FIORLETTA, SIMONE – 2013 – Personalities

FIORLETTA, SIMONE - 2013 - Personalities

1. Ascent
2. Your Grit Is My Reason Of Life
3. Waiting To See You Again
4. April 14th 2010
5. Bottom Line
6. Thirty
7. Unconditional Love
8. Doctor Jekyll And Mister Hyde
9. To The Station
10. In Time Of War
11. You And I

Rok wydania: 2013
Wydawca: Lion Music
https://www.facebook.com/fiorlettasimone


Instrumentalna muzyka nie jest dla wszystkich. Są jednak artyści, którzy pewną mentalną granicę potrafią zatrzeć przy pomocy instrumentarium. Moim zdaniem należy do nich Simone Fiorletta. W jego utworach zawsze znajduję pewną piosenkową lotność, mimo że przestrzenie tradycyjnie zarezerwowane dla wokalistów wypełniają u niego misternie budowane partie gitary solowej.

Włoski gitarzysta znany również z przygody w progmetalowym Moonlight Comedy raczy nas kolejnym krążkiem instrumentalnym, a do współpracy zatrudnił kilku gości, których nazwiska są w stanie zagwarantować większe zainteresowanie produkcją, a i pewnie dodać walorów akustycznych. Wśród kilku zaproszonych gości mnie najbardziej elektryzują nazwiska: John Macaluso (Yngwie Malmsteen / James Labie / ARK) i Andrea De Paoli (Labyrinth).

Płyta „Personalities” przynosi nam wielowarstwową muzykę gitarową, gdzie na wyraźnej sekcji – soczystych bębnach i miło dudniącym basie, Fiorletta tańczy po gryfie. Czaruje swoją grą, ale nawet we fragmentach gdzie wyraźnie popuszcza wodze fantazji i graniczy z improwizacją, czy technicznymi przechwałkami, potrafi zrobić to z gracją i wdziękiem, który sprawia, że możemy mu wybaczyć pozorne zadufanie. Klawiszowe tła umacniają jedynie wrażenie obcowania z regularnym albumem, a nie kolejną płytą gitarowego wymiatacza. W kolejnych utworach znajdziemy masę przyjemnych melodii, które potrafią zagościć w pamięci i sprawić, że chętnie wracamy do albumu. Moim faworytem jest „Unconditional Love”, który ukazuje nam zarówno „wyczesane” solówki jak i płynące spod palców melodie… W pamięci na długo pozostaje akustyczny patent wieńczący album. Mniej przepadam za radosnym funkowym podejściem, ale nawet takowe w „Doctor Jekyll And Mister Hyde” ma swój urok (tu z kolei basowe solo wymiata), natomiast utrzymany początkowo w takim klimacie „In Time Of War” rozwija się nieco w innym kierunku i finalnie nie drażni. Jeśli w poprzednim zdaniu wyczuliście nutę czepialstwa, podążę tym tropem i wymienię „To The Station” budowany właściwie na solowej galopadzie jako jeden z najmniej lubianych przeze mnie utworów. Jest chyba najbardziej jazzowy, a przytoczony rytmiczny standard, trochę się nie klei.

Najczęściej wśród ulubionych artystów solowych wymienia się wielkich sceny, ale jeśli dacie szansę włoskiemu wykonawcy – jestem przekonany, że wielu z was dołączy go do grona ulubionych gitarzystów. Oprócz techniki i zmysłu kompozycyjnego, Simone udowadnia i tym razem, ze ma to „coś”. A swoją muzykę konstruuje w ten sposób, że nie nuży słuchaczy nie przywykłych do płyt instrumentalnych.

Dla mnie kontakt z muzyką Simone Fiorletty to nie pierwszyzna, jednak jeśli nie znacie poprzednich płyt, ten album może was mile połechtać. To nie jest zwykły kolejny solowy album. To kolejny bardzo dobry album w tegorocznym kalendarzu. Może i z butów mnie nie wyrwało (bo i oczekiwania miałem spore), ale sznurówki już poluzowane – jak najbardziej 😉

8/10

Piotr Spyra

Dodaj komentarz