1. Decadence Dance
2. Comfortably Dumb
3. Rest in Peace
4. It’s a Monster
5. Star
6. Tell me Something I Don’t Know
7. Medley – Kid Ego / Little Girls / Teacher’s Pet
8. Play With Me
9. Midnight Express
10. More Than Words
11. Ghost
12. Cupid’s Dead
13. Take us Alive
14. Flight of the Wounded Bumblebee
15. Get the Funk Out
16. Am I Ever Gonna Change
17. Hole Hearted
Rok wydania: 2010
Wydawca: Frontiers Records
Na początku lat dziewięćdziesiątych minionego stulecia trudno było nie
znać ballady „More Than Words”. Akustyczną „pościelówę” niemal na
okrągło grały stacje radiowe, zaś klip regularnie leciał w MTV (wtedy
jeszcze nazwa Music Television miała rację bytu…). Ta w sumie banalna,
choć urocza kompozycja wywindowała do czołówki list sprzedaży płytę
„Pornograffitti” oraz uczyniła z Extreme gwiazdy światowego formatu.
Zarazem stała się swego rodzaju przekleństwem dla tego amerykańskiego
kwartetu…
Problem Gary’ego Cherone’a, Nuno Bettencourta i spółki polegał na tym,
że „More Than Words” (oraz kolejny hit z tej samej płyty, czyli „Hole
Hearted”) były średnio reprezentatywne zarówno dla całości repertuaru,
jak i ambicji artystycznych Extreme. Na kolejnym – wydanym w 1992 roku –
krążku „III Sides To Every Story” muzycy spróbowali zerwać z
wizerunkiem speców od miłosnych ballad, ale mimo doskonałego repertuaru,
na miarę najlepszych dzieł Dream Theater i Queensryche – polegli pod
względem komercyjnym. Cóż, masowa publiczność oczekiwała kolejnego „More
Than Words”, a nie rozbudowanych, wielowątkowych kompozycji, nagranych z
udziałem orkiestry. Jeszcze gorzej sprzedawał się wydany w 1995 roku
album „Waiting For The Punchline” i rok później Extreme dało sobie
spokój z karierą… Zgoła sensacyjną wieścią było dołączenie Cherone’a
do Van Halen, ale ten mariaż okazał się niewypałem dla obu stron…
Kwartet reaktywował się okazyjnie w następnej dekadzie, ale na dobre
powrócił (z nowym perkusistą) dopiero w 2008 roku albumem „Saudades de
Rock” i promującą go trasą koncertową. Wydany niedawno podwójny album
„Take Us Alive” (materiał dostępny jest także w wersji DVD) dokumentuje
jeden z występów jakie Extreme dało w ramach tego tournee. Występ
wyjątkowy, bo zarejestrowany w Bostonie, mieście, które uchodzi za
kolebkę zespołu.
Czy jest to również koncert wyjątkowy pod względem muzycznym? Tutaj mam
już pewne wątpliwości. Znamienne, że najwięcej utworów w setliście
pochodzi z właśnie ze wspominanych wyżej „Pornograffitti” (pięć) oraz
najnowszej w dyskografii (cztery). Mam wrażenie, że grupa poszła tu
trochę na łatwiznę. Czyżby wciąż wierzyła, że dzięki sięganiu po
najpopularniejsze kawałki powrócą lata (komercyjnej) świetności?
Szkoda, że z genialnej „III Sides…” zagrała (nomen omen) tylko trzy
utwory. Całe szczęście, że wśród nich znalazł się „Am I Ever Gonna
Change”, który kładzie na łopatki pozostałe kompozycje z tego kompaktu.
Bardzo dobrze wypadł też „Tell Me Something I Don’t Know” z
niedocenianej płyty „Waiting For The Punchline”. Debiut z 1989 roku
reprezentują natomiast rozbudowany „Play With Me” oraz wiązanka trzech
kawałków „Kid Ego – „Little Girls” – „Teacher’s Pet”.
Poza tym mamy obowiązkowy zestaw największych przebojów grupy z „More
Than Words” na czele, które tutaj rozrosło się do ponad siedmiu minut.
Czy trzeba dodawać, że publiczność zebrana w prestiżowym klubie „House
of Blues” urządziła sobie karaoke z zespołem?
Extreme zawsze byli świetnymi instrumentalistami i tego waloru nie
zatracili ani trochę. Co do Cherone’a to czasem słychać już, że minęły
dwie dekady od największych sukcesów grupy. Niestety obraz całości psują
nowe kawałki z „Saudades De Rock” (z wyjątkiem klimatycznego „Ghost”).
Singlowy „Star”, który swego czasu skutecznie zraził mnie do come backu
Amerykanów, również na żywo prezentuje się topornie, a obrazu nędzy i
rozpaczy dopełnia koszmarny refren. Z kolei trzymany w stylu country
„Take Us Alive”, po prostu lepiej pominąć milczeniem… Może ten
zasłużony zespół powinien „na żywo” przypominać już tylko swoje
klasyczne kompozycje i dać sobie spokój z nagrywaniem nowych rzeczy? No
chyba, że będzie ich jeszcze stać na taki wzlot jak na „III Sides…” A
na razie, za „Take Us Alive” stawiam…
6,5/10
Robert Dłucik