1. Complexity
2. Silverlake (K.S.O.F.M.)
3. Got a Woman
4. I Love You All the Time
5. Oh Girl
6. Got the Power
7. Skin-Tight Boogie
8. Got a Woman (slight return)
9. The Deuce
10. Save a Prayer (Duran Duran cover)
11. The Reverend
Rok wydania: 2015
Wydawca: Downtown Recordings
https://www.facebook.com/eaglesofdeathmetal
Może to górnolotne stwierdzenie i nie każdy musi się z nim zgadzać, że
Josh Homme to muzyczny Król Midas – w czymkolwiek macza palce to
wychodzi album przynajmniej przyzwoity. Zazwyczaj mamy jednak do
czynienia z czymś znakomitym (płyty Kyuss i Queens of the Stone Age to
już klasyka rocka). W przypadku jego pobocznego projektu Eagles of Death
Metal, w którym współpracuje z Jessem Hughsem, bywało różnie. Części
nie podobała się jajcarska otoczka, dla innych nie było to zbyt
odkrywcze. Jeśli nadal istnieje ktoś taki, co tak uważa, to po
wysłuchaniu „Zipper Down” szybko powinien zmienić zdanie.
Praktycznie nic się nie zmieniło. Nadal lubią zrobić coś mniej
poważnego, wciąż czerpią garściami z garażowego rocka przełomu lat 60/70
oraz „pustynnej” twórczości Homme’a, ale robią to po swojemu i przy
okazji lepiej niż na poprzednich płytach. Orły Death Metalu po długiej
nieobecności (siedem lat to szmat czasu) powracają z materiałem, który –
po prostu – skopie wszystkim tyłki. Szybko (tylko 35 minut muzyki), ale
konkretnie – bez zbędnych wypełniaczy, co jest godne podziwu.
Tak jak otwierający „Complexity”, który można śmiało nazwać bezczelnie
przebojowym numerem. Prosto i do celu bez oglądania się na współczesne
trendy – sprawdzona recepta, której muzycy Eagles of Death Metal na
„Zipper Down” się trzymają. Następny „Silverlake (K.S.O.F.M.)” to
podobny kaliber. Energetyczny numer przy okazji zaśpiewany dość
dziwacznie. Frakcję, gdzie dominuje żart, reprezentują ponadto „Got the
Power” (w szczególności zwariowany początek), szybki „Got a Woman” z
chórkami w refrenie i klaskaniem zarazi każdego dobrą energią, a także
40-sekundowa repryza tego ostatniego. Kwestię dowcipu zamyka z kolei
okładka. Może i tandetna (mnie się tam akurat podoba), ale idealnie
wpisująca się w konwencję, do której przyzwyczaili nas muzycy. Wróćmy
jednak do muzyki. W „I Love You All the Time” możemy dosłuchać się
późnych Beatlesów, ale utwór jednocześnie mógłby spokojnie znaleźć się
na „…Like Clockwork”, ostatnim QOTSA. Psychodelicznie (również bardzo
queensowo) robi się przy okazji „Skin-Tight Boogie”, gdzie wokalnie
wspomaga chłopaków pewna dziewczyna. Całość jest tak naprawdę bardzo
równa, ale na osobną pochwałę zasługuje przeróbka „Save a Prayer” z
repertuaru Duran Duran. Przefiltrowali na swój sposób jedną z
najpiękniejszych ballad i wyszło im coś w klimacie Desert Sessions. Taka
mała wisienka na torcie.
Podobno żart bawi odbiorcę tylko za pierwszym razem. W przypadku
muzycznej odmiany ta zasada nie do końca się sprawdza. Udowadniają to
Eagles of Death Metal, którzy nagrali imprezową, przebojową i po prostu
świetną płytę. Zapraszając po raz kolejny słuchaczy do ich zwariowanego
świata. „Zipper Down” ma się ochotę słuchać bez końca. Szczególnie
teraz. W okresie, gdy powolutku zbliża się do nas mniej „pustynna”
pogoda. Na jesienno-zimową chandrę jak znalazł.
8,5/10
Szymon Bijak