1.Disappear Again
2.Stand Like Stone
3.Souvenirs
4.Don’t Follow
5.New Way Of Living
6.Voodoo Me
7.Fear Alone
8.Wasted On You
9.Our Peace Someday
10.Desert Suicide
Rok wydania: 2012
Wydawca: Frontiers
http://www.furyon.net/
Co zrobić aby choć trochę rozwiać mit o tym jakoby Anglicy byli flegmatyczni i ospali. Ano nic łatwiejszego. Wystarczy odpalić sprzęt i przesłuchać krążek „Gravitas” pochodzącej właśnie z Wielkiej Brytanii grupy Furyon. Mogę zagwarantować, że album ten zapewni wam dużą dawkę niesamowitej energii i skopie wam… uszy. Żołądki też.
W skład zespołu wchodzą Matt Mitchell – wokalista, Chris Green – gitarzysta, Pat Heath – gitarzysta, Alex „Nickel” Bowen – gitara basowa oraz Lee Farmery – perkusja. Muzyka którą tworzą to wspólna wypadkowa zainteresowań wszystkich członków grupy. Jest tam rock i hard rock, rock progresywny, heavy metal i odrobina grunge’u rodem z Seatle. Piorunująca i bardzo wybuchowa mieszanka. Tak też właśnie jest na tej płycie. Mocno, dynamicznie i wybuchowo. Podstawą brzmienia utworów są gitary, przesterowane momentami do granic wytrzymałości uszu. Do tego dołożono świetnie rozbudowane solówki a fundamentem tego wszystkiego jest doskonale zgrana sekcja rytmiczna. Jednak największym atutem „Gravitas” jest wokal Matt’a Mitchell’a. Brudny, z zadziorną chrypką, idealnie komponujący się z muzyką jaką gra Furyon.
Jak wspomniałem płyta jest mocna i ostro brzmiąca. Nawet gdy wydaje się nam, że trafiliśmy na utwór, który chwilowo nas uspokaja („Souvenirs”) zaraz za nim pojawia się trashowo wręcz brzmiący kolos („Don’t Follow”) i nasz spokój pryska jak bańka mydlana. Podobnie jest w rozpoczynającym się spokojną i delikatną wręcz wstawką na gitarze „New Way of Leaving”. Gdy uspokoi się już nasz rozdygotany żołądek gitarzyści robią nam psikusa i przy pomocy swoich przystawek i nadmiaru testosteronu wywracają nam trzewia do góry nogami. Tak jest prawie na całej płycie. Jedyny wyjątek stanowić może „Our Peace Someday”. Biorąc pod uwagę całokształt brzmienia płyty ten może nosić namiastki rockowej „pościelówki”.
Jeżeli lubicie prawdziwie męskie granie typu Alter Bridge, Soungarden, Dream Theater i Opeth to polecam ten krążek. Jeżeli poszukujecie czegoś co umili romantyczny wieczór we dwoje to raczej nie polecam. Chyba, że wasza luba przyjechała na randkę Harley’em.
7,5/10
Irek Dudziński