1. The Awakening
2. The Blackest Night
3. Behind The Wall
4. Journey To Nowhere
5. Revelation
6. Uncovering
7. Eternal Mark
8. Starting To Fall
9. Enlightement
10. Stepping Into Eternity
11. 89th
Rok wydania: 2016
Wydawca: Deshody
https://www.facebook.com/deshodymusic
Jedne zespoły przez lata kurczowo trzymają się raz wypracowanej formuły,
inne zamiast siedzieć w ciepłym kurwidołku, nieustannie poszukują,
eksperymentują, odkrywają nowe (głównie dla siebie) rejony. Są niczym
zwierzyna, które kiedy poczuje w nozdrzach zapach wolności, pędzi w
nieznane nie oglądając się za siebie. Nie inaczej jest w przypadku
Deshody – włoski zespół w ostatnich tygodniach wydał własnym sumptem
drugi album
i trzeba przyznać, że efekt finalny robi jak najlepsze wrażenie, ale od początku.
Następca „Collapsing Colors” sprzed dwóch lat przynosi szereg zmian i
to wcale nie takich małych. Przede wszystkim dokonał się wyraźny postęp,
styl zespołu ewoluował i to w dobrym kierunku. Również w kwestii
personalnej doszło do pewnych modyfikacji – oprócz przetasowania na
stanowisku basisty, szeregi zespołu zasilił kolejny instrumentalista.
Mowa o Mirko Gatti, w którego gestii leży obsługa szeroko pojętej
elektroniki. To właśnie za jego przyczyną nastąpiły największe zmiany.
Mianowicie stylistyka Deshody uległa drastycznej metamorfozie, co daje
się wyczuć już przy pierwszych dźwiękach otwierającego „The Awakening”.
Premierowy materiał można określić, jako nowoczesne połączenie metalowej
zawieruchy z cybernetycznym światem, gdzie dodatkowo jednym z
priorytetów jest kreacja tajemniczej atmosfery. Ta w tym przypadku
odgrywa szczególnie ważną rolę z uwagi na specyfikę wydawnictwa. Mamy do
czynienia z albumem konceptualnym, przedstawiającym
– o ile dobrze rozumiem – losy jednostki ludzkiej, podróży w nieznane w
poszukiwaniu odpowiedzi na nurtujące pytania. Historia jest pełna
niepokoju, tajemniczości. Pokazuje, że człowiek dokonując różnych
wyborów, mimo wszystko jest zależny od działania pewnych sił, warunków,
wobec których pozostaje bezsilny. Może się wydawać, że jednostka ludzka
sama decyduje o wszystkim, ale „89th” zdaje się tego nie potwierdzać –
jesteśmy częścią planu, co pociąga za sobą zależności, którym musimy się
podporządkować. W skrócie, cała prawda
o nas nie jest taka, jak nam się to może wydawać…
Tło do osobliwej opowieści tworzy muzyka, którą cechuje – w porównaniu
do debiutu – większe bogactwo i różnorodność. Posiada ona jakby dualne
oblicze; z jednej strony pozostaje mocno osadzona w nowoczesno –
metalowej stylistyce (spod znaku metalcore, djent, math metalu)
nasączonej mocą i ciężarem, a z drugiej wyraźnie obcuje z poza
metalowymi konwencjami jak choćby trip hip, drum n bas czy dupstep. Może
się komuś wydawać, że z tego tytułu zespół zmiękczył swój styl, ale tak
nie jest. Poza mocno uwypukloną ornamentacją elektroniki Deshody nie
zrezygnowali z ciężkich brzmień, rwanych riffów, które nieodzownie
punktuje dynamiczna sekcja rytmiczna. W tym przypadku gitary rytmiczne i
bębny stanowią jeden dobrze zgrany organizm, którego działanie
charakteryzuje odpowiednie wyczucie, precyzja. Również w kwestii
wokalnej zaszły pewne zmiany – większość kompozycji zawiera czysto
zaśpiewane refreny, gdzie zespół przemyca więcej melodii. Tego typu
rozwiązanie przywołuje na myśl dawny Linkin Park (tyle, że taki na
sterydach) czy też nowsze produkcje In Flames. Mimo to wydawnictwo nie
jest jakoś specjalnie nafaszerowane melodiami, mają one raczej charakter
okazjonalny, co może powodować pewien niedosyt. Za to – jak już
wspomniałem wcześniej – na „89th” nie brakuje ciekawych zastosowań
elektroniki. Wydawnictwo jest nią naszpikowane niczym nowoczesne
samochody. Zdarzają się momenty, kiedy tradycyjne instrumentarium
schodzi na dalszy plan („Enlightement”) lub też całkowicie znika, co
odzwierciedla atmosferyczny „Eternal Mark” mogący budzić słuszne
skojarzenia wobec specyfiki Kosheen.
Jeżeli chodzi o kwestie graficzne, pozytywne wrażenie robi sama
okładka, idealnie wprowadzając w ideę konceptu. Obraz pasowałby także na
promocyjny plakat do jednego z filmów sci–fi w reżyserii Spielberga.
Mniej ponętnie prezentuje się za to skromna zawartość książeczki –
zabrakło osobnych grafik do każdego utworu. Zamiast tego znaleźć tam
można (bardzo) podstawowe informacje oraz teksty (na krajobrazowych
tłach). Poza tym jednym uszczupleniem (pewnie kwestia finansów),
wydawnictwo prezentuje się jak najlepiej. Muzyka nie pozwala na nudę, a
każdy kolejny odsłuch kończy się odkryciem czegoś nowego (to istotny
atut).
„89TH” to na pewno nie lada gratka dla zwolenników nowocześniejszych
form metalowego rzemiosła, gdzie dodatkowo wyeksponowana elektronika
dogrywa ważną rolę. Deshody zapewne podejdzie tym, którzy cenią sobie
twórczość m.in. takich grup jak Periphery, Tesseract, Dagoba, Linkin
Park, Animals As Leaders czy Textures. Poza tym nie podlega żadnej
wątpliwości, że Włosi nagrali naprawdę udany album. Stanowią idealny
przykład zespołu, u którego dokonał się wyraźny progres. Osobiście
jestem pod sporym wrażeniem, choć na co dzień nie sympatyzuję z tego
typu graniem.
8,5/10
Marcin Magiera