1. Neverday
2. Aeons Of Sadness
3. Soulglass
4. Spring Covered With Snow
5. Shattered Universe
6. The Memories Of A Broken Man
7. Scream Of Silence
8. Just Tired (outro)
Rok wydania: 2016
Wydawca: Metal Scrap Records
http://www.exanimo.com.ua/
Cieszy mnie fakt, że mimo nieciekawej sytuacji, w jakiej od dłuższego
czasu – za sprawą rosyjskiej polityki – znajduje się Ukraina, żyjący tam
ludzie wciąż mają siłę i chęć do tworzenia muzyki. Obok Sunrise,
Conquest (i pewnie wielu innych) egzystuje tam również grupa Ex Animo
obracająca się w nastrojowych rejonach metalu. Sami swoją muzykę
określają mianem doom/dark metal, a czy tak faktycznie jest, dane mi
było skonfrontować przy okazji ich nowego krążka zatytułowanego
„Neverday”.
Muzyka, jaką zawiera drugi album Ex Animo to mieszanka atmosferycznych
odmian metalu z silnym naciskiem na lata 90 – te. To właśnie wtedy tego
typu granie było na topie, choć i teraz zespoły tworzące tego typu
dźwięki mają się całkiem nieźle (np. Leaves’ Eyes, Sirenia itd.). Już
podczas pierwszego odsłuchu można (mniej lub bardziej) poczuć ducha
m.in. takich grup jak The Gathering, Stream Of Passion, Sirrah, Theatre
Of Tragedy, Celestial Season czy Delain. Wobec tego ostatniego,
podobieństwo występuje również pod innym względem. Mianowicie okładka
„Neverday” przypomina ostatnie realizacje twórców „We Are The Others”.
Muzycznie płyta nie jest specjalnie odkrywcza, zespół bazuje w
szczególności na tym, co już wcześniej zostało „powiedziane” przez
innych. Tym niemniej propozycja ekipy z Ukrainy na pewno nie przynosi
wstydu, szczególnie pod względem instrumentalnym (daje się wyczuć
odpowiedni warsztat, technikę). Jeżeli chodzi o same kompozycje, zespół
co prawda stara się w miarę możliwości jak najbardziej je urozmaicać,
ale efekt tego jest różny. Utwory wydają się mało barwne, czasami zbyt
monotonne, a niekiedy aż się prosi o obecność czegoś bardziej
wyrazistego, co na dłużej mogłoby zakotwiczyć w świadomości. Po części
właśnie dzięki temu muzyka może nużyć, czemu z pewnością sprzyja przesyt
ponuro – jednostajnej atmosfery. To największy zarzut wobec „Neverday”,
któremu pod tym względem brakuje życia. Za to pod względem wykonawczo –
brzmieniowym wydawnictwo nie budzi większych zastrzeżeń i to jest
prawdopodobnie największym atutem.
Premierowy materiał posiada dwubiegunowe oblicze; z jednej strony zespół
przemyca deathmetalowe wpływy, gdzie napotykamy growlujące partie
wokalne, a chwilę później próbuje ukoić słuchacza lżejszymi dźwiękami,
przyozdobionymi żeńskimi wokalami. Na całe szczęście wokalistka nie
próbuje naśladować Tarji Turunen, bo kopii byłej wokalistki Nightwish
było/jest całkiem sporo i zdecydowana większość z nich nie wnosi niczego
nowego. Julia Orwell śpiewa po swojemu, nie próbując nikogo naśladować i
to się ceni. Jej barwa nie jest specjalnie charakterystyczna, jednak do
muzyki Ex Animo pasuje jak należy. W jej śpiewie nie znajdziemy oznak
radości, życia, co ma też swoje odwzorowanie w warstwie lirycznej.
Teksty są pesymistyczne, pochmurne – traktują m.in. o zwątpieniu,
zagubieniu, rezygnacji, wewnętrznych rozterkach. Taka też jest ogólna
prezencja albumu – próżno tu szukać ciepła, optymizmu i radości. Zamiast
tego słuchacz zatopi się w nastrojowym mroku, co oczywiście również
niektórym sprawia przyjemność.
Dlatego jeżeli komuś tęskno za atmosferą lat 90 – tych, kiedy to
nastrojowość królowała na metalowej scenie, ten być może doceni
„Neverday”. Płyta nie wnosi raczej nic nowego do gatunku, jednak jej
poznanie może przywoływać wspomnienia, a ogólny efekt robi całkiem
przyzwoite wrażenie. Dla miłośników melancholii z wokalistką na froncie
oraz growlami na drugim planie, Ex Animo może się okazać całkiem ciekawą
propozycją.
6,5/10
Marcin Magiera