01. Crucifix
02. God Forsaken
03. My Destiny
04. Wake
05. Tomorrow Never Comes
06. Someone To Hate
07. This I Know
08. Means To An End
09. We Don’t Care
10. Resistance
11. Dead Flowers
Bonus Tracks:
12. What is Left
13. I Am a Stone
Rok wydania: 2012
Wydawca: Solid State Records
http://www.demonhunter.net
Walka z szatańskim pomiotem trwa w najlepsze! I nawet jeżeli dwa lata
temu Łowcy ustrzelili nieco mniejszą liczbę demonów, a „The World Is A
Thorn” okazał się – co stwierdzam z przykrością – albumem
rozczarowującym, nikt nie myśli o wywieszeniu białej flagi. Wręcz
przeciwnie, drużyna Ryana Clarka dokładnie przejrzała swój arsenał:
przeczyścili strzelby, naostrzyli miecze, przybrali rażące barwy wojenne
i powracają na pole bitwy. A z nimi najnowsze dzieło Demon Hunter –
„True Defiance”. Czy Lucyfer w końcu polegnie..?
Metalcore. Ten kontrowersyjny w świecie cięższej muzyki gatunek ma jeden
zasadniczy problem, który mnie osobiście wyprowadza z równowagi – jest
martwy. Czasem martwy całkowicie, „na amen”, czasem jednak sunie
posępnie niczym spragnione świeżego mięsa zombie, próbuje coś jeszcze
wskórać w świecie żyjących. W ten sposób rocznie dostaję jeden lub dwa
albumy trzymające się wszystkich wyznaczników nadgniłego gatunku, które
bez wstydu powtarzam na okrągło. W zeszłym roku to zaszczytne miano
przypadło „The Hymn of a Broken Man”, dziecku pobocznego projektu Adama
Dutkiewicza, Times of Grace. Rzecz zagrzewała mnie do działania, dawała
kopa niezbędnego do utrzymania tempa w codziennym wyścigu szczurów.
Nawet jeżeli nie był to album idealny. Demon Hunter w swojej dyskografii
też ma takie dziełko: rewelacyjny „Storm the Gates of Hell” z 2007
roku. Być może przez sentymenty każdego kolejnego wyczynu formacji po
prostu wyczekuję. Nie ma mowy o nerwowym drapaniu głośników (jak choćby
przy zbliżającym się pierwszym odsłuchu „Storm Corrosion”), ale gdzieś w
głębi przesiąkniętego cynizmem recenzyjnego ducha rozpala się iskierka
młodzieńczego podniecenia. Ta zaś bardzo szybko gaśnie…
Lub tli się nadal, co z radością stwierdzam powtarzając któryś już raz
„True Defiance”! Szósty album Łowców nie wywraca do góry nogami
zwiedzonych przed latami krain, być może tylko niektóre proporcje
ulegają zmianie: usłyszymy zdecydowanie mniej elektroniki (o orzeszku
laskowym w postaci „Collapsing” można zatem zapomnieć), więcej zaś
szeroko rozumianego groove’u, solówek (zanotowałem sobie wczoraj na
zajęciach, aby wspomnieć w tym nawiasie tytuły „Someone to Hate” i
„Resistance”, które miałyby poświadczać wysnutą tezę) i brutalnego
„rzygania” Ryana Clarka. Łysol w tych zdecydowanie niechrześcijańskich
sposobach śpiewania osiągnął chyba swój osobisty szczyt. Mniej różowo
sprawa ma się z melodyjnymi refrenami – wyznacznikami gatunku, których
kurczowe trzymanie się wychodzi zespołowi bokiem; takie „My Destiny” lub
„We Don’t Care” (de facto tytuły nieco uwłaczające albumowi) wiele
tracą przez wciśnięte na siłę czyste zaśpiewki bez iskry, a
rozpoczynający krążek „Crucifix”, utwór BEZ melodyjnego refrenu, pędzi
jak lokomotywa i wali po mordzie równie oświeżająco jak okład z młodych
piersi. Nie byliby sobą Amerykanie bez świetnych ballad, a że
zdecydowanie lubią być sobą, bo z tym w parze idzie przecież ponad pół
miliona sprzedanych albumów, głodne wzruszeń uszy pieścić nam będą
„Tomorrow Never Comes” i „Dead Flowers”, prawdziwie „demonhunterowe”
ballady z krwi i kości.
Całościowo „True Defiance” robi zdecydowanie lepsze wrażenie niż jego
poprzednik – tymi słowami mógłbym zakończyć ten krótki tekst i nie
odczuć najmniejszych wyrzutów sumienia. Album ma wyczuwalnie ciekawszą,
nieco apokaliptyczną, zawiedzioną aurę, kilka porządnych hitów („God
Forsaken” pewnie będzie gromił kolegów na Youtube), wypolerowane,
łamiące głośniki brzmienie, wzruszające ballady i pozostawia delikatny
niedosyt, chęć na powtórzenie przygody raz jeszcze. Zwolennikom Demon
Hunter, zwłaszcza tym zawiedzionym na „The World Is A Thorn”, polecam,
osobom niezaznajomionym z twórczością przyjaznych Jezusowi Amerykanów
proponowałbym jednak uprzednie zdobycie Szturmem Bram Piekieł, bowiem to
wciąż ostatni bardzo dobry grupy. Wojna trwa nadal.
7/10
Adam Piechota