1. The Game
2. Tomorrow’s Kings
3. No More
4. Three Hammers
5. Symphony Of The Night
6. The Sun Is Dead
7. Defenders
8. Extraction Zone
9. City Of Gold
10. Ring Of Fire
Rok wydania: 2014
Wydawca: earMUSIC
http://www.dragonforce.com/
Nowego wydawnictwa torpedowych power metalowców z DragonForce
wyczekiwałem ze sporym zniecierpliwieniem i towarzyszącym temu
zaciekawieniem. Po smakowitym „The Power Within” oraz jego konfrontacją
na żywo, byłem ciekaw, co tym razem upichci brygada z Londynu. Teraz już
wiem, że Anglicy poradzili sobie wyśmienicie, a ich nowy materiał kopie
jak trzeba!
„Maximum Overload” to także potwierdzenie słuszności decyzji, odnośnie
przyjęcia na stanowisko wokalisty Marca Hudsona. Wraz z jego
pojawieniem, zespół nabrał wiatru w żagle i płynie przed siebie z
zawrotną prędkością pokazując, że DragonForce oprócz wyścigowego tempa i
kaskad milionów dźwięków, ma do zaoferowania o wiele więcej. Tym czymś
są po prostu wyborne metalowe kompozycje. Już na wstępie udowadnia to
singlowy „The Game” z drapieżnymi wstawkami wokalnymi, do którego
powstał okazały teledysk. Kompozycja mimo bardziej nowoczesnego
usposobienia zawiera wszystko to, z czego zasłynął DragonForce. Poprzez
tsunami prędkich dźwięków, wylewają się na nas gęste podziały rytmiczne,
szybkie gitary oraz melodyjne motywy, których tym razem zdaje się być
jeszcze więcej i co istotne są one jeszcze bardziej charakterystyczne,
przemyślane. Chodzi o to, że poszczególne kawałki mają wyraziste linie
melodyczne, przejrzyste, chwytliwe refreny pozwalające na swobodną
odrębność, nieskrępowane rozróżnienie na tle intensywnej całości. W
przeszłości, w tej materii zespół nigdy nie był tak zdecydowany.
Potwierdzeniem tego jest kolejny „Tomorrow’s Kings” – prawdziwy
majstersztyk, a refren po prostu powala. Jego motyw przewodni
niejednokrotnie kołatał mi w myślach i nie odstępował przez dłuższy
czas, niczym irytujące komary w letni wieczór (tyle, że w tym przypadku
prześladowanie było zgoła odmienne w skutkach 😉 ).
Również następny „The Game” nie ustępuje wyśmienitemu poprzednikowi – i
tym razem zespół oddaje w nasze ręce numer, który głęboko zapada w
pamięć. Oba kawałki powinny zasłużenie zagościć w koncertowej rozpisce
setowej (taką mam przynajmniej nadzieję).
Jednak nie samą szybkością żyje człowiek. Za moment mamy okazję usłyszeć
iście metalowy hymn w postaci „Three Hammers”. Utwór od razu przywołuje
na myśl – szczególnie pod względem atmosfery – „Cry Thunder” z
poprzedniej płyty. Coś mi się wydaje, że i ten numer na stałe zagości
podczas koncertowych wojaży DragonForce – nie ma się czemu dziwić, bo na
żywo ten utwór zapewne sprawi się wyśmienicie!
Chwilę później przy okazji szybszego „Symphony Of The Night” zespół
powraca na utarte szlaki. Jednak tym razem pozawala sobie na
ornamentację w postaci barokowych patentów, które nadają kompozycji
nieco odmiennego oblicza. To pokazuje, że twórcy „Inhuman Rampage” nie
są zamknięci w sterylnej klatce i kiedy tylko mają ochotę, zapuszczają
się w nieco odmienne rejony stylistyczne. Potwierdzeniem tego jest także
kolejny „The Sun Is Dead” utrzymany w średnim – jak na DragonForce –
tempie. Kompozycja wydaje się być bardziej heavy, a sam refren wprowadza
baśniową atmosferę. W tym miejscu wyczuwa się umiejętność tworzenia
złożonych, rozbudowanych kompozycji z ciekawymi rozwiązaniami
instrumentalnymi (fajnie zaaranżowane motywy pod gitarowe solówki).
Kolejne „Defenders” oraz szybszy od niego „Extraction Zone” pokazują, że
mimo zielonego światła dla nowości/eksperymentów, zespół nie zamierza
zrezygnować ze sprawdzonych rozwiązań i charakterystycznych dla siebie
motywów, a to też cieszy. Co istotne i tym razem brygada z Londynu
zadbała o małe urozmaicenia, jakim niewątpliwie jest (początkowo
infantylny) motyw pod fachowe solo w „Extraction Zone”.
Zwieńczeniem całości są; udany „City Of Gold” o typowej dla zespołu
prezencji, jak również intensywna przeróbka słynnego przeboju Johnny’ego
Casha „Ring Of Fire”, który udowadnia, że również z dorobkiem innych
artystów Anglicy radzą sobie wyśmienicie.
Cóż jeszcze można dodać? Na pewno trzeba wspomnieć o wersji rozszerzonej
– tym razem warto wykrzesać więcej grosza na wersję limitowaną. Wówczas
dodatkowo dostajemy pięć udanych kompozycji plus DVD (sam połakomiłem
się na takową wersję i wcale nie żałuję)!
No i na koniec podsumowanie… Każdy z osobna, na swój sposób oceni
„Maximum Overload”, ale nie ulega wątpliwości, że tym razem DragonForce
podnieśli poprzeczkę jeszcze wyżej. Powinni to zauważyć nawet ci, którzy
wcześniej patrzyli na zespół z dystansem, przymrużeniem oka. Następca
„The Power Within” z pewnością zaspokoi gusta nie tylko fanów zespołu –
kawał profesjonalnego power metalu z jajem!
10/10
Marcin Magiera



















































