1. Wandering… Searching…
2. The Lot of Emptiness
3. The Word
4. God’s Place is on the Cross
5. Sick Earth
6. The Dark Pit of Absurdity
7. The Song of the Leper
8. Lunar Onlooker
9. The Whirl Ends Where it Began
10. Black Tears (Edge Of Sanity cover)
Rok wydania: 2016
Wydawca: Metal Scrap Records, Another Side Records
https://www.facebook.com/Fausttophel-565026126937125/
Podobnie jak książek, ponoć nie powinno się oceniać płyty po okładce. Cóż… postąpiłem zupełnie brew mądrościom ludowym, gdy w ręce wpadł mi drugi album, chyba mało znanego u nas, ukraińskiego Fausttophela „…santa simplicitas…”, którego nazwa zdaje się być inspirowana dramatem Geothego.
Intrygująca nazwa trzeba przyznać. Dość ciekawa i nawiązująca do tytułowego okrzyku Jana Husa okładka, nietuzinkowe logo, w środku zaś teksty spisane zarówno cyrylicą jak i językiem szekspirowskim. Do tego tło zdobione rogatym jegomościem w kryzie, zdają się sugerować, że na płycie nie będzie sielskich klimatów.
A jakże… to na wskroś dobry, klasyfikowany jako „melodic black metal” album. Składa się z dziesięciu, niekiedy dość przeciwstawnych, utworów, okraszonych klawiszowym akompaniamentem, z czego pierwszy, mający formę ekspresywnej deklamacji, stanowi wprowadzenie do albumu, pozostałe zaś to dość niebagatelne i zróżnicowane, a przede wszystkim ciekawe kompozycje. Począwszy od soczystych black metalowych strzałów, jak „The Lot Of Emptiness” czy chociażby „The Word”, utrzymywanych w klimacie Cradle Of Filth czy Dimmu Borgir, poprzez konkretne ciosy w postaci krótkiego death metalowego „God’s Place Is On The Cross” czy muzycznie mogącego kojarzyć się z klimatem Machine Head utworu „Lunar Onlooker”.
Po solidnych dawkach szaleństwa, następują momentami niejako chwile wytchnienia w postaci nieco wolniejszych, lecz równie potężnych i mrocznych utworów w postaci „Sick Earth” czy epickiego „The Whirl Ends Where It Began”, przesiąkniętego klimatem onirycznego mistycyzmu, potęgowanego chóralnym śpiewem cierpiętników, niejako wieńczącego „…santa simplicitas…”. Niejako, gdyż na koniec Fausttophel, serwuje nam swoją, nawet udaną trzeba przyznać, interpretację „Black Tears” szwedzkiego Edge Of Sanity.
To dobry i ciekawy album. Choć różnorodny, to jednak na tyle spójny i intrygujący, że absorbuje uwagę słuchacza lubującego się w mrocznych dźwiękach melodyjnego metalu.
7/10
Robert Cisło