1. Ignition
2. Independent Harmony
3. Wake me up
4. Glass Face
5. Not for play
6. Jin & Jang
7. Don`t ask me
8. Intruder
Rok Wydania: 2010
Wydawca: ProgTeam
http://www.myspace.com/divisionbyzeropl
Oczekujesz na album jednego z lubianych przez siebie zespołów. Pojawiają
się pierwsze dźwięki na koncertach, wyostrzają apetyt. Dowiadujesz się w
sieci o postępach w rejestracji albumu. Na kolejnych koncertach
słuchasz kolejnego utworu, może nawet kilku kolejnych… są świetne!
Ustalana jest przybliżona data premiery, na Myspace pojawia się pełny
utwór! Jakość kawałka pozostawia cię z rozdziawioną buzią. Tuż przed
premierą pojawiają się pierwsze recenzje. Niecierpliwie zacierasz ręce i
przebierasz nogami…
W obecnych ciężkich dla muzyki czasach powyższy akapit trwa jakieś
półtora roku. Jesteś fanem, więc nie szukasz albumu w sieci. Kolejne dwa
tygodnie nic nie zmienią. Z niecierpliwości zamawiasz płytę przed
premierą. Dostajesz przesyłkę, z nowym albumem. Warto było czekać.
Odfoliowanie albumu i pierwsze obejrzenie bookletu to dla ciebie coś
wyjątkowego. Zresztą już niemal regułą jest że wydanie albumu jest
bardzo starannie.
Nabyłeś nowy krążek Division by Zero. Sama forma wydawnictwa to coś
wyjątkowego. Już od kilku miesięcy w sieci krąży mroczna okładka albumu.
Jednak stanowi ona tylko przedsmak pełnej zawartości digipacka i
książeczki. Temat zasygnalizowany na okładce jest wewnątrz nieco
rozwinięty, a wrażenie jest niemal przytłaczające. Już sama okładka to
moc, mrok i ciężar. Zamykasz się w pokoju, lub zakładasz słuchawki,
drżącymi rękoma wkładasz płytę do odtwarzacza, w dalszym ciągu
przeglądając (piąty bodaj już raz) booklet.
Klimatyczne mroczne intro wydaje się klamrą spinać klimaty poprzednich
płyt ze wstępem do nowego rozdziału. Ale na miłość boską! Jak to BRZMI!
Wydaje się jakby to był fragment muzyki do filmu grozy. Narastanie
orkiestry i płynne przejście do pianina, które rozpoczyna utwór
tytułowy.
Kolejne miłe zaskoczenie. Coś co mogło przy okazji poprzednich
wydawnictw budzić skrajne opinie – relacja między growlami i melodyjnymi
wokalami. Jeśli wydawało ci się poprzednim razem, że muzyka zyska
więcej jeśli szala przechyli się jeszcze bardziej na korzyść melodii,
Independent Harmony wyprowadza z błędu. Tym razem pojawia się również
nieco inne podejście – wokalizy przesterowane, np. w stylu megafonu. Czy
możliwe jest zatem, aby płyta była cięższa a mimo to bardziej
melodyjna? Owszem! To chyba największa jej zaleta. Powodem wydaje się
być sięgnięcie do pewnych brzmień i oparcie na nich całego ciężaru.
Wyraźna soczysta sekcja z przyjemnym basem, cięte mięsiste riffy, a na
ich tle pianino! Nie elektryczne wszędobylskie w prog metalu klawisze –
tylko PIANINO!
Linie melodyczne prowadzone są w taki sposób, że zapadają w pamięć i
niejeden raz złapiesz się na nuceniu ich pod nosem. Jeśli natomiast
dajesz się czasem ponieść emocjom wydrze cię się niewątpliwie z gardła
nie raz growl… Ten album po prostu porywa!
Sama konstrukcja, czy ułożenie utworów także budzi aprobatę. Po
pierwszym ataku dźwięków masz czas na chwilę odpoczynku i refleksji przy
spokojnym Not for play, a tuż po nim następuje świetny utwór
instrumentalny.
Obcowanie z nowym albumem Division by zero to dla ciebie, ale zapewne i
sympatyków zarówno prog jak i progresywnego metalu czysta przyjemność.
Niesamowite pokłady energii i ciężaru. Soczyste brzmienie, niebanalnie
prowadzone bębny, ciepły bas, który ma klika jeśli nie solówek, to
dobrych motywów. A przy tym sporo luzu i motywów z innej bajki. W ściśle
określonym już własnym stylu DBZ potrafią przemycić a to wpływy
jazzowe, a to hard rockową werwę, klimatyczne motywy (celtycki klimat w
Jin & Jang rzuci na łopatki każdego) a bawet bardziej oczywiste
patenty z półki prog metalu.
Album kończy utwór najbardziej luźny. Który wymagać może dla pełnego
zrozumienia poznania tekstu. Okazuje się bowiem że jest dowcipny. Na
początku możesz go nie zrozumieć, a w zasadzie teatralnego nieco
wokalu… Ale od czego jest Internet. Albo ktoś ze znajomych na forum
dyskusyjnym albo nawet członkowie zespołu na portalu społecznościowym
mogą naprowadzić cię na właściwe tory. Mimo pewnego początkowego zarzutu
co do utworu przyznajesz, że kilka innych motywów wynosi kawałek na
wyżyny, w tym motyw z damskim wokalem.
Coś z pierwszego wrażenia jednak jak zadra, a może zaleczony strupek
zostało ci i od początku traktujesz ten utwór bardziej analitycznie
zawsze kiedy się zaczyna. Później orientujesz się, że jeśli komuś o nim
opowiadasz często wspominasz, że jest rewelacyjny ale na początku nieco
zbił z tropu. I może dlatego wahasz się przed wystawieniem noty
maksymalnej… zresztą – pewnie kolejna płyta Division by Zero na nią
zasłuży.
9,5/10
Piotr Spyra