01. Intro: Il Est Cinq Heures, Paris S’Éveille
02. I Only Want You
03. Don’t Speak (I Came To Make A Bang!)
04. So Easy
05. Complexity
06. Whorehoppin’ (Shit, Goddamn)
07. I Love You All The Time
08. Cherry Cola
09. The Reverend
10. Got A Woman
11. I Got A Feelin’ (Just Nineteen)
12. Stuck In The Metal
13. Miss Alissa
14. I Like To Move In The Night
15. Secret Plans
16. Wannabe In L.A.
17. Bag O’ Miracles
18. Save A Prayer
19. I Want You So Hard (Boy’s Bad News)
20. Speaking In Tongues
Rok wydania: 2017
Wydawca: Eagle Vision
http://eaglesofdeathmetal.com/
13 listopada 2015 roku, zespół dowodzony przez Jesse Hughesa znalazł się
w centrum zainteresowania mediów. Niestety powody były pozamuzyczne…
Koncert Orłów Death Metalu stał się jednym z celów pamiętnych ataków
terrorystycznych w stolicy Francji. W klubie Bataclan zginęło 89 osób…
Nieco ponad rok później, grupa powróciła do Paryża. W inne miejsce i w
nieco innym składzie.
Jeśli chodzi o skład to Orłów wzmocnił tym razem Josh Homme (nie było
go podczas feralnego listopadowego wieczoru). Lider Queens of The Stone
Age gra tutaj na perkusji. Nie sam i nie we wszystkich utworach…
Partie bębnów to w ogóle ciekawa sprawa podczas tego koncertu. W
składzie jest bowiem również koncertowy pałker EODM Julian Dorio.
Panowie często grają razem, ale bywa i tak, że Homme dośpiewuje tylko
chórki, albo jara szlugi, z drugiej strony – Dorio akurat przegląda
gazetę, gdy pałeczki przejmuje sławniejszy kolega…
Palmę pierwszeństwa dzierży oczywiście Jesse Hughes. Nie jest może
najwybitniejszym wokalistą planety Ziemia, ale gaduła i showman z niego
pierwszorzędny. Bywa dosadny (jak to on…), ale nie brak też hołdu dla
ofiar listopadowego zamachu.
Muzyka? Jest wszystko co, powinno znaleźć się w setliście koncertu
EODM. Jest punkowo, stonerowo, rockandrollowo, nie zabrakło przeróbki
„Save A Prayer” Duran Duran… Inna sprawa, że mnie osobiście w którymś
momencie propozycje zespołu zaczęły zlewać się w magmę. Jasne, doceniam
surowość i prostotę, ale czasem brakuje tego czegoś, co sprawia że
utwory stają się wyjątkowe. Może w tłumie na koncercie, w bezpośrednim
kontakcie z muzyką zespołu takie detale by mi nie przeszkadzały, ale na
kanapie przed telewizorem jakoś nie urwało mi czterech liter.
Osobna kwestia to dodatki. Dlaczego wybrano akurat trzy kawałki z
koncertu w Los Angeles? Tylko Hughes i wydawca raczą wiedzieć.
Zwłaszcza, gdy ma się do wykorzystania chociażby wspólny występ U2 i
EODM w Paryżu… Takie smaczki podniosły by z pewnością wartość tego
wydawnictwa.
Robert Dłucik