1. Shooting Star 4.19
2. To Lose the Sun 5.53
3. Mankind is a Lie 4.17
4. Everlasting Tranquillity 4.04
5. Reversing Time 4.11
6. Black Water 6.33
7. Mountain of Judgement 1.45
8. Mountain of Joy 4.26
9. World Beyond These Walls 3.53
10. Transcending Miracle 6.16
Rok wydania: 2008
Wydawca: AFM Records
Nie ukrywam, że czekałem na ten album. Śledziłem od jakiegoś czasu
wieści na stronie zespołu i na Myspace. Skąd wzięło się moje
zainteresowanie? Otóż dane było mi poznać Dreamtone już za sprawą albumu
„Sojourn”, który bardzo mi się spodobał, jednak miałem do niego pewne
zastrzeżenia. Dotyczyły one głównie wokali i produkcji albumu. W samej
muzyce jednak upatrywałem sporego potencjału a nawet zauważałem zalążek
własnego stylu.
To na co na pewno każdy zwróci uwagę na „Reversing Time”, to gościnne
występy. Na albumie pojawili się: Hansi Kürsch (BLIND GUARDIAN), Tom
Englund (EVERGREY), Mike Baker i Gary Wehrkamp (SHADOW GALLERY).
Oczywiście występy gości są bardzo fajnym smaczkiem i umilają
słuchaczowi obcowanie z albumem, na szczęście jednak nie wpływają
znacząco na styl grupy. Przypuszczam, ze każdy, kto słyszał wcześniejsze
utwory Dreamtone wychwyciłby charakterystyczne elementy nawet w
utworach w których śpiewa Hansi, Mike, czy Tom. Muszę od razu przyznać,
że na całym albumie jest więcej utworów, które idealnie pasowałyby do
wokaliz Kursha. Natomiast w utworze w którym wystąpił, pojawia się w
nieco innym charakterze niż jesteśmy przyzwyczajeni, jego wokalizy nie
są tak wysokie, lecz nieco bardziej mroczne… Niewątpliwie takie
podejście do tematu przez Dreamtone należy zaliczyć na plus.
Jeśli już o wokalizach mowa, które na tak złożonym albumie stanowią
istotną część, to muszę powiedzieć, że Dreamtone sprostał moim
oczekiwaniom. Otóż maniera wokalna Oganalpa Canatana poprawiła się
znacznie. Z kolei głos Iris Mavraki kojarzy mi się z miksem Marie
Brennan (Clannad) i znanej z występów w zespole Luci Turilliego-
Rannveig Sif Sigurdardottir. W manierze wokalnej Iris nie przeszkadza
ani dziwne opanowanie języka angielskiego, ani szczególne vibratto.
Na albumie nie zabrakło też elementu, który cenię sobie w albumach
konceptualnych – otóż budowania fragmentów różnych utworów na kanwie
motywu przewodniego… Trzeba przyznać, że to znany patent, ale melodia
śpiewana raz przez Iris, to przez Hansiego a później przez Oganalpa
sprawdza się wyśmienicie…
Płyta naszpikowana jest przyjemnymi dla ucha melodiami jak i ciekawymi
smaczkami. Nie zabrakło również elementów orkiestry symfonicznej… pod
koniec zaskoczeni zostaniemy nawet dźwiękami saksofonu.
Najważniejsze przy tym jest to, że mimo sięgnięcia przez Dreamtone po
tak wiele środków wyrazu, ani przez chwilę nie doświadczamy uczucia
przesytu, nie odnosimy wrażenia, że zespół przekombinował. Utwory
zaaranżowane są po mistrzowsku!
W zasadzie o ile na Sojourn można było w muzyce Dreamtone na siłę
upatrywać elementów wzorowanych na Dream Theater, w przypadku Neverland
zespół poszedł nieco w epickie klimaty zarezerwowane dla Blind
Guardian…
Jeśli już porównuję nowy album do wcześniejszej twórczości tureckiego
zespołu, trzeba stwierdzić, że produkcja „Reversing Time” bije na głowę
brzmienie wcześniejszych albumów grupy.
Dreamtone udało się skomponować naprawdę dobry album, a dzięki
zaproszonym gościom na pewno zwrócą na siebie większą uwagę i będą mogli
powalczyć na europejskiej (i nie tylko) scenie prog/powerowej. I mimo,
że rock opery stają się zjawiskiem coraz bardziej powszechnym a do tego
nikogo nie dziwią już gościnne występy znanych artystów – polecam wam
album Neverland „Reversing Time”.
Trafi on w gusta zarówno zwolenników dźwięków progresywnych jak i fanów bardów biegających w rajtuzach 😉
Album zyskuje w moich czach (uszach) z każdym przesłuchaniem, jestem
przekonany, że tak będzie i w Waszym przypadku. Zachęcam do
przesłuchania próbek na Myspace, jednak muszę zaznaczyć, ze album
zyskuje wiele jako całość.
9/10
Piotr „Piospy” Spyra