DEEP PURPLE – 1984 – Perfect Strangers

Deep Purple - 1984 - Perfect Strangers

1. Knocking At Your Back Door (7:04)
2. Under The Gun (4:38)
3. Nobody’s Home (3:59)
4. Mean Streak (4:21)
5. Perfect Strangers (5:28)
6. A Gypsy’s Kiss (5:12)
7. Wasted Sunsets (3:55)
8. Hungry Daze (4:58)
9. Not Responsible (4:47)
10. Son Of Alerik (10:07), bonus

Rok wydania: 1984
Wydawca: Polydor
http://www.myspace.com/deeppurple


Rockowa legendy wróciła w chwale. Po 11 latach w studiu znów zebrał się najsłynniejszy skład Deep Purple: Gillan, Blackmore, Lord, Glover i Paice, odpowiedzialny za takie pomnikowe dla gatunku albumy jak: „In Rock”, „Machine Head” oraz słynną koncertówkę „Made In Japan”.

Powrót w nowej dekadzie był nie lada wyzwaniem dla piątki weteranów. Panowie co prawda cały czas z większym lub mniejszym powodzeniem działali w muzycznym showbusinessie (Blackmore i Glover w Rainbow, Lord i Paice w Whitesnake, natomiast Gillan prowadził własny zespół, na krótko dołączył też do Black Sabbath), jednak nazwa Deep Purple zobowiązywała, a bardzo łatwo można było zniweczyć cały dorobek dotychczasowej kariery… Początek lat 80 to ogromna popularność NWOBH, zimnej fali oraz new romantic. Deep Purple musiało wznieść na wyżyny swoich możliwości, by przekonać dawnych fanów oraz zjednać sobie nowe pokolenie i muzykom udało się sprostać temu zadaniu w stu procentach. „Perfect Strangers” okazał się bestsellerem, a bilety na promującą go trasę koncertową były bardzo poszukiwanym towarem na rynku.

Prosta, niemal ascetyczna okładka (czarne tło, a na nim nazwa kapeli, logo i tytuł napisany małą czcionką w prawym dolnym rogu), ale za to jaka MUZYKA. Potężny wstęp zagrany na organach Hammonda, potem mocne uderzenie całego zespołu i TEN GŁOS śpiewający „Can you remember/remember my name”. Tak zaczynał się tytułowy kawałek promujący całe wydawnictwo. Pamiętam jak ogromne wrażenie zrobił on na mnie te dwadzieścia parę lat wstecz, gdy pierwszy raz usłyszałem go na trójkowej liście przebojów. Do tego jeszcze teledysk, odsłaniający kulisy pracy muzyków nad płytą. Uśmiechnięci, zrelaksowani, oddający się z upodobaniem piłkarskiej pasji… Szkoda, że sielanka w „purpurowym” obozie trwała tak krótko. No, ale to już temat na zupełnie inne opowiadanie…

Na „Perfect Strangers” słychać, że wówczas wspólne granie sprawiało jeszcze muzykom radość. Że udało się spacyfikować animozje na linii Gillan – Blackmore. Rewelacyjny utwór tytułowy, jeden z rockowych hymnów wszechczasów to bez wątpienia najlepszy, najbardziej zapadający w pamięć fragment płyty, ale reszta nie zostaje daleko w tyle. Kapitalny, poprzedzony tajemniczym, jakby zaczerpniętym wprost z filmu grozy wstępem „Knocking At Your Back Door”, pełen ognia „A Gypsy’s Kiss” (popis Jona Lorda na instrumentach klawiszowych), urocza ballada „Wasted Sunsets” z cudownie łkającą gitarą Człowieka w Czerni… Do tego Gillan w najwyższej formie wokalnej. I tak można by wymieniać po kolei atuty tego krążka.

Szkoda, że dziś na koncertach Purple tak oszczędnie sięgają po utwory z tego albumu. Zdarzało się, że pomijali nawet „Perfect Strangers” – żelazny wydawałoby się punkt występów. Może coś zmieni się pod tym względem na zbliżających się jesiennych koncertach zespołu w Polsce?

10/10

Robert Dłucik

Dodaj komentarz