1. Dead
2. Parted
3. Cold
4. Wish
5. Ice
6. Copper
Rok wydania: 2012
Wydawca: Gentle Art of Music
http://www.frequencydrift.com/
Frequency Drift, powstał w 2006 roku, w okolicach Bayreuth, w Niemczech.
Zadebiutowali w 2008 roku wydanym przez francuską wytwórnię Muzea,
albumem „Personal Effects Part One”. Dwa lata później wyszła cześć druga
tego koncepcyjnego dzieła, opowiadającego historię dwóch dziewczyn
żyjących w 2046 roku (zainspirowana filmami „Blade Runner” i „Ghost In
The Shell”). Dużo pochlebnych recenzji w prasie oraz Internecie,
przyniosła grupie poprzednia, wydana w ubiegłym roku płyta „Ghosts”.
Niespełna rok trzeba było czekać na kolejną dawkę intrygujących dźwięków
w wykonaniu Frequency Drift. Płytę „Laid to rest” wydała należąca do
RPWL, „Gentle Art Of Music”.
Cechą wspólna obydwu albumów (oprócz muzyki oczywiście) jest okładka. Ta
poprzednia ukazywała odbijający się w tafli jeziora, zamglony, górski
pejzaż. Owa panorama, przedstawiona była w zimnych, niebieskawych
barwach. Na okładce najnowszej płyty, widnieją natomiast górskie
szczyty, w krwistej poświcie zachodzącego słońca, a więc w barwach
zdecydowanie ciepłych. Czy koloryt okładek obydwu płyt ma przełożenie w
samej muzyce?
Z pewnością tak. Mimo wielu elementów wspólnych, albumy te, jednak
trochę się od siebie różnią. Muzyka z płyta „Ghost” (co doskonale
odzwierciedlała okładka), była chyba bardziej przestrzenna, nie tak
ekspresyjna i rozsłoneczniona (rozsymfoniczniona). Tam większa rolę
pełniły gitary, przepiękne solówki, tworzyły wspaniałą aurę. Klimat
potęgowały odgłosy przyrody wplecione pomiędzy poszczególnymi utworami.
Najnowszy album jest natomiast zdecydowanie bardziej symfoniczny,
instrumentów smyczkowych jest tutaj zdecydowanie więcej, posiada również
więcej folkowych elementów. Już w pierwszej kompozycji „Dead”, na plan
pierwszy wysuwają się skrzypce, mamy tutaj wiele akcentów orientalnych
(słychać jakby wpływy kultury żydowskiej). W podobnych klimacie, z
smyczkami w tle utrzymany jest kolejny, „Parted”. Kompozycja „Cold”
rozpoczyna się od dźwięku fletu i delikatnego wokalu Antje Auer, na tle
fortepianowych klawiszy, w drugiej fazie wchodzą pozostałe instrumenty,
kompozycja fajnie się rozwija. Na początku „Wish” mamy nieco muzycznego
mroku, wykreowanego przez dźwięki instrumentów smyczkowych. Słonce jakby
całkiem schowało się za obliczem gór, nastała ciemność… W końcówce
tej kompozycji nareszcie do głosu doszły piękne gitarowe solówki,
właśnie takie jakie urzekały na płycie „Ghost”. Pojawia się również
klarnet, oraz dźwięk harfy, nadając jej, na powrót bardziej orientalnego
charakteru. Jest to najbardziej rozbudowana i zróżnicowana kompozycja
na płycie. Kompozycja „Ice”, przechodzi od spokojniejszego delikatnego
wstępu, aż po prawdziwą dźwiękową erupcję w dalszej fazie, Początek
ostatniej kompozycji, „Cooper”, kojarzy mi się nieco z klimatem Loreeny
McKennit, posiada bardzo melodyjny wątek przewodni, wyróżniając ją
spośród pozostałych.
Nie ukrywam, że bardziej podobało mi się jakby chłodniejsze, nieco
surowsze oblicze płyty „Ghost”. Nowe dzieło jest jednak równie
intrygujące, znacznie bogatsze aranżacyjnie. Choć Klimat jest tutaj
nieco odmienny, to chyba dobrze, pokazuje muzyczną wielobarwność, oraz
duży potencjał zespołu.
„…laid to rest” powinno stać się prawdziwą muzyczną gratką dla
miłośników takich zespołów jak: Mostly Autumn, Iona, Karnataka, Magenta,
Solstice czy Paatos. Również w Niemczech znalazłby się zespół, z którym
myślę, ciekawie wyglądałaby wspólna trasa koncertowa – „Seven Steps To
The Green Door”.
8/10
Marek Toma