1. Remnants
2. Asylum
3. The Infection
4. Warrior
5. Another Way to Die
6. Never Again
7. The Animal
8. Crucified
9. Serpentine
10. My Child
11. Sacrifice
12. Innocence
Rok wydania: 2010
Wydawca: Reprise Records
http://www.myspace.com/disturbed
The Guy czyli wiodąca postać z okładki najnowszego, piątego studyjnego
albumu Disturbed pt. Asylum pojawiła się już trzeci raz z rzędu w
grafice zespołu i powoli wyrasta na młodszego rywala Eddiego z Iron
Maiden. Nieprzypadkowo wspominam angielską legendę heavy metalu, bo ten
zespół swego czasu zmagał się z zarzutami, z którymi właściwie od
premiery drugiego albumu pt. Believe z 2002 roku zmaga się Disturbed.
Grupie z Chicago bezlitośnie, z każdą premierą nowego albumu, zarzuca
się kserowanie wcześniejszych pomysłów czyli popularne „granie na jedno
kopyto”. Asylum na pewno nie uwolni zespołu od tych zarzutów.
Wszak premierowy album grupy bogaty jest w charakterystyczne, typowe dla
Disturbed utwory oparte na szybkich, agresywnych instrumentach często
wykończonych gitarowymi solówkami i charyzmatycznych, galopujących
wokalach Draimana, które niejednokrotnie przejmują inicjatywę w utworach
spychając oprawę instrumentalną na dalsze tory (The Infection, Warrior,
Never Again, The Animal, Sacrifice czy Innocence). Nie oznacza to
jednak, że twórczość Disturbed z miejsca trzeba odrzucić, bo o ile
rzeczywiście niektóre utwory brzmią tak jak już wcześniej słyszeliśmy w
dokonaniach grupy, o tyle kwartet z Chicago postarał się też o świeże
pomysły.
Generalnie album zaczyna się obiecująco, tajemniczym otwarciem
prowadzonym na klimatycznych samplach i akustycznych strunach. Utwór
rozwija się do wyśmienitej klasycznej rockowej solówki, a jego przejście
do utworu tytułowego, również w pierwszych nutach uderzającego w
dotychczasowy styl Disturbed, jest niemalże nieodczuwalne. Wraz z
partiami wokalnymi Draimana pojawiają się skojarzenia ze starym
Disturbed, ale muszę przyznać, że zespół tym otwarciem bardzo pozytywnie
mnie zaskoczył. Szkoda, że w późniejszych fragmentach płyty grupa z
Chicago nie zdecydowała się na rozwinięcie początkowych pomysłów i
powróciła przede wszystkim na sprawdzony, wyrobiony przez lata
twórczości styl nakreślony w drugim akapicie niniejszej recenzji.
Tym niemniej następca Indestructible z 2008 roku zawiera jeszcze co
najmniej kilka utworów, które powinny dostarczyć więcej emocji. Chyba
zmęczeni częstą krytyką muzycy tworzący Disturbed jeszcze w pewnej
części fragmentów płyty spróbowali zaskoczyć swoimi kompozycjami. Taki
efekt budowany jest przy użyciu rożnych środków: sięgając po wstawki
pozamuzyczne, rozciągając wachlarz sampli, kombinując z tempem
kompozycji i co najważniejsze manipulując wokalami Draimana, których
natężenie i barwa sporadycznie ulegają zmianom (Another Way To Die,
Crucified czy My Child). Wydaje mi się, że to właśnie w strunach
wokalisty Disturbed leży problem, bo są one na tyle mocne, że
przykrywają oprawą instrumentalną, a tym samym otwierają pole do
prostego szufladkowania zespołu.
W finale raczej trudno o odkrywcze wnioski, bo Disturbed na premierowym
krążku przede wszystkim trzyma się swojego sprawdzonego, rzemieślniczego
stylu, ale też trochę wybiegając na przeciw różnym opiniom grupa
postanowiła w małym stopniu wprowadzić kilka zmian do swojej muzyki,
które delikatnie odświeżają jej oblicze. Można się zastanowić czy jest
to potrzebne i czy zespół powinien przejmować się krytyką, bo przecież
na dużą uwagę zasługuje konsekwencja i precyzja z jaką Disturbed
troszczy się o swoje albumy.
Kwestię ostatecznej oceny Asylum najchętniej pozostawiłbym otwartą, bo
powinna ona być wyższa o dwa punkty dla wszystkich, którzy nie oczekują
zmian od Disturbed, a kolejnej porcji solidnej dawki charakternej
muzyki. Pozostali mogą bez obaw, że coś stracą sięgnąć po wcześniejsze
albumy grupy.
6/10
Robert Bronson