1. Numbers 25:20
2. For The Love Of Gold 7:30
3. Pandemonium 6:05
4. For Those About To Drown 6:50
5. Rising The Imperial 7:40
Rok wydania: 2012
Wydawca: Inside Out
http://www.flowerkings.se
Oj trzeba było się naczekać na nową płytę królów (nie tylko kwiatów, ale
chyba i szwedzkiej muzyki progresywnej). Od wydania ostatniej studyjnej
płyty minęło już 5 długich latek. Chyba nie tylko mnie ucieszyły
ukazujące się na forach internetowych informacje, że panowie: Roine
Stolt, Tomas Bodin, Jonas Reingold oraz Hasse Froberg i Felix Lehrmann,
pracują nad nowym materiałem. No i doczekaliśmy się!
Jest to już 11-ty królewski bukiet (sporządzony w studio). I chociaż
bukiet ten składa się z podobnych kwiatów co poprzednie, pachnie mi
jednak jakoś mocniej i świeżej. Może sprawiła to właśnie ta pięcioletnia
przerwa? Może bardziej zatęskniłem za tego rodzaju muzycznym zapachem?
Ten kto po pięciu latach przerwy oczekiwał od zespołu jakiejś muzycznej
rewolucji to się nie doczeka. To nadal typowa szwedzka, progresywna
szkoła, z charakterystyczną gitarą i wokalem lidera zespołu Roinego
Stolta, czerpiąca garściami od klasycznych dokonań Genesis czy Yes.
„Banks Of Eden” składa się z pięciu kompozycji i wydaje się bardzo
spójna (czego nie można powiedzieć o wszystkich płytach The Flower
Kings). Tym razem nie ma brzmieniowych udziwnień, wstawek i przerywników
typu „Captain Capstan” czy „Ikea By Night” z „Flower Power”. Nie ma
niepotrzebnych dłużyzn jakie zdarzały się na niektórych krążkach. Nie
ma też wycieczek w stronę bardziej jazzowych struktur muzycznych, jak w
przypadku „Unfold The Future”. Nie ma na tej płycie też kompozycji tak
„rozbrykanych” brzmieniowo, jak tytułowa kompozycja z płyty „Adam&
Eve”. Zespół przyzwyczaił nas do bardzo długich, rozbudowanych utworów,
tak jest i tym razem. Co prawda nie ma tutaj 59-cio minutowego kolosa,
jak „Garden Of Dreams”, ale zaczyna się całkiem pokaźnym, 25-cio
minutowcem – „Numbers” (bardzo udanym i niezmiernie bogatym muzycznie).
Pozostałe cztery, to 6-cio, 7-mio minutowe kompozycje, muzycznie nie
odbiegające od tej najdłuższej . Oprócz podstawowej wersji, na rynku
dostępna jest wersja rozszerzona, z 4-ma bonusowymi utworami oraz
wywiadem z zespołem w studiu nagraniowym. Wracając do spójności płyty,
temat przewodni najdłuższego – „Numbers”, przewija się również w
ostatniej kompozycji – „Rising The Imperial”, wiążąc ten barwny
muzyczny bukiet jakby wstęgą. Właśnie ten utwór, głównie dzięki
przepięknym solówkom Stolta, oplecionym wyrazistą linią basu Reingolda,
pachnie mi najprzyjemniej.
Wydaje mi się, że najnowsze dzieło Szwedów, waśnie dzięki tej muzycznej
spójności (m.in. obok „The Rainmakera”), należy do najszybciej
przyswajalnych płyt (jako całość), spośród ich bogatej dyskografii.
8,5/10
Marek Toma