1. Loser’s Game
2. Delusions of Grandeur
3. The Fall
4. Underworld (Manala)
5. The Rising
6. Unsung Heroes
7. Orgy of Enlightenment
8. Mask of the Youth
9. I Would
10. Angels Crying
Rok wydania: 2018
Wydawca: Massacre Records
https://www.facebook.com/Frozenlandband/
W 2017 roku w Finlandii do życia został powołany power metalowy Frozen Land. Rok później ukazał się ich debiutancki album zatytułowany po prostu „Frozen Land”. Wydawcą został nie kto inny jak Massacre Records. Zaczęło się ciekawie, a co z samą muzyką? Po pierwszym obcowaniu z tym albumem pojawił się uśmiech na twarzy. Na uwagę zasługują tytuły utworów kojarzące się z Circle II Circle, Running Wild, Korpiklaani, Ensiferum. Okładka również przykuwa wzrok – widać, że mamy do czynienia z zespołem północnoeuropejskim.
Debiut Finów otwiera „Loser’s Game” i zespół od razu rzuca słuchacza na głęboką wodę. Szybka muzyka ruszyła od początku. W wokalu tutaj, jak i na całym albumie słychać podobieństwa do Andre Matosa i Timo Kotipelto. No to jesteśmy w domu. „Loser’s Game” brzmi jak Symfonia na swoim jedynym krążku „In Paradisum”, gdzie śpiewa właśnie Andre Matos. Może nie jest naj, ale jest na czym zawiesić ucho. Muzycy grają dość sprawnie i to się liczy. „Delusions of Grandeur” wprowadza słuchacza w świat euforii. Najkrótszy na płycie, ale za to treściwy. Znajdziemy w nim wszystko z czym jest kojarzony power metal.
Gitarowy wstęp do „The Fall” jest zapowiedzią prostego melodyjnego power metalu, który przypomina nieco Last Kingdom i Golden Resurrection. Przyjemnie się tego słucha, muzyka idealna do jazdy samochodem. „Underworld (Manala)” to następny kawałek na „Frozen Land”, mający symfoniczne zadęcie godne podziwu. Chyba nikt się tego nie spodziewał. Słychać echa Edguy z „Vain Glory Opera” i „Theater of Salvation”, co brzmi bardzo efektownie i miłe w odbiorze. Z „The Rising” muzycy trzymają ten sam power metalowy fason, objawiający się szybką grą i wesołym wokalem. Kłania się tutaj cała power metalowa śmietanka zaczynając od Stratovarius, a kończąc na Rhapsody Of Fire.
Tajemnicze intro „Unsung Heroes” wprowadza nas w świat magicznych zagrywek, który trwa do ostatnich sekund. Refren jest podniosły, brzmi jak prawdziwy hymn, zwrotki zaś są mało dopracowane, co niszczy całe piękno piosenki. „Orgy of Enlightenment” to fińska odpowiedź na mało interesujące „In Paradisum” Symfonii. Straszna męczarnia, brak pomysłów na power metal na wysokim poziomie. Przejdę zatem do „Mask of the Youth”, gdzie czeka nas kolejna porcja szybkiej muzyki, która nie nudzi, za to bawi i wzrusza. Jak dla mnie bomba, bo wcześniej nie było do śmiechu, a tu proszę – znakomite brzmienie i ogólnie pozytywna moc, trwająca do końca.
Przedostatni „I Would” to zwykła pościelówa. Właściwie to nie wiem co o niej napisać. Fińska załoga stara się jak może, ale ich ballada mdli i sprawia, że człowiek jest rozkojarzony. Nie słyszę tu nic nadzwyczajnego, nie ma sensu się rozpisywać, bo i tak nie znajdziemy punktu zaczepienia. Wszystko razi i jest nie do wytrzymania. Ostatni „Angels Crying” to cover E-Type. Nie znam w oryginale, nie zamierzam poznawać (nie moje klimaty), a wykonanie Frozen Land prosi się o pomstę do nieba. Co za tupet! OK, kawałek ma nośny klimat, ale tylko klimat, nic więcej. Refren jeszcze jako tako się broni, ale to i tak nie wystarcza, by dać wysoką ocenę.
Reasumując, „Frozen Land” jest dobrą, równą płytą z wieloma potknięciami, których nie da się pominąć w ostatecznej ocenie. Czuć niesmak po przesłuchaniu tego krążka. Słychać całą gamę nawiązań do zespołów wymienionych w tekście. Oryginalnego power metalu Finom brakuje. Nic więc innego nam nie pozostaje jak czekać na drugi krążek. Ten można posłuchać jako ciekawostkę na obecnym power metalowym poletku.
6,5/10
Marta Misiak