1 Madman
2 The Bowling Pin
3 Headstone
4 Gruesome Twosome
5 Only I Exist
6 Ladder To The Moon
7 Abmuse
8 Blind The Heat
9 Immortal
Rok wydania: 2011
Wydawca: Mystic Production
http://www.myspace.com/djervmusic
Norweskie trio robi niezłe zamieszanie w rodzimej Norwegii, a i coraz
śmielej poczyna sobie poza granicami kraju. Do tej pory o zespole mówiło
się raczej w kontekście gościnnego udziału wokalistki Agnete w sesji
najnowszej studyjnej płyty Dimmu Borgir, ale teraz pani Kjolsrud pracuje
już tylko i wyłącznie na sukces Djerv.
Nasłuchawszy i naczytawszy się tych wszystkich „ochów” i „achów” na
temat debiutanckiej płyty kapeli spodziewałem się Bóg wie jakich
muzycznych cudów. Drżącymi z podekscytowania palcami odpalam zatem
pierwszy kawałek „Madman” i… „O co kaman?” – myślę sobie. Szukam w
czterech kątach pokoju, zabieram się za kolejny, patrzę pod stołem, za
szafą, łóżkiem biurkiem… jeszcze w zanadrzu są łazienka i kuchnia.
Gdzież to podziała się owa rewelacja, objawienie, magia? Pani często
gęsto śpiewa z manierą Courtney Love ze starych, dobrych czasów Hole,
dwaj panowie grają – owszem kompetentnie, ale… Wszystko na tym albumie
jest li tylko poprawne i rzetelne, jak to na poukładaną Skandynawię
przystało i … nic ponadto. Takich, albo i lepszych kapel tułających
się po garażach i przeglądach można pewnie w ciemno wskazać dziesiątki w
samym Oslo. Nie wiem, czy akurat Djerv zaskarbił sobie takie poparcie
wytwórni, ale ok. W końcu taki Evanescence też żadne ósme cudo, a płyt
sprzedał tyle, że rispekt, czyli szacun się należy…
Gwoli sprawiedliwości: słucha się tego sympatycznie, taki „Headstone”,
czy „Gruesome Twosome” mają przebojowy potencjał. Ale szału ni ma…
Poza tym, taki mały szczegół: płytka nie jest długa, lecz leciutko nuda
zaczyna doskwierać w okolicach 6-7 kawałka.
Cóż, Volbeat i Mustasch to to nie jest, trzymając się jedynie porównań z
pobratymcami z północnej Europy. Naprawdę wybitną, ponadczasową płytę
trójka z Norwegii ma dopiero przed sobą.
6,5/10