1. Innertia
2. Harmony Of The Spheres
3. Gravity
4. Shoot For The Sun
5. Incarnate
6. No Shelter
7. Amorphous
8. Origin Of Decay
9. Multiversal
10. Thunderbird
11. Ascension
Rok wydania: 2018
Wydawca: Exlibris
https://exlibrisband.bandcamp.com/
Moim zdaniem EXLIBRIS para się power metalem z solidnymi hard rockowymi
podwalinami i domieszką progresywną. I o ile wcześniej nieco chętniej
przyporządkowałbym ich w ramy heavy, za sprawą zmiany wokalisty
utwierdzam się w powyższym. Po tym jak poprzedni krzykacz zespołu
postanowił pójść nieco inną drogą i poświęcił się NOCNEMU KOCHANKOWI,
zespół postawił na wokalistę z Finlandii. Riku Turunen, ma wyższy głos,
barwą plasujący się gdzieś w okolicach wokalistów SONATA ARCTICA czy
STRATOVARIUS, co zdecydowanie będzie zaletą dla fanów gatunku, w
wysokich vibrattach z kolei manierą przypomina mi trochę Tobiasa
Sammeta. Przy tym doskonale sprawdza się na żywo, co kilkukrotnie miałem
okazję stwierdzić. Zresztą dzięki temu nowe oblicze EXLIBRIS nie było
dla mnie zaskoczeniem. Powiem więcej, mile połechtany z wypiekami na
twarzy wyczekiwałem nowej płyty.
I nie zawiodłem się. Muzycznie jest porywająco, bywa patetycznie.
Potężne orkiestracje, korelują ciepłymi mięsistymi riffami. Klawisze
bywają instrumentem solowym w iście progresywny sposób, ale i nie
stronią od budowania tła. Kiedy pojawia się brzmienie hammondów,
otrzymujemy wspomniany hard rockowy szlif. Trochę smaczków w postaci
klimatów orientalnych, czystego pianina, czy fxów, dodaje prog
metalowego szlifu. Bywa nostalgicznie, czy melancholijnie ale i
refleksyjnie. Gitary sprawdzają się wyśmienicie zarówno jako instrument
rytmiczny (brzmią świetnie), a i solówki porywają. Sekcja również
zadowala, jest soczyście i dymamicznie, jeśli chodzi o bębny, zaś bas
dudni przyjemnie że aż słychać że grany jest palcami nie kostką.
Wokalizom należy się osobny akapit. Oprócz tego że Riku wprowadził inną
jakość i naprawdę nie tyle wypełnił lukę po poprzedniku, co wziął na
siebie ciężar przechylenia szali gatunkowej w stronę poweru właśnie.
Zwrócę jednak uwagę na głos Daniela Lechmańskiego, który w moim odczuciu
skradł show nawet gościnnemu występowi Krzyśka Sokołowskiego. Były
wokal formacji zaśpiewał w „Multiversal” i jako osoba której ranga na
scenie mainstreamowej wzrosła znacznie, zrobił kolegom sporą przysługę.
Ale Daniel w „Incarnate” i „Ascension” robi klimat (zresztą już na żywo
śpiewając duet w miejsce Toma Englunda zrobił na mnie mega wrażenie).
„Innertia” to album który potrafi wypełnić wasze zapotrzebowanie zarówno
na headbanging, jak i potrzebę przestrzeni. Teksty bywają inspirujące, a
booklet, a właściwie rozkładany digipack, zawiera hasła, cytaty do
każdego utworu. Możemy być więc naprowadzeni na pobudki i przesłanie
które autorzy materiału mają nam do przekazania. Gdzieś po drodze, ale
przede wszystkim we wstępniaku i outro pojawiają się recytacje, czy jak w
przypadku zakończenia płyty przemówienie z „Dyktatora” Chaplina, co
utwierdza w przekonaniu, że zespół liczy na to że tworzy dla człowieka
myślącego.
Wprawdzie przy kolejnych odsłuchach, złakniony czadu bywa że pomijałem
wstępniak i outro, więc zastanawiałem się czy to aby nie elementy
nadmiarowe, ale kiedy płyta dotarła do mnie w wersji fizycznej, z
bookletem, wspomnianymi opisami, jej forma dopełniła zamysł.
Nowe oblicze Exlibris mnie przekonuje. „Innertia” to kapitalna płyta!
9/10
Piotr Spyra