GAINSBOURG, CHARLOTTE – 2011 – Stage Whisper

Gainsbourg, Charlotte - 2011 - Stage Whisper

1. Terrible Angels
2. Paradisco
3. All the Rain
4. White Telephone
5. Anna
6. Got to Let Go (Featuring Charlie Fink of Noah and the Whale)
7. Out of Touch
8. Memoir
Live:
9. IRM
10. Set Yourself on Fire
11. Jamais
12. Heaven Can Wait
13. In the End
14. AF607105
15. Just Like a Woman
16. The Operation
17. The Songs That We Sing
18. Voyage
19. Trick Pony

Rok wydania: 2011
Wydawca: Because Music / Warner
http://www.charlottegainsbourg.com/


Charlotte Gainsbourg. Daję sobie uciąć ręke, że mało kto z Was o niej słyszał. Przynajmniej jeżeli chodzi o stronę muzyczną jej życiorysu. Zdecydowana większość przyklei ją bardziej gdzieś do wielkiego świata filmu. I słusznie. To córka brytyjskiej aktorki i piosenkarki Jane Birkin i francuskiego piosenkarza, aktora i reżysera Serge’a Gainsbourg’a. Jej babcią ze strony matki jest aktorka Judy Cambell a wujkiem scenarzysta Andrew Birkin natomiast mężem francuski aktor i reżyser Yvan Attal. I jak tu nie zostać aktorką mając takie korzenie (możecie ją obejrzeć między innymi w filmie „Antychryst” za który posypały się na nią nagrody). Ale Charlotte ma jeszcze jedną pasję. I po przesłuchaniu „Stage Whisper” wiem na pewno, że to pasja a nie kaprys. Charlotte śpiewa i wydaje płyty. Ta którą właśnie skończyłem słuchać jest już jej czwartym dziełem.

Przyznam, że ciężko było mi się zabrać za tą recenzje tej płyty. Musiałem chyba dojrzeć do tego co się na niej znajduje. Bo tak naprawdę to dziwny krążek. 19 utworów a do tego jakby było mało pierwszych 8 to nowy materiał studyjny a pozostałe 11 to koncertowe wersje utworów z poprzednich płyt. Dziwne połączenie, ale miało jakiś ukryty cel. I chyba doszedłem do tego jaki. Ale o tym później.

Studyjna ósemka to materiał będący wynikiem współpracy Charlotte z Beckiem Hansenem, który uznawany jest za najbardziej eklektycznego, niespójnego i nieprzewidywalnego spośród współczesnych artystów rockowych , Charliem Finkiem z grupy Noah & The Wale czy też z irlandzkim piosenkarzem Conorem O’Brienem. Wersje koncertowe to przekrój tego co na poprzednich płytach zrodziła współpraca z wspomnianym już panem Beckiem oraz z grupą „Air”.

Jeżeli chodzi o muzykę to część studyjna to zdecydowanie mieszanka klimatów synth – popowych z lekką domieszką industrialu i alternatywnego rocka w połączeniu z klimatem jaki niosła w sobie muzyka z lat 80-tych („Terrible Angels”, „Paradisco”) gdzie prym wiedzie elektronika i to momentami w przedziwnych brzmieniach zmieszana z ostro brzmiącą gitarą w tle. Ale nie brakuje tu też utworów łagodniejszych jak np. „All The Rain”, kapitalne „White Telephone” i „Anna” (dwójka z moich trzech ulubieńców z tej płyty), „Go To Let Go” czy też „Memoir” gdzie pojawiają się dla osłodzenia nastroju gitary akustyczne a w tle nawet kontrabas, wiolonczela czy też harfa Co do koncertówki to tak jak pisałem – materiał z poprzednich płyt Charlotte ( „5;55” i „IRM”), których przyznam nigdy nie słuchałem ale po przesłuchaniu „Stage Whisper” zamierzam zmienić ten stan rzeczy. I to jest pewnie ten sprytny plan wydawców tej płyty. Wśród rzeczy nowych przemycić trochę staroci, żeby zainteresować słuchacza. I w moim przypadku ten chytry plan się powiódł. Chętnie posłucham poprzednich płyt w wersjach studyjnych. Choć i same wersje live brzmią rewelacyjnie. Są już dużo spokojniejsze niż pierwsze osiem utworów albumu (choć „IRM” trącący mocno psychodelią, „Operation” który skojarzył mi się ze starym dobrym New Order czy też „Tricky Pony” którego linia gitary przypomina trochę nasz rodzimy Perfect z kawałkiem „Idź Precz” mogą podnieść ciśnienie w bębenkach). Mamy tu lekko jazzujący „Jamais”, „Heaven Can Wait” w popowym nastroju, „In The End”- cudownie kojący i wyciszający, bazujący głównie na gitarze akustycznej, „The Songs That We Sing” z brzmieniem klawiszy żywcem wyjętym z płyt Niemena no i wisienka na torcie jeżeli chodzi o wersje live. Mój trzeci ulubieniec „Set Yourself On Fire”

Jeżeli chciałbym najkrócej zachęcić Was do posłuchania „Stage Whisper” wystarczyłoby puścić moją trójkę faworytów. „White Telephone”, „Anna”, i „Set Yourself On Fire” to kwintesencja twórczości Charlotty. A płyta jako całość broni się sama w sobie świeżością, soczystością w brzmieniu, nieziemską sekcją rytmiczną (zwłaszcza w wersjach Live) i cudownym wokalem pani Gainsbourg

Irek Dudziński

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *