1. Icaros
2. Legion of Chaos
3. Lilith
4. Fear no gods!
5. The Scream of The Lambs
6. Spiritual Blackout
7. Vi Veri Vniversum Vivus Vici
8. The Last Farewell
9. Solitude
Rok wydania: 2012
Wydawca: Icaros Records
http://www.devilish-impressions.com
Nowa wytwórnia, nowa płyta. Devilish Impressions powracają ze swoim
najnowszym krążkiem. Na nastepcę „Diabolicanos – Act III : Armageddon”
trzeba było czekać aż cztery lata! To dość długa przerwa, ale panowie
postarali się, aby warto było poświęcić czas na zapoznanie się z
najnowszym materiałem.
Nową wytwórnią zespołu zostało Icaros Records. Co ciekawe utworem
„Icaros” rozpoczyna się album. Udany to otwieracz, atakujący nas od
początku sporą energią i dość klimatycznymi, klawiszowymi ciosami.
Refren „openera” szybko wpada w ucho a co najciekawsze dalej jest tylko
lepiej. Mamy tu dużo udanych momentów i ciekawych partii
instrumentalnych, a partie klawiszy są jedną z największych zalet
wydawnictwa. Świetnie wypadają chociażby w „Legion of Chaos”, który może
się podobać już od samego początku a zakończenie jest jeszcze lepsze
(właśnie dzięki bardzo udanej) partii klawiszowej.
„Simulacra” to album, na którym znajdziemy chwile mocniejsze, jak i te
łagodniejsze, bardziej melodyjne. W „Lilith” doświadczymy lekkiego,
łagodnego otwarcia i zakończenia, a w środku kompozycji usłyszeć można
mocny wokal na tle melodyjnie grających instrumentów. Efekt jest
naprawdę korzystny. To jedna z najbardziej poruszających chwil na tym
albumie. Nie gorzej jest w „The Scream of the Lambs”, choć tu jest chyba
nieco agresywniej. Początek to szybka, dynamiczna partia klawiszowa,
która po raz kolejny wprowadza nas w odpowiedni klimat.
Pochwaliłem już klawisze, ale trzeba przyznać, iż gitarom również nic
zarzucić nie można, co udowadnia nam instrumentalny „Solitude”. Ta
kompozycja jest pozycją dziewiątą i kończy album.
Dobra współpraca instrumentów, niezły wokal i ogólnie rzecz biorąc
pozytywne odczucia wobec praktycznie wszystkich kawałków sprawiają, że
„Simulacra”, choć na kolana nie powala, to na pewno zadowolić powinna.
Nie mogę też nie wspomnieć o okładce, która prezentuje się w mojej
opinii wyśmienicie. Jej autorem jest Michał Xaay Loranc, który bardzo
dobrze zilustrował zawartość tego krążka.
7,5/10
Bartosz Trędewicz