1. Born to Perish
2. Inspired by Death
3. Betrayal
4. Rotten
5. Filthy Wealth
6. Butchered for Life
7. Tyrants of the Netherworld
8. We Breed Evil
9. Fatal Flight 17
10. Ratcatcher
11. Hellbound (Tygers of Pan Tang cover)
Rok wydania: 2019
Wydawca: Nuclear Blast
https://www.facebook.com/destruction
Nie po raz pierwszy w swojej historii grupa DESTRUCTION stała się
kwartetem. I tak po prawdzie większą niewiadomą była dla mnie ich forma
koncertowa niż studyjna. Wiadomo przecież, że praca w studio rządzi się
własnymi prawami i thrashowe trio mogłoby ponakładać kolejnych ścieżek
gitar do woli. Na szczęście już zeszłej wiosny mieliśmy okazję
skonfrontować na żywo zarówno nowego perkusistę, który wcześniej bębnił w
ANNIHILATOR czy PRIMAL FEAR, jak i drugiego wioślarza – młodego
szwajcarskiego wymiatacza (Damir Eskić). Po ich występie we Wrocławiu,
spokojny byłem o kształt nowej płyty. Na scenie było widać radochę jaką
ten konglomerat czerpie z grania.
„Born to Perish” pojawił się na półkach sklepowych pod koniec lata i
przyniósł dziesięć konkretnych numerów. Podstawowa tracklista zawiera
nieco ponad 45 minut muzyki, ale są to trzy kwadranse wypełnione,
ciętymi riffami i soczystymi solówkami. Może to autosugestia, ale wydaje
mi się, że nową krew słychać tu od pierwszego tytułowego numeru. To
właśnie w gitarowych solach zespół przemyca więcej melodyki. Tak
naprawdę, tego zestawu słucha się z wypiekami na twarzy i nie ma
specjalnie czasu na analityczne podejście. Tutaj po porządnym kawałku
następuje kolejny kapitalny wykop. Zwolennicy szybkiego łojenia nie będą
zawiedzeni, ale przemycone tu i ówdzie melodie gitarowe nadają sporo
kolorytu. Jeśli się uprzeć każdy kawałek posiada oprócz
charakterystycznego riffowania, również momenty które można zanucić. Nie
zabrakło również (i całkiem słusznie) wykrzyczanych refrenów z iście
koncertowym potencjałem. Na początku miałem zastrzeżenia wobec
„Butchered for Life”, ale kawałek, który rozpoczyna się dość niemrawo,
zyskuje z czasem odpowiedniego pazura. Na poparcie mojej tezy, że jest
to naprawdę wyrównany materiał, niech posłuży przykład, że zespół
podczas kilku koncertów po wydaniu płyty, grywał pierwsze trzy kawałki z
„Born to Perish”. Czas pokaże, które z nich wedrą się do kanonu
klasyków, ja mam kilka cichych faworytów, ale dowiemy się tego
obserwując setlisty choćby po wydaniu kolejnej płyty.
Nowa płyta opatrzona jest ciekawą okładką, której warto się przyjrzeć.
Tak jak sama muzyka zespołu, okazuje się skrywać więcej, jeśli spojrzymy
na nią po raz kolejny lub pod innym kątem. Dobry akcent, który dopełnia
całości. Trochę inaczej sprawa ma się z wnętrzem bookletu. Tutaj
grafiki trochę zalatują kiczem… ale, cóż nie można mieć wszystkiego.
Dla mnie to mocna i konkretna pozycja! Właściwie, to nawet zachęcałbym
was do nabycia wersji podstawowej. Bonus-track, cover Tygers of Pan
Tang, jakoś nie pasuje mi co całości… trochę ją zbytnio zmiękcza.
8/10
Piotr Spyra