DEF LEPPARD – 2008 – Songs From The Sparkle Lounge

Def Leppard - Songs From The Sparkle Lounge

1. Go
2. Nine Lives
3. C’mon C’mon
4. Love
5. Tomorrow
6. Cruise Control
7. Hallucinate
8. Only The Good Die Young
9. Bad Actress
10. Come Undone
11. Gotta Let It Go

Rok wydania: 2008
Wydawca: Universal Music Group


„O cholera, co za początek!!!” To była moja pierwsza myśl gdy usłyszałem „Go” rozpoczynające najnowszy album weteranów rockowej sceny. Dobry riff otwierający, wpadająca w ucho melodia, mocne jak na Def Leppard gitarowe tło. Niestety, jak się potem okazuje, nie do końca jest tak różowo, a płyta wbrew szumnym zapowiedziom nie jest powrotem do korzeni (ileż to już zespołów takie zapowiedzi robiło, a potem okazywało się to płonnymi marzeniami??). Skłamałbym jednak, gdybym napisał, że to słaba płyta. To zdecydowanie najlepszy album studyjny zespołu od czasu „Adrenalize”. Taki „C’mon C’mon” spokojnie mógłby znaleźć się nawet na „Hysterii” – wyraźnie podkreślona rytmika, charakterystyczne dla zespołu chórki, panowie z Def Leppard jednak nie zapomnieli, że poza balladami można czasem zagrać bardziej żywiołowo, wręcz skocznie. Może ciężko w to uwierzyć, ale na płycie jest tylko jedna (!!) do tego dość udana ballada, o wymownym tytule „Love”. Dziwnie skonstruowana to piosenka, mało radiowa, ale słucha się jej świetnie. Chyba chciano stworzyć coś na kształt „Love Bites” (choć do jej poziomu droga daleka) – delikatna zwrotka i energiczniejszy, emocjonalny refren. Kolejny, „Tomorrow” to znów Def Leppard jak za starych dobrych czasów (jak ktoś wyżej od „Pyromanii” stawia „Hysterię”). Przebojowy refren, świetna solówka – zgrabna to kompozycja, bez dwóch zdań kandydat na radiowego hiciora. Na słowa uznania zasługuje również zamykający płytę „Gotta Let It Go”. Tak dobrego kawałka Def Leppard dawno nie nagrali. Początek nie jest może zbyt zachęcający ale refren – miodzio! Znów dość ciężki riff, kontrastujący z nieco popową zwrotką, no i najważniejsze świetna solówka.

Nie spodziewałem się niczego po tym krążku. Może dlatego jestem dość pozytywnie nim zaskoczony. Po latach niemocy Def Leppard udało się skroić płytę, na której w zgrabny sposób połączyli swoje zapędy ku muzyce pop z tak charakterystycznymi chórkami i rockowymi patentami. Nie jest to płyta wybitna, ale jest na niej kilka naprawdę dobrych kompozycji, dla których warto jej posłuchać. Czasy świetności już nie wrócą, sukcesu na miarę Bon Jovi też chyba już nie odniosą. Szkoda, że zespół tak boi się postawić na rocka i wciąż w ich muzyce tak dużo pop. Europe czy Scorpions udowodnili, ze można zagrać z wykopem, a ostatnie albumy tych grup to mocne rockowe granie. Przy takich „Secret Society”, czy „Humanity: Hour 1”, „Songs From The Sparkle Lounge” wypada niestety dość blado.

6,5/10

Piotr Michalski

Dodaj komentarz