FISH – 2008 – 13th Star (I.D.)

FISH - 2008 - 13th Star (I.D.)

1. Circle Line (6:04)
2. Square Go (5:31)
3. Miles de Besos (4:22)
4. Zöe 25 (5:19)
5. Arc of the Curve (4:29)
6. Manchmal (5:42)
7. Open Water (5:07)
8. Dark Star (6:48)
9. Where in the World (6:05)
10. Thirtennth Star (5:41)

Rok wydania: 2008
Wydawca: Chocolate Frog Records
http://www.myspace.com/fishofficial


W czasach gdy powstał i wydawał swoje płyty Marillion ze swoim charyzmatycznym wokalistą Fishem na czele ja zasłuchiwałem się w Fasolki, piosenki Gawendy a moją idolką była Natalka Kukulska ze swoim „Puszkiem Okruszkiem”. Na szczęście jednak los sprawił, że moje gusta muzyczne zaczęły ewoluować i w pewnym okresie przyszła pora na rock progresywny. Pamiętam z jakim podekscytowaniem i z wypiekami na twarzy wracałem z popularnych w tamtych czasach „nagrywalni CD” dzierżąc w dłoni dwie kasety AGFA C-90 zakupione w Pewexie po 90 centów każda z nagranymi na nich czterema płytami Marillion. Jaką tragedią było wtedy dla mnie gdy mój wysłużony Kasprzak wciągnął mi jedną z nich. Ale nadal mimo potwornych zniekształceń zasłuchiwałem się w te piękne rozbudowane kompozycje. A gdy jeszcze w Fotoplastikonie udało mi się zdobyć wkładki do kaset wykonywane wtedy w formie zdjęcia. Jak niedużo potrzeba było wtedy do szczęścia. Niestety nadszedł rok 1988 i panowie muzycy powiedzieli sobie „OK. Było fajnie ale pora się rozstać”. Przyznam szczerze, że w moim niedojrzałym jeszcze wtedy muzycznie świecie zamknął się pewien rozdział. Pozostałem jednak wierny zespołowi, Fisha i jego twórczość odstawiając na bok. I skrzywdziłem tym jego a co gorsza i siebie. Pewnie do dzisiaj nie byłbym świadomy tego co straciłem gdyby do Poznania nie zawitał sam On. Przyznam, że bardziej liczyłem na to że usłyszę w większości stare kawałki Marillion. I nie rozczarowałem się. Jednak stało się jednak coś jeszcze. Zacząłem wsłuchiwać się w utwory z jego solowej kariery i zaczęły do mnie one coraz mocniej przemawiać. Do tego stopnia że po koncercie zakupiłem niejako na próbę „13th Star” I właśnie po przesłuchaniu tej płyty odkryłem kto tak naprawdę był siłą napędową grupy.

Różne są domysły na temat tego co oznacza tytuł płyty. Czy to, że jest to w sumie (wliczając te nagrane z grupą Marillion) trzynasty album studyjny, czy może też to, że w życiu Fisha pojawiło się dotychczas 12 ważnych kobiet (matka, siostra, żona, córka i inne) a Heather Findlay miała być właśnie tą 13 Gwiazdą?. Tyle, że po odwołaniu ślubu ta teza traci sens. A może właśnie dzięki temu ta płyta zyskała taki klimat? Generalnie ten album ma jedną niezaprzeczalną zaletę. Jest całkowicie nieprzewidywalny jeżeli chodzi o dawkowanie nastroju i klimatu. Od utworów ciężkich, momentami mrocznych a nawet lekko psychodelicznych aż do przepięknych ballad od których naprawdę ciężko się oderwać. Ale porzućcie swoje nadzieje Ci, którzy w tych balladach próbować będą odnaleźć klimat zbliżony do pamiętnego „Kayleigh”. To nie ta bajka. „13th Star” to płyta ze świetnym rockowym graniem, momentami ciężkimi gitarami, pełna świeżych, mięsistych i bardzo melodyjnych dźwięków. Za większość muzyki na tej płycie odpowiedzialny jest wieloletni przyjaciel i współpracownik Fisha basista Steve Vantsis. Dobrze, że wybór padł właśnie na niego. Steve dodał swoistego smaczku tej płycie. Oprócz niego przy realizacji płyty wspomogli Fisha Frank Usher – gitary, Foss Paterson – klawisze, Gavin Griffiths – perkusja, Lorna Bannon – chórki a gdzie niegdzie usłyszeć możemy także jak na swojej gitarze „brzdąka” gitarzysta Mostly Autumn – Chris Johnson. Jeżeli chodzi o warstwę liryczną to Fish skorzystał ze swojego bagażu doświadczeń życiowych i zaśpiewał o miłości, o uczuciach, o relacjach międzyludzkich. Co do samej płyty, to udało zakupić mi się edycje specjalną. Muszę przyznać że cacuszko. Niepozorna kartonetka kryje w sobie trójdzielny digipack, po jego rozłożeniu ukazuję się naszym oczom przepiękna grafika autorstwa -a jakże – Marka Wilkinsona, oprócz CD dołożono także DVD „The Making Of 13th Star” na którym znajdziemy reklamówkę internetowego kanału „Fish TV” oraz przeszło godzinny film o przygotowaniach i samym tworzeniu płyty. Oglądając DVD musimy uzbroić się w cierpliwość. Ci, którzy byli na jakimkolwiek koncercie Fisha wiedzą zapewne o jego zamiłowaniach krasomówczych. Na DVD jest podobnie. Mówi, mówi, mówi i mówi. Ale daję się z tego wysupłać dość sporo potrzebnych informacji.
Polecam ten album waszemu odsłuchowi. Warto się z nim zapoznać, bo na pewno mocno was zaskoczy i to nie raz

9/10

Irek Dudziński


Dodaj komentarz