1.A Touch Of Blessing
2.Ambassador
3.In The Wake Of The Weary
4.Harmless Wishes
5.Waking Up Blind
6.More Than Ever
7.The Essence Of Conviction
8.Where All Good Sleep
9.Faith Restored
10.When The Walls Go Down
Rok Wydania: 2004
Wydawca: Inside Out
Zawsze będę miał sentyment do albumu „The inner circle”. Był to pierwszy
album Evergrey, który dane mi było usłyszeć. Przyczyniło się do tego
umieszczenie w sieci teledysku do utworu „A touch of blessing”.
Słuchałem tego numeru dziesiątki razy, a oprócz tego zacząłem szukać
innych nagrań zespołu. Na wydanie albumy przyszło mi poczekać kilka
tygodni, ale za to mogłem zaopatrzyć się w wersję digibook, która
koszmarnie niepraktyczna w formie, zawiera 3 dodatkowe utwory,
pochodzące z akustycznego koncertu> W oryginale te utwory znajdują
się na poprzednim albumie „Recreation Day”.
Okazało się że Evergrey nie jest zespołem nowym, i to co mnie tak
urzekło po zdobyciu albumu, okazało się wyrobionym stylem grupy.
Evergrey na albumie „The inner circle” nieco nawet podporządkowuje
własną stylistykę, konceptowi. Zespół generalnie świetnie równoważy
potężne riffy i delikatne motywy pianin. I właśnie na klawisze proponuję
zwrócić uwagę, są elementem bardzo istotnym i wpływają znacząco na
całokształt. Są na albumie nawet chwile gdzie to sekcja i gitary są tłem
dla klawiszy. Tak jak przeważająca część instrumentalnego „When the
walls go down”.
A w przypadku albumu „The inner circle” nastrój melancholii i smutku
jest pogłębiony niełatwą tematyką. Album traktuje o wykorzystywaniu
dzieci przez katolickiego księdza… Temat nie jest łatwy jednak Evergey
postanowił się z nim zmierzyć. Dla samego słuchacza pomocnym elementem
jest notka Toma Englunda dołączona do płyty oraz kilka symbolicznych
grafik załączonych we wkładce albumu.
W każdej niemal wyśpiewanej przez Toma Englunda frazie słychać uczcie,
jakie wkłada w swoją opowieść. Jest smutek, jest żal i rozgoryczenie…
jest i bezsilność. Niektóre fragment Tom wyśpiewuje tak jakby wkładał w
nie całe serce… i za chwile miał zapłakać. A nastrój smutku a zarazem
patosu i przestrzeni udziela się słuchaczowi.
Na klimat wpływają również fragmenty przemówień (kazań), i odgłos płaczu dziecka…
W przypadku „The inner circle” świadomość tego konceptu jest
koniecznością. Tej płyty nie wystarczy, chłonąć jedynie jako muzyki.
Wydaje mi się, że trzeba poświęcić nieco czasu na poznanie i zrozumienie
problemu sygnalizowanego przez Evergrey.
Szwedzi nie są jedynie mistrzami nastroju. Trzeba tu zaznaczyć, że
wszystko co dzieje się na albumie odbywa się w obrębie stylistyki prog
metalowej. Genialne brzmienie i koegzystencja niesamowitych melodii i
potężnych gitar rytmicznych to już znak rozpoznawczy zespołu. W tym
konkretnym przypadku być może postawiono większy nacisk na
współbrzmienie metalowej strony zespołu ze smutnym konceptem – i okazało
się to strzałem w dziesiątkę.
Na albumie nie ma wypełniaczy i słucha się go jak jeden wciągający
utwór. Na wyróżnienie jednak zasłuchują „A touch f blessing”, „More then
ever” i „The essence of conviction”.
Kiedy album „The inner circle” wpadł w moje ręce, słuchałem go wiele
razy pod rząd. Byłem zachwycony… Dość długo nie potrafiłem zdobyć się
na odwagę by zmierzyć się z tą płytą na piśmie. Jedno trzeba przyznać,
pół punktu które odjąłem od kompletu nie jest spowodowane, tym że mogę
cokolwiek zarzucić tej płycie. Okazało się po prostu, że Evergrey
potrafi nagrać jeszcze lepsze płyty i jeszcze doskonalsze kompozycje (że
tylko o poprzednim albumie „Recreation Day” wspomnę).
Jeśli macie zamiar uzupełnić swoją dyskografię o ten świetny album,
zachęcam do zakupu wersji rozszerzonej o dodatkowe 3 utwory… Evergey
akustycznie brzmi rewelacyjnie – uwierzcie!
9,5/10
Piotr Spyra