1. Bells of Hades 00:28
2. Death Rides this Night 03:37
3. Run for Your Life 03:21
4. Mesmerized by Fire 04:02
5. Take Me Out of this Nightmare 04:59
6. Crystal Suite 03:55
7. Sacrificed 05:35
8. Silent Hour / The Conjugation 06:30
9. Satan 04:00
Rok wydania: 2013
Wydawca: Nuclear Blast
http://enforcer.se/
Zjawisko wylegania, niczym grzyby po deszczu, młodych zespołów grających
rzeczy w klasycznym stylu tzw. renesans thrashu czy heavy metalu pewnie
już nikogo nie dziwi. W ostatnich latach kapel tego typu powstało od
groma, co rzadko idzie w parze z poziomem tworzonych dźwięków. Jednak w
całym tym zalewie naśladowców, klonów, kontynuatorów, tradycyjnie można
znaleźć coś ciekawego. Takim zjawiskiem wartym uwagi jest właśnie
szwedzki (tam chyba klonują muzyków) Enforcer. Nie jest to co prawda
debiutant, bo „Death By Fire” jest ich trzecim krążkiem, ale wciąż można
ich rozpatrywać w kategorii młodego bandu, grającego stare dźwięki 🙂 .
Trzeci strzał Szwedów to nieco ponad pół godziny szybkiej – klasycznej
do bólu – jazdy. Nastrojowe intro, któremu towarzyszą bicia hadesowych
dzwonów być może tego nie zapowiada, ale już otwierający „Death Rides
This Night” nie pozostawia złudzeń, z czym będziemy mieli do czynienia
przez najbliższe minuty. Muzyka, brzmienie, klimat… to wyprawa w lata 80
– te, kiedy królowały tego typu zespołu. A co istotne, powrót do
przeszłości w towarzystwie Enforcer to nie tzw. odgrzewane kotlety.
Zespół świetnie odnajduje się w uprawianej stylistyce, umiejętnie
czerpiąc z klasycznych wzorców. Zespół, co prawda, nie powala
oryginalnością, ale w ich muzyce jest siła, naturalna żywiołowość i
zadziorny pazur. To, co prezentują Szwedzi może przypominać m.in.
dorobek Venom, Mercyful Fate czy Hell (szczególnie wokale), choć
porównań znaleźć można znacznie więcej.
Dużym atutem Enforcer są melodie – mimo surowości, buntu i wściekłości,
zespół nie zapomina o tym, by ich kompozycje miały w sobie to, co wielu
pomija i bagatelizuje. Tutaj praktycznie każda kompozycja posiada
odróżniający, melodyjny refren, a i zwrotki nie są tylko zwykłym
bezpłciowym łojeniem. Pojawiają się również bardziej chwytliwe akcenty
jak choćby amerykańsko brzmiący „Take Me Out Of This Nightmare” (nawet
Alice Cooper nie zhańbiłby się takim kawałkiem). Czasami robi się
ironowo (za czasów Di’Anno), co idealnie obrazuje instrumentalny
„Crystal Suite”. Znowu kolejny (przynajmniej wstęp) przywołuje na myśl
dobre czasy Metallica i gdy już się zawiesimy we wspomnieniach, Olof
Wikstrand wyrywa z zadumy swoim opętańczym głosem przywołując nas do
porządku.
Na koniec Enforcer całkowicie odkrywa swoją mroczną, diabelską naturę –
„Satan” to nie przelewki – tylko co na to pan R. Nowak, czyżby kolejny
pozew?
„Death By Fire” to nie lada gratka na sympatyków klasycznego metalu bez
ściemniania i łagodzenia stylu. Enforcer jest daleki od obecnie
panujących trendów muzycznych. Muzyka nie jest laboratoryjnie
dopieszczona i posiada tzw. zadziory i to również jest jej urok.
Konserwatywność i tradycja pod każdym względem, a komu się nie podoba to
śmierć… śmierć przez spalenie!
8/10
Marcin Magiera