1. The Masterplan
2. Rulers of the Mind
3. Watching the Skies
4. State of Paralysis
5. The Encounter
6. Mark of the Triangle
7. Dark Waters
8. Different Worlds
9. Misled
Rok Wydania: 2001
Wydawca: Inside Out
Był rok 2001, mniej więcej w tym samym okresie ukazały się na rynku dwie
wyborne płyty, które chyba do dzisiaj cieszą uszy wszystkich
zwolenników progmetalowego grania. Pierwsza z nich to Ark „Burn The
Sun”, druga to oczywiście Evergrey „In Search of Truth”. Cechą wspólną
krążków jest to, że wyróżniają się jeżeli chodzi o kwestie wokalne.
Zarówno Jorn Lande jak i Tom Englund to wokaliści z najwyższej półki,
którzy bez problemu mogą konkurować z takimi rockowymi ikonami jak
chociażby Plant czy Coverdale.
Co więc takiego niezwykłego jest w tej płycie, że po prostu chce się do
niej wracać? Po pierwsze brzmienie charakteryzujące się niezwykła mocą,
która kontrastuje z dużą dozą niesamowitej wręcz, bardzo
charakterystycznej dla Evergrey melancholi. Mimo brzmieniowego ciężaru
jest tutaj miejsce na świetne motywy melodyczne i oczywiście wspomniany
wcześniej doskonały wokal. W porównaniu do pierwszej płyty „The Dark
Discovery”, Szwedzi zrobili w tym względzie niebywały progres. Do dnia
dzisiejszego „In Search of Truth” jest najbardziej lubianą przeze mnie
pozycją z ich dyskografii, każda kolejna potwierdzała klasę zespołu
(może za wyjątkiem kontrowersyjnej „Monday Morning Apocalypse”) ale
chyba nie przewyższała poziomem „In Search of Truth” choć to jest
oczywiście moje subiektywne zdanie.
„In Search of Truth” pozbawiona jest słabych momentów. Znakomity
początek: „The Masterplan” z wspaniałymi gitarowymi motywami oraz
rewlacyjnym brzmieniem klawiszy, majestatyczny „Rulers of The Mind”, z
udanym zwolnieniem w końcówce: wypowiadane przez Englunda jakby szeptem
słowa a po nich genialna solówka i pełne rozmachu symfoniczne
zakończenie. Liryczny, nieco mroczny „State of Paralysis” – tutaj
Englund pokazuje szczególnie swoje walory wokalne. Najbardziej chwytliwa
rzecz na płycie to chyba „The Encounter”, aż chce się wtórować z
wokalistą jego refren. Najdelikatniejszym spośród zamieszczonych na
płycie utworów jest natomiast niezwykle piękny, melancholijny „Different
Worlds”, w którym śpiew Englunda przechodzi momentami wręcz w szloch. I
solidne zakończenie – „Misled”.
Urzeka również okładka: swoim tajemniczym, nieco mrocznym klimatem odpowiednio ilustruje muzyczną zawartość płyty.
Norweski Ark niestety jest już legendą, Szwedzki Evergrey przeszedł próbę czasu i ma się dobrze!
9/10
Marek Toma