FRANK, HERMAN – 2012 – Right in the Guts

FRANK, HERMAN - 2012 - Right in the Guts

01. Roaring Thunder (03:32)
02. Right In Your Guts (04:27)
03. Ivory Gate (03:48)
04. Vengeance (04:42)
05. Starlight (03:42)
06. Falling To Pieces (04:32)
07. Raise Your Hand (03:57)
08. Waiting (03:49)
09. Hell Isn’t Far (03:48)
10. Kings Call (04:01)
11. Lights Are Out (04:15)
12. Black Star (04:34)
13. So They Run (04:43)

Rok wydania: 2012
Wydawca: Rubicon Music
http://www.hermanfrank.com


Prosto w trzewia

Herman Frank to gitarzysta i producent znany w metalowym światku od dobrych 3 dekad. Jego nazwisko kojarzone jest głównie z zespołem Accept, w którego składzie był w czasie nagrywania klasycznych płyt: „Restless And Wild” oraz „Balls to The Wall”. Zresztą muzyk powrócił w szeregi teutońskich metalowców wraz z reunionem Accept w 2005 roku. Kariera Hermana Franka jest oczywiście o wiele bogatsza, zarówno jako instrumentalisty, jak i producenta, ale na potrzeby tej recenzji ograniczę się to tych kilku zdań. Zasoby Internetu są na tyle przepastne, że każdy może doszperać się odpowiednich informacji.

Omawiany krążek to drugi album muzyka po wydanym w 2009r. debiucie „Loyal To None”. Tym razem Hermana Franka wsparli: wokalista znany z grupy At Vance – Rick Altzi, basista Peter Pilch (Running Wild), gitarzysta Christos Mamalitsidis oraz perkusista Michael Wolpers.

Ryczący grom prosto w trzewia
Przez wrota z kości słoniowej
Przejdziesz szukając zemsty
W świetle gwiazd
Rozpadasz się na kawałki
Unieś dłoń i poczekaj
Piekło już nie jest daleko
Na królewskie wezwanie
Zgasną wszystkie światła
Nadejdzie czarna gwiazda
I wszyscy uciekną


Taki wierszyk powstał ze swobodnego przetłumaczenia poszczególnych tytułów. W warstwie lirycznej oddaje on chyba tematykę zawartą na płycie i nie ma się specjalnie czemu dziwić. To tradycyjne heavymetalowe, wręcz schematyczne teksty, ale doskonale pasujące do samej muzyki, która jest właśnie na wskroś heavymetalowa. Tak, omawiany album to w 100 procentach klasyczny metal, od pierwszego do ostatniego utworu. Co ważne, na krążku nie znajdziemy (w każdym razie ja nie znalazłem) ani jednego utworu zbędnego, żadnego wypełniacza. 13 kawałków to w końcu nie tak mało, ale tworzą one całość niemal doskonałą, całość trwającą nieco ponad 53 minuty. Niemal doskonałą, ponieważ można rzeczywiście na siłę przyczepić się do braku czegoś nowego, nowatorskiego, ale gdyby wszyscy byli nowatorscy, to nie nigdy nie poznalibyśmy AC/DC.

Stylistycznie projekt na pewno porusza się w pobliżu twórczości Accept, ale uważam, że przewyższa obydwie ostatnie płyty teutońskich klasyków metalu. Piosenki są dość zróżnicowane, mimo że oscylują w ramach tradycyjnego gatunku. Oprócz klasycznie metalowych utworów pojawiają się również kawałki bardziej melodyjne, a z drugiej strony nawet ocierające się o power metal („Roaring Thunder” czy „Waiting”). Przede wszystkim to materiał bardzo równy, a w przypadku Accept zdarzały się słabsze utwory.

„Right In The Guts” stanowi monolit, składający się z 13 wielobarwnych elementów. Takie bogactwo kompozytorskie nie zdarza się często, nie pamiętam wręcz, klasycznej płyty metalowej, która wywarłaby na mnie aż takie wrażenie w ostatnim czasie. Czy w tym worku wspaniałości da się jeszcze wyróżnić jakieś utwory? Cóż, jeśli miałbym się o to pokusić, to postawiłbym na bardzo szybki i żywiołowy otwieracz „Roaring Thunder”, bardziej epicki „Falling To Pieces”, w którym Rick Altzi brzmi jak Jorn Lande (podobnie zresztą jest w „Black Star”), i niezwykle melodyjny zamykacz „So They Run”.

Produkcją nagrań zajął się sam Herman Frank, a ponieważ ma w tym zakresie spore doświadczenie, to całość mogłaby zabrzmieć trochę bardziej soczyście i przejrzyście, ale nie jest znowu aż tak źle. Być może założeniem Hermana Franka było uzyskanie soundu z lat 80, co chyba właśnie się udało. Jednak dobrze wyeksponowany bas zawsze wprawia mnie w dobry humor, a ten (humor oczywiście) towarzyszy mi bezustannie przy słuchaniu poszczególnych utworów.

Świetna gitarowa płyta wypełniona niebanalnymi melodiami, wspartymi znakomitym głosem szwedzkiego wokalisty – oto nowy album Hermana Franka. W moim prywatnym stricte heavymetalowym rankingu krążek ten usadowił się na samym szczycie i wszystko wskazuje na to, że miejsca tego już nie opuści.

Zatem, słuchaczu, daj się grzmotnąć prosto w bebechy, ale bynajmniej nie uciekaj. Zemsty na mnie dokonywać nie będziesz musiał, bowiem nawet przy zgaszonych światłach w uszach Twych brzmieć będzie ta słodka muzyka.

9/10

Arkadiusz Cieślak

Dodaj komentarz