ELDRITCH – 2008 – Livequake

Eldritch - Livequake

CD 1
1. In The House, In A Heartbeat 03:28
2. Why? 03:25
3. The Deep Sleep 03:23
4. Save Me 03:57
5. The Blackened Day 04:55
6. The World Apart 04:32
7. Reverse 05:22
8. Standing Still 04:43
9. Bless Me Now 03:10
10. The Child That Never Sleeps 03:28
11. More Than Marylin 04:59
12. This Everlasting Mind Disease 04:52
13. Silent Flame 05:14
14. Toil Of Mine 03:56

CD 2
1. Fall From Grace 02:04
2. No Direction Home 07:02
3. Heretic Beholder 06:00
4. Scar 05:19
5. Bleed Mask Bleed 04:46
6. From Dusk Till Dawn 05:55
7. Nebula Surface 06:33
8. Ghoulish Gift 06:18
9. Lord Of An Empty Place 06:56
10. Incurably Ill 06:59

DVD
Set j/w
+ teledyski
+ wywiady
+ Eldritch w USA (dokument)

Rok Wydania: 2008
Wydawca: Limb Music


Wrzuciłem pierwszy krążek do odtwarzacza… wysłuchałem 10 utworów, po czym odpaliłem DVD.
Po pierwszych zapowiedziach od razu można poznać, że to ten sam materiał. Paradoksalnie, na DVD wydaje się brzmieć lepiej.
Kiedy koncert dobiegał do końca, w mojej głowie już formowały się tezy do recenzji. Kawał porządnego łojenia. Bardzo dobra jakość obrazu i dźwięku, realizacja na wysokim poziomie… na wiele kamer. Niestety bez dodatkowych smaczków. Ot wyszedł zespół i zagrał w średniej wielkości klubie. Już w moich myślach formułowałem zdania w których ponownie chciałem ubolewać jak to szkoda, że Eldritch zarzucił bardziej progresywną drogę i nie postarał się o klawiszowca…
Chciałem nawet napisać, że w normalnych warunkach nowe aranżacje byłyby dla fanów nie lada gratką… byłyby, gdyby nie zostały wydane wznowienia starszych albumów z bonustrackami, którymi były właśnie nowe aranżacje utworów… I gdzieś na ubolewaniu nad brakiem klawiszy chciałem mieć punkt zaczepienia do narzekania.
Tylko… kurcze coś szybko kończy się ten koncert… są przecież 2 dyski audio, a tu 50 minut i koncert, się kończy?

To czym zaczyna się utwór 15 na DVD, czyli elektroniczne intro – połechtało mnie i rozbudziło nadzieję. Kiedy Terrence Holler powiedział publiczności, aby przywitła Eldritch sprzed 10-15 lat, uradowany stwierdziłem, że zespół zagra z klawiszowcem! Kiedy na scenę wkraczał wysoki osobnik – mimo zmiany fryzury od razu rozpoznałem w nim Olega Smirnoffa. Od tego momentu moje nastawienie do tego wydawnictwa zmieniło się diametralnie.
Tak więc tak naprawdę na DVD mamy 2 sety, które są w postaci audio podzielone na dwa osobne krążki. Hmm – to chyba wystarczający powód aby chcieć nabyć taką właśnie wersję.
W przypadku drugiego setu mamy do czynienia 7 utworami z albumu El Nińo (w tym jeden, który na albumie był utworem bonusowym), 2 kawałki z Headquake i 1 z Seeds of Rage.
Zestawienie nieco zaskakujące… Tym bardziej, że pierwsza część setu zawierała utwory nowsze – z czasów bezklawiszowych. Nawet po tytule wydawnictwa można by spodziewać się procentowo większy udział utworów z Headquake.
Nie wiem, czy te dwa koncerty odbyły się od razu, faktem jest, ze zespół zaprezentował się w doskonałej formie.

Jako mankament realizacji DVD wymienię niezbyt płynne przechodzenie tracków tam gdzie coś było wycinane. Obecna technika pozwala takie rzeczy zatuszować – w tym przypadku komuś się nie chciało. Materiał zagrany jest świetnie. Bez byków, czysto i co ważne – nie zmęczył się wokalista. Mimo to słabo wyczuwalny jest klimat koncertu. Wprawdzie słychać brawa i owacje, jednak kiedy Holler próbuje namówić publiczność do krzyków czy zaśpiewania refrenu… wówczas nikogo nie słychać poza gitarzystą, który śpiewa chórki.
Z kolei gratką dla fanów będą załączone jako materiał bonusowy teledyski i wywiady!
No! po to się w końcu kupuje takie DVD, nie tylko dla zarejestrowanego koncertu.
Zespół wykonał ukłon w stronę nowych fanów, ale i uhonorował starszych sympatyków – więc jest to wydawnictwo, przeznaczone dla fanów jakiegokolwiek okresu twórczości Eldritch.
Mam cichą nadzieję, że to zwiastun powrotu grupy do korzeni… ale nawet jeśli miałby być to koncert jednorazowy. Dziękuję, grupie za to, że pamięta również o starszych fanach.
W dodatkach znajdziemy oprócz teledysków i wywiadów 1,5 godzinny dokument z wyprawy Eldritch do Stanów… niestety procentowo, nieco mało w nim fragmentów koncertów.

Piotr Spyra

Dodaj komentarz