DEEP PURPLE – 1990 – Slaves And Masters

Deep Purple - Slaves And Masters

1. King Of Dreams
2. Cut Runs Deep, The
3. Fire In The Basement
4. Truth Hurts
5. Breakfast In Bed
6. Love Conquers All
7. Fortuneteller
8. Too Much Is Not Enough
9. Wicked Ways

Rok Wydania: 1990


Płyta nagrana 3 lata po bardzo dobrym The House Of Blue Light i 6 lat po genialnej Perfect Strangers. Jak wiemy, album został nagrany bez udziału Iana Gillana. Za mikrofonem stanął znany z Rainbow Joe Lynn Tuner. Fani obawiali się, że będzie to zbyt tęczowa płyta (bo przecież Ritchie Blackmore, gitarzysta Deep Purple, to lider Rainbow). No i rzeczywiście płyta jest odejściem od wcześniejszego stylu. O rewolucji oczywiście mowy być nie może, ale różnica w stosunku do reszty jest widoczna. Rzecz bardzo kontrowersyjna.

Pierwszy utwór King Of Dreams wcale nie brzmi jak Purple, bardziej pasowałby do repertuaru np. Def Leppard. Jednak ma ciekawy refren i miło się go słucha. To najmniej Hard Rockowy kawałek na tej płycie. Od razu razi jeden fakt: jakże mało do powiedzenia ma tutaj Jon Lord, popisów klawiszowych mamy tu jak na lekarstwo. Następny utwór The Cut Runs Deep to świetny mocny riff i znowu ciekawy refren. Również solówka Ritchiego pierwsza klasa. Kawałki numer 3 i 4 czyli Fire In The Basement oraz Fortuneteller to już klasyczna głęboka purpura. Mamy tu znane nam riffy Blackmore`a, stare, dobre klawisze Lorda, nawet Tuner śpiewa jak Gillan. W Truth Hurts nadal utrzymują poziom. Z początku przypomina to znowu Deep Purple z Ianem, jednak osoba Tunera i dyktatorstwo Blackmora zrobiły swoje. Love Conquers All to jedyna ballada na płycie. Bardzo słodka i z klasycznymi Purplami nie mająca zbyt wiele wspólnego, mamy tu ciekawą grę gitary i przejmujący śpiew wokalisty. Zostaja nam jeszcze dosyć oryginalny Breakfast In Bed i mocny Too Much Is Not Enough z kolejnym świetnym refrenem i nieco lukrowanymi klawiszami. W ostatnim utworze mamy porządną hard rockową jazdę z doskonałą pracą sekcji rytmicznej.

Zdania na temat tej płyty są podzielone, warto się zapoznać, aby wyrobić sobie o niej własne. Z pewnością zabrało jakiś znaczących hitów i klimatu sprzed lat, ale nadal jest bardzo dobrze. Jestem wielkim fanem tego albumu i słucham go z olbrzymią przyjemnością.

7,5/10


Piotr „PITOPIETHO” Bargieł

Dodaj komentarz