FLOR DE LOTO – 2023 – Lines of Nasca

1. Empire made of glass (feat.Fabio Lione)
2. Animal
3. Slave to your soul (feat.Doogie White)
4. Afraid to shoot strangers (Iron Maiden Cover)
5. Nasca Lines
6. Regression (feat.Fabio Lione)
7. Until The End
8. Alma Kikin Qawakuptin (Bonus)

Rok wydania: 2023
Wydawca: Oskar Records


FLOR DE LOTO, czyli kwiat lotosu, to peruwiański zespół, o którym Roy Z (powinniście go kojarzyć ze współpracy z Brucem Dickinsonem) powiedział, że ich muzyka jest jak spotkanie Iron Maiden i Jethro Tull w ruinach Machu Picchu. Brzmi ciekawie nieprawdaż? Dodajmy do tego, ze Roy jest tu producentem a gościnnie zaśpiewali Fabio Lione (Angra, ex-Rhapsody of Fire) oraz Doogie White (m.in. ex- Rainbow).

Otwarcie „Empire made of glass” sugeruje, że będziemy mieć do czynienia z prog metalem, i w sumie tak jest – nie jest to jednak muzyka, w której forma jest ważniejsza od treści. Dużo tu klasycznego grania, a o tym, że Fabio Lione , który tu śpiewa, to znakomity wokalista, nie trzeba chyba nikomu specjalnie przypominać. Fanom takiego grania mogę wskazać debiut Vision Divine, jako punkt odniesienia. Niezaprzeczalnym atutem tego utworu, ale i całego wydawnictwa, są partie instrumentu zwanego zamponą (inna nazwa siku). Jeśli bywacie nad polskim morzem na pewno natrafiliście na peruwiańskich muzyków występujących na deptakach (to właśnie zampona jest tym instrumentem, na którym grają). Równie przebojowo jest w „Animal”, ale jeszcze lepiej wypada “Slave to your soul” z Doogie White’m. Zaczyna się spokojnie, wręcz balladowo, a potem wchodzą gitary, robi się mocniej a solo gitara – zampona wręcz powala. „Afraid to shoot strangers” to cover Iron Maiden i muszę przyznać, że jest zrobiony znakomicie. Zespół (w szybszej, drugiej partii oraz solówce) wzbogacił go peruwiańskim folkiem (ach ta zampona) i pokazał, że można zrobić cover z klasą. „Nasca Lines” to instrumental, który przenosi słuchacza w Andy, jest dynamicznie, ale z klimatycznym zakończeniem. W „Regression” znów powraca Fabio Lione i kolejny raz odwala kawał dobrej roboty. Regularną zawartość albumu kończy „Until The End”, w którym znów pojawiają się cudowne partie zampony. Więcej tu klimatu, choć w gitarach jest odrobina ciężaru, a refren przyjemnie buja. Jako bonus pojawia się „Alma Kikin Qawakuptin” i stawiam, że utwór ten zaśpiewany jest w języku rdzennych mieszkańców terenów dzisiejszego Peru. To kolejny heavy rocker mocno podszyty lokalnym folkiem.

Jestem pod wrażeniem. „Lines of Nasca” to album, po którym niczego nie oczekiwałem, a otrzymałem płytę, której słucha się znakomicie, z masą melodii, heavy gitarami i niesamowitymi partiami jakże niepozornego instrumentu jakim jest wspominana tu wielokrotnie zampona.

9/10

Piotr Michalski

Dodaj komentarz