1. Divine
2. Bringer of War
3. Anima Mundi
4. My Heart is Crying
5. March for Freedom
6. What
7. Eyes of the World
8. Forever More
9. Paradise Land
10. Closer to the Sun
11. Holy War
Rok wydania: 2004
Wydawca: AFM Records
Pamięta ktoś wokalistę, który śpiewał na „King of the Nordic Twilight”
Luca Turilli? Olaf Hayer, bo o nim mowa był wokalną podporą Dionysus –
grupy, która nie wyróżniała się niczym nadzwyczajnym w swoim gatunku
jakim jest power metal. „Anima Mundi” jest jednak ich szczytowym
osiągnięciem zawierającym oklepane melodie i wokale. Nie da się nie
porównać tej muzyki do Stratovarius i Nocturnal Rites. Czytając te dwie
nazwy niektórzy już sobie wyrabiają zdanie na temat Dionysus. Osobiście
nie mam im nic do zarzucenia, grają tak, jak im serce podpowiada. Zatem
zabierzmy się do słuchania drugiego długograja Szwedów. Pierwszego
niestety nie znam.
Płytę otwiera „Divine” – szybki numer o nienagannych muzycznych
manierach. Helloween z epoki Keeperów, początek utworu z ery „Master of
the Rings”, klawiszowe zagrywki w stylu Rhapsody Of Fire, wokal a la
Stratovarius, duch Luca Turilli z pierwszej płyty… Mam wymieniać dalej?
Jest to chyba niepotrzebne. Piosenka sprawdza się jako otwieracz. Jest
wystarczająco szybka, sprawna, melodyjna, choć brakuje jej tej magii,
która by przyciągała na dłużej. Brzmi zbyt cukierkowato przez klawisze,
co mdli. Szczerze, to mam dylemat z jej oceną. Piosenka jest niby
prosta, ale słuchając jej raz za razem mam mieszane uczucia. Spowodowane
jest to chyba faktycznie klawiszami. Cóż, widocznie taki zamiar mieli
muzycy. Ale numer się sprawdził na dobry początek.
Drugi w kolejności jest „Bringer of War” – tu już mamy ociężały klimat,
przez 5 minut wybrzmiewają mozolne riffy, jakiś taki apokaliptyczny
wokal… Co to jest? Chyba power metalowe Black Sabbath. Nie, kawałek nie
trafiony, nie ma tutaj nic, co mogłoby zasługiwać na uwagę, więc przejdę
do tytułowego „Anima Mundi”. Tu jest już o wiele lepiej. Sonata Arctica
nie powstydziłaby się mieć takiego hitu na „Silence”. Jest moc, jest
szybkość, jest zabawa. „My Heart is Crying” brzmi przepięknie. Słychać
echa thrashu, progresji, jest dużo melodii oraz wokalu na dość dobrym
poziomie. To się nazywa power metal!
„March for Freedom” to już drugi dramat na płycie. 6 minut żałosnej
muzyki. Nie polecam. W „What” możemy usłyszeć uderzająco podobne
klawisze do Sonata Arctica, dynamikę i chęci, by było dobrze. Czy się to
udało? W pewnej mierze tak. Muzycznie jest lepiej od poprzednika, ale
muzycy grają trochę jakby na siłę, a wokal brzmi nieswojo. Pojawił się
kolejny dylemat: dobry czy niedopracowany song? Bardziej oscylowałabym
wokół tej drugiej opcji. „Eyes of the World” jest jak lekarstwo na
wcześniejsze bolączki. Power metalowe zagrywki dają nam chwile radości.
Padłeś? Powstań. Tak też zrobili muzycy Dionysus i wyszło im to na
dobre.
Za to „Forever More” to istna bomba. Takiej petardy się nie
spodziewałam. Tylko jedna rzecz zawadza, a mianowicie uderzające
podobieństwo do Stratovarius i Sonata Arctica. Nawet bym dodała do tego
duetu Symfonię – tą samą, gdzie grali: Uli Kusch, Timo Tolkki i Jari
Kainulainen. Wszystko zostało w rodzinie, lecz nie przetrwało na rynku
muzycznym. A szkoda, bo goście mieli potencjał i pomysł na swój projekt.
Wróćmy jednak do „Anima Mundi”. Powoli zbliżamy się do końca. „Paradise
Land” to ponowne skojarzenia z Sonata Arctica i ich debiutem
„Ecliptica”. Dużo jest innych zapożyczeń, co nie wygląda obiecująco.
Czyżby zżynali od power metalowej śmietanki? Śmiem powiedzieć, że tak
jest.
A co nas czeka na końcu? „Closer to the Sun” ponownie wibruje
naleciałościami innych grup. Nawet nie będę już wymieniać jakich, bo
wcześniej zostały przytoczone. Typowy power metalowy kawałek, który nie
wnosi nic nowego do tego gatunku. Zamykający płytę „Holy War” to błędy
instrumentalistów, mało nośne brzmienie oraz okropny wokal. Zakończenie
nieudane.
Jeśli chodzi o ogólną ocenę to będzie przeciętna. Na „Anima Mundi” jest
kilka szlagierów („Divine”, utwór tytułowy, „Forever More”), kilka
przeciętniaków (chociażby „Eyes of the World”), ale nie brakuje zwykłych
wypełniaczy. Nie pozostaje mi nic innego jak dać taką ocenę, jaką
powinnam dać.
6/10
Marta Misiak