1. Rise
2. Lost
3. Schizofriend
4. Revenge
5. Elm Street
6. Disease
7. 7even
Rok wydania: 2016
Wydawca: –
https://www.facebook.com/ExceptOneOfficial
Dyskografia francuskiego kwintetu jest dość uboga, ale mimo to, mają się
już czym pochwalić. W 2016 roku, własnym sumptem i staraniem zespół
wydał drugą ep-kę „Haunted Humanity” i bynajmniej nie jest to radosna
twórczość spod znaku płaszcza i szpady, lecz 7 konkretnych utworów z
pogranicza metalcore’u i melodyjnego death metalu. Wydawać by się mogło,
że to pełny album, ale płyta trwa tylko 27 minut, a otwiera ją z
przytupem zadziorny i dynamiczny „Rise”, doskonale zapowiadający, co
spotka słuchacza w dalszej części opisywanego wydawnictwa i bynajmniej
nie będą to rzewne ballady.
W zasadzie szaleńczych solówek i nadmiaru blastów na tej płycie też nie
uświadczymy, ale jest ostro i jest brutalnie, jednocześnie bez
szaleństw czy wzbijania się na muzyczne wyżyny, a wszystko to podane w
sposób dość przyswajalny. Utrzymane przeważnie w szybkich tempach utwory
nie są ani przekombinowane, ani przeładowane wydumanymi i urokliwymi
aranżami, prowadzącymi do przerostu formy nad treścią i poczucia
niestrawności. Mimo w miarę różnorodnych składowych tego mini albumu,
całość jest dość spójna, niczym dobrze zblendowany koktajl proteinowy, w
prosty i szybki sposób dostarczający niezbędnych składników. Oprócz
ciekawych i poniekąd melodyjnych kompozycji, jak wspomniany wyżej „Rise”
czy „Elm Street” jest też miejsce utwory wprost toporne, czego
przykładem jest najkrótszy ze wszystkich „Revenge” o riffach prostych i
przetaczających się jak ciężki walec.
W tym żwawo poczynającym sobie paryskim ansamblu, odpowiedzialnym za
„Haunted Humanity”, szczególnie wyróżnia się pani spełniająca się na
etacie wokalistki o dźwięcznym imieniu Estelle, która głosem swym nadaje
intensywności i charakteru dokonaniom kolegów z zespołu. Co prawda
odpowiedzialna jest też za tzw. koncepcję graficzną, ale nie ma co tej
kwestii drążyć, gdyż w przeciwieństwie do zawartości muzycznej oprawa
graficzna w moim odczuciu nie prezentuje sobą nic szczególnego.
Natomiast śpiewając, Estelle się nie oszczędza i radzi sobie na tyle
sprawnie, szastając wściekłym growlem, że niejeden metalowy wokalista
mógłby jej pozazdrościć. Ową wokalną wściekłość uzupełniają we
właściwych momentach w sposób dychotomiczny czyste partie, dodatkowo
wzbogacając prezentowane na niniejszej płycie kompozycje, co najbardziej
zauważalne jest w „Schizofriend” czy „Disease”.
Ze względu na stylistykę w jakiej się poruszają oraz żeńską wokalistykę,
twórczość Except One może przypaść do gustu zwolennikom Arch Enemy, ale
trzeba tu przyznać, że Szwedzi to jednak inna, zdecydowanie lepsza
liga, aczkolwiek przedstawiciele paryskiej sceny mają zadatki by w tej
lidze się znaleźć.
6/10
Robert Cisło