1. You Think You Know
2. Penance
3. Vilify
4. Close My Eyes Forever (feat. Lzzy Hale)
5. Out Of Line (feat. Serj Tankian & Terry „Geezer” Butler)
6. Hunted
7. Opinion (feat. Tom Morello)
8. War Of Lies
9. Haze (feat. M. Shadows)
10. Through It All (feat. Glenn Hughes)
Rok wydania 2013
Wydawca: Warner Music
http://deviceband.com/
Właściwie, to umiarkowanie lubię Disturbed. Nie na tyle jednak, aby
ekscytować się płytami solowymi jego członków. Nawet może do tego
stopnia, że po prostu – kiedy leci – nie przełączę 🙂 Jestem natomiast
huraoptymistą jeśli chodzi o różne allstar projecty. Kiedy album Device
pojawił się do odsłuchania w sieci przyprawił mnie o podwyższone tętno,
raczej ze względu na związki z Black Sabbath i z uwagi na innych gości
projektu. Należę chyba do drugiej grupy docelowej, do której adresowana
jest płyta. Wydawca wprawdzie pisze w notkach promocyjnych, że album nie
jest płytą metalowa, ja mam problemy się z tym zgodzić. Owszem mamy do
czynienia z nowoczesnym graniem, jednak mimo wszystko polecam płytę
zwolennikom ciężkich brzmień. Może raczej tym z otwartymi głowami i
fanom eksperymentów, jednak swobodnie album spodoba się fanom
macierzystej formacji wokalisty… W końcu Disturbed to też nie do końca
zespół hołdujący klasycznym brzmieniom.
Jak wielu postronnych fanów muzyki rockowej, rozpocząłem obcowanie z tą
produkcja od przesłuchania trzech kawałków które mają w sobie
pierwiastek Sabbathowy. Mam na myśli utwory z Geezerem, Glennem Hughesem
i cover Ozzyego.
Zaletę materiału może stanowić jednak fakt, że wśród moich ulubionych
utworów mogę wymienić również te bez udziału gości. A nawet te w których
pojawili się wokaliści, za którymi właściwie nie przepadam, a może
inaczej, ci których zwykle nie słucham…
Ciężkie masywne riffowanie trochę w opozycji stoi do odhumanizowanych
elektronicznych rytmów, ale razem tworzą przyswajalną mieszankę, która
jawi nam się właśnie jako nowoczesne mocne rockowe / metalowe podejście.
I o ile nawet w potencjalnym pretendencie do faworytów („Out of Line” z
Geezerem i Tankianem) robi się motorycznie monotonnie, ze względu na
rytmiczne podobieństwo zwrotki do refrenu (a to nie jedyny tego przykład
na płycie), tak generalnie mamy do czynienia z graniem żywym, zmiennym i
dynamicznym.
Kompozycje na płycie są na tyle dobre, że swobodnie poradziłyby sobie
bez występów gości… jednak zabrakłoby dodatkowego bodźca do
przyciągnięcia fanów, niekoniecznie na co dzień będących fanami
Disturbed. Więc właściwie dobrze jest jak jest.
Przyznam – pierwszy raz przesłuchałem z ciekawości, ale te niecałe trzy
kwadranse minęły błyskawicznie, a mnie nie było dość. Kolejny raz już
włączyłem dla przyjemności.
Ocena? prawie bardzo dobry. Bo i owszem płyta zawiera porywające utwory,
ale też incydentalnie nieco nużące momenty, czy mniej chwytliwe
patenty.
7,75/10
Piotr Spyra