FAR PLAIN – 2011 – Human Forbidden

FAR PLAIN - 2011 - Human Forbidden

1. Until the Sun Goes Down
2. World’s a Rotten Apple
3. Live Stronger
4. D.H.V
5. Butterflies Take Their Time
6. I’ve Burnt the Letter
7. Orgasmic Junky
8. Tired
9. These Sins Are Mine
10. One More Crush
11. Distance In Your Eyes
12. Tired (Electric Version – Bonus Track)

Rok Wydania: 2011
Wydawca: New Genesis
http://www.myspace.com/farplain


W notce wydawniczej napisano, że nowy album Francuzów to miks alternatywnego rocka, power-grunge’u i metalu. Jako, że drugie z tych określeń było dla mnie słodko/kwaśne, z jednej strony dość sugestywne z drugiej jednak intrygujące, podszedłem do albumu z pewną dozą nieśmiałości…

Przyznaję, nie wspomnieć o fascynacjach FAR PLAIN muzyką rodem z Seatle byłoby sporym niedopowiedzeniem. I paradoksalnie mimo, że nie przepadam za gatunkiem, albumu „Human Forbidden” słucha się wyśmienicie. Bo niby jest pewien gęsty klimat i ciągnące się charakterystycznie melodie, ale całość brzmi ciężko i soczyście. Utwory jeszcze bardziej zyskują przy zastosowaniu brzmień akustycznych. Bez dwóch zdań – mamy do czynienia z płytą inspirowaną gatunkiem, jednak podaną w nowoczesny sposób.
I mimo, że nie zabrakło typowych patentów, jak przesterowania wokali, czy też ewidentnych technicznych zapożyczeń, tej płyty słucha się z przyjemnością. Cała otoczka schodzi nieco na bok w zestawieniu z masą świetnych melodii. W przeciwieństwie do płyt sprzed piętnastu lat, tu nie zabrakło pozytywnego wydźwięku w liniach melodycznych. A całość podana jest z nieco cięższymi gitarami rytmicznymi. Jednak trzeba zaznaczyć, że nawet w utworach bardziej metalowych brzmienie jest „bardzo amerykańskie”.
Moim faworytem na płycie jest jednak krótki i spokojniejszy utwór „Tired” – akustyczny i podszyty smykami, z kapitalnymi wokalizami. Świetny kandydat na radiowy hicior! (tym bardziej, że na koniec jako bonus została dodana wersja elektryczna – cymes!)
Kolejnym moim ulubieńcem jest One More Crush, jeszcze bardziej orkiestralny i bardziej pompatyczny… bardziej rozbudowany i ambitny.
Ponad przeciętność wybija się również The Distance In Your Eyes, niby ciężki jak walec, ale z bardzo urozmaiconymi partiami perkusji i fenomenalnym motywem akustycznym w stylu flamenco – rewelacja!

Zatem czy to ciężki rocker, czy ciągnący się jak gęsty olej wydobyty dopiero co z szybu na pustyni kawałek, czy też utwór wolniejszy – w ciemno skojarzycie produkcję z brzmieniami zza oceanu.
I choćby szukać dziury w całym, temu materiałowi można odmówić jedynie innowacyjności. Bowiem jest energia, są melodie, brzmienie jak żyleta, imponujący warsztat muzyków, potwierdzany partiami solowymi. Ewidentną koncentrację na grunge’u w kilku kawałkach równoważą nowoczesne rockowe numery i spokojniejsze, wymienione wyżej jako moje ulubione utwory.
Dlatego ocena końcowa to bardzo dobry z minusem. Bo niby to świetna płyta – ale… Polecam sympatykom porządnego rocka i metalu zagranego na amerykańską modłę.

7,75/10

Piotr Spyra

Dodaj komentarz