1. Die in Equal Numbers 06:33
2. Father Knows Best 05:39
3. In Sickness, Not in Health 06:10
4. Brain Food 03:43
5. Never to Set Fires Again 04:48
6. Promise Me 07:45
7. I Step Outside 05:14
8. Hostiles at the Door 06:04
Rok wydania: 2018
Wydawca: BSFD Records
https://www.facebook.com/ForgeOfClouds/
Post metalowa grupa FORGE OF CLOUDS niedawno się reaktywowała, a za
mikrofonem powitała nowego frontmana – wokalistę MENTOR i J.D.
OVERDRIVE. Przyznam że jego wokal pasuje idealnie do dusznej i ciężkiej
muzyki zespołu. W tym gatunku raczej przyzwyczaiłem się do ścian
instrumentarium. Tymczasem mimo pozornego brudu w brzmieniu, sporo tu
przestrzeni. Jest w tym jakaś grungowa maniera, ale i nie mogę się
opędzić od skojarzeń z klasyką death metalu. Myślę że jeśli chodzi o
pierwszy z wymienionych czynników, zasługa w tym linii basu. Natomiast
drugi aspekt to prowadzenie gitar. Do tego dysonansowy riff potrafi być
poprzedzony melodią gdzie zarówno gitara jak i bas wprowadzają sporo
niepokoju, za to perkusja brzmi bardzo klarownie. A sporo ciężaru i
zagęszczenia muzyki wprowadzają wywrzeszczane wokalizy. Jeśli tu
zatrzymam się na chwilę i sięgnę pamięcią w kilka utworów wstecz, w
głowie pozostają również patenty z melodyjnymi frazami, przesterowane
dla wywołania efektu. Tutaj wszystko to ładnie się zazębia.
Począwszy od pierwszego kontaktu z wydawnictwem – mrocznej okładki,
formy wydawnictwa (elegancki digipack) po osiem niepokojących utworów,
„(above)” jest dość zgrabnie pomyślanym tworem. Pozytywne odczucia nie
opuszczają słuchacza podczas obcowania z tym wydawnictwem. Zespół brnie
mozolnie w okolicach średniego i wolnego tempa, ale nie nuży ani na
moment. W moim ulubionym „In Sickness, Not in Health” pochwalę zarówno
smolisty klimat jak i wokalizy (nieco bardziej melodyjne). Właściwie na
kanwę stylistyczną zespół przemyca tu i ówdzie trochę patentów o które
podejrzewałbym adeptów lżejszych odmian metalu. Nie zabrakło bowiem
(przybrudzonej, ale jednak) heavy metalowej estetyk (gdzieś obił mi się o
ucho rytmiczny riff)i, czy doomowego wybrzmiewania. Całość jednak jest
dość spójna i tylko kronikarski obowiązek zmusił mnie do rozbierania
wszystkiego na części pierwsze. Myślę jednak że sporo przyjemności
sprawi wam zatopienie się w ten gęsty klimat. Może i ten album nie
wyważy żadnych drzwi, ale w gatunku w którym nietrudno zabrnąć w ślepą
uliczkę, daje sporo frajdy.
7,5/10
Piotr Spyra