1. „The Eye of the Storm” (Prelude) 1:20
2. „Immortalized” 4:17
3. „The Vengeful One” 4:12
4. „Open Your Eyes” 3:57
5. „The Light” 4:16
6. „What Are You Waiting For” 4:03
7. „You’re Mine” 4:55
8. „Who” 4:46
9. „Save Our Last Goodbye” 4:59
10. „Fire It Up” 4:05
11. „The Sound of Silence” (Simon & Garfunkel Cover) 4:08
12. „Never Wrong” 3:33
13. „Who Taught You How to Hate” 4:57
Rok wydania: 2015
Wydawca: Warner
http://www.disturbed1.com
Świat muzyczny bez Disturbed byłby o wiele bardziej ubogi. Przynajmniej
jego metalowa część. Zespół zyskał ogromną popularność przede wszystkim
dzięki nośnym melodiom (kto nie zna np. „Down With The Sickness”?), ale
również wokalista miał w tym duży udział. David Draiman, który na
przestrzeni lat wyrósł na jednego z najbardziej charakterystycznych
frontmanów, to dar o którym marzy wiele innych kapel. Z lekkim
niepokojem więc przyjąłem informację o przerwie w działalności, którą
ogłosili cztery lata temu. Na szczęście wrócili szybciej niż myślałem. Z
materiałem, który daje niezłego kopa.
Widocznie odpoczynek był jak najbardziej wskazany. Być może wypalenie
było głównym powodem, a może coś innego? Nie mam zamiaru wchodzić w
szczegóły. Najważniejsze, że znowu słychać u muzyków radość z grania, ze
wspólnego siedzenia w studiu (dawno u nich niespotykane, bowiem przez
ostatnie lata wymieniali się pomysłami głównie mailowo) i to zaowocowało
płytą, którą jednym słowem można byłoby nazwać – energetyczną.
„Immortalized” to powrót do dawnej formy. Już sam początek zwiastuje, że
o poziom muzyczny nie musimy się martwić. Singlowe „The Vengeful One”,
utwór tytułowy, czy „Open Your Eyes” (zaśpiew z serii „ooo” szybko
podchwycą wszyscy) to podręcznikowe przykłady twórczości Amerykanów.
Refreny wbijające się bardzo szybko do głowy (mój ulubiony to ten z
„What Are You Waiting For”), riffy tnące jak brzytwa. No i ten wokal –
wspominałem na początku, że Draiman to świetny frontman, ale jeszcze
lepszy śpiewak, dzięki któremu Disturbed odróżnia się od innych wtórnych
zespołów wyrastających z nurtu zwanego nu-metalem. A dalej mamy m.in.
„Who” ze świetnymi okrzykami idealnie nadającymi się do wspólnego
odśpiewania z fanami podczas występów, jest „Fire It Up”, czyli hymn na
cześć marihuany (podobno 95% utworów powstało pod jej wpływem). Bardzo
równą całość zamyka „Who Taught You How to Hate”. Po ostatnim dźwięku
znowu ma się ochotę odpalić całość od nowa.
Panowie jednak nie odgrzewają cały czas tych samych patentów.
Wprowadzają także nowości. Na pewno elektronika w „You’re Mine” (z
dedykacją dla żony wokalisty) może zdziwić, ale również balladowy „The
Light” – najbardziej optymistyczny tekstowo utwór na krążku z pewnością
podzieli fanów, bo mało kto spodziewał się takiej kompozycji na albumie
Disturbed, której bliżej do powiedzmy Nickelback. Bez obaw – oni robią
to zdecydowanie lepiej niż Kroeger z kolegami. Ponadto pojawia się
zaskakująca przeróbka. O ile wcześniej dodawali moc oryginałom
(wystarczy wspomnieć „Shout 2000” Tears For Tears z debiutu), tym razem
poszli zupełnie w przeciwną stronę. Złagodzili i tak spokojny utwór
duetu Simon & Garfunkel. „The Sound of Silence” ze smykami i
fortepianem w tle, a także lirycznie śpiewającym wokalistą powoduje
ogromne zdziwienie na twarzy. Ja jednak nie mam wątpliwości, że kower
znowu im się udał. Tak jak cały „Immortalized”, najlepsza rzecz
przynajmniej od czasu „Indestructible”.
Jak się okazało przerwa wyszła wszystkim na dobre. Muzykom, którzy
dzięki niej odnaleźli dawną moc i wrócili do wspólnego komponowania, a
także głodnym nowych dźwięków słuchaczom, którzy otrzymali porcję
świetnego metalowego grania, jakże charakterystycznego dla zespołu, ale
również znajdą tu pewne niespodzianki stylistyczne. Bez najmniejszych
wątpliwości – Disturbed wrócili do świata żywych.
8/10
Szymon Bijak