1. Making a Fire
2. Shame Shame
3. Cloudspotter
4. Waiting on a War
5. Medicine at Midnight
6. No Son of Mine
7. Holding Poison
8. Chasing Birds
9. Love Dies Young
Rok wydania: 2021
Wydawca: RCA Records
https://www.foofighters.com/
W ubiegłym roku Foo Fighters miał hucznie świętować 25-lecie działalności wydaniem 10 albumu studyjnego w dyskografii. Podwójny jubileusz storpedował jednak koronawirus, premierę płyty przełożono. „Medicine At Midnight” światło dzienne ujrzał dopiero w lutym tego roku. I… przyniósł parę zaskoczeń.
Pierwsze spotyka słuchacza na początku album wraz z „Making a Fire”. Przebojowy, trochę soulowy utwór z aż za bardzo chwytliwymi żeńskimi chórkami. Spokojnie mógłby się pod nim podpisać Lenny Kravitz. Dla kontrastu – singlowy „Shame Shame”, alternatywne granie pełną gębą. Ale „Cloudspotter” to znów żeńskie wokale w tle i taneczny puls, dopiero w refrenie robi się zdecydowanie rockowo. Kawałek tytułowy – też nieoczywista rzecz dla Foo Fighters, po pierwszych taktach można spodziewać się raczej wokalu Davida Bowie z czasów „Let’s Dance” niż Grohla… Bynajmniej nie jest to zarzut. Te utwory wypadają naprawdę fajnie!
Ale typowego dla Foo Fighters grania też na „Medicine At Midnight” nie brakuje. „Waiting On A War” – nie dajcie się zwieść delikatnemu początkowi z akustyczną gitarą i smyczkami w tle, w finale to rockowa jazda na całego. „No Son Of Mine” (kolejny singlowy numer, któremu towarzyszy klip) – również stuprocentowy Foo Fighters. Utwór stworzony wręcz na festiwalowe i stadionowe koncerty (pytanie kiedy takowe powrócą…). Podobnie jak finałowy, chwytliwy „Love Dies Young”.
Udała im się ta płyta. Bez jakiegoś rocznicowego zadęcia… Panowie nagrali po prostu bardzo ciekawy, wielobarwny album. I bardzo dobrze…
9/10
Robert Dłucik