1. Psychosphere (3:36)
2. Goodbye City Life (8:27)
3. Here Come The Pigs (4:01)
4. Lost In You (4:55)
5. A Stairway To Nowhere (6:35)
6. The Gosamer Strand (6:21)
7. Any Sign At All (6:17)
8. Fear (4:24)
9. Further Down (2:57)
10. A Lullaby For The Devil (6:13)
Rok Wydania: 2007
Wydawca: Inside Out
Deadsoul Tribe (DST) jest już kilkuletnim projektem kompozytora,
multiinstrumentalisty oraz wokalisty Devona Gravesa. To już piąta
propozycja Devona i towarzyszących mu muzyków. Wszystkie one, niełatwe
do klasyfikacji, trafiały na sklepowe półki najczęściej do sektora metal
rock, rzadziej do rock, a czasem i tu i tu. Moje spotkanie z artystą
rozpoczęło się (jak i wiele innych) od Ayreon, tego muzycznego
niedoścignionego w gromadzeniu talentów dream teamu, gdzie Devon
zasłużył się znakomitymi partiami wokalnymi. Dziś moją półke zdobią
wszystkie wydawnictwa DST (poza zbyt ciężkim na moje ucho debiutem), a
pojawienie się kolejnego krążka witam z zaciekawieniem. Nie inaczej było
z A Lullaby for the Devil, choć przyznaję, że sam tytuł nieco mnie
zaniepokoił, przekonajmy się czy słusznie…?
… włączam odtwarzacz wieczorową porą i niepokój rośnie z sekundy na
sekundę. Czyżby jednak zespół zdecydował się już na dobre dociążyć
muzykę? Psychosphere wprawdzie nie przekracza moich granic
akceptowalności metalowych klimatów, ba, byłem przeciez przygotowany i
świadomy co gram, jednak diabelski głos dobywający się z głośników
zatrwożył mnie nieco i zastanowił co też będzie dalej.
Po kolejnych ponad ośmiu minutach utworu Goodbye City Life odetchnąłem z
ulgą. Jest ostro, ale to już jazda z trzymanką. Są te muzyczne
serpentyny, ukazujące za każdym zakrętem przestrzenie czasem piękne,
czasem dzikie, jest ten urzekający głos, jest kapitalny pasaż z fletem w
roli głównej.
Chwilę ukojenia przerywa skutecznie Here Come The Pigs. Mimo, iż
nagranie nie należy do mocnych punktów płyty, można docenić przynajmniej
tę niesamowitą dynamikę jaką ze soba niesie.
Do nagrania Lost In You przekonac się można natychmiast. To kolejne
mocne uderzenie zespołu, tym razem jednak z właściwie dopasowaną linia
melodyczną.
Intrygujący początek A Stairway To Nowhere zapowiada jeszcze ciekawsze
rozwinięcie. To w istocie jedna z najmocniejszych pozycji na płycie, z
którą śmiało może konkurować kolejna instrumentalna The Gosamer Strand,
znów ze znakomitym flet-solo. Nic dziwnego, że okładka płyty ten
właśnie instrument wkłada w diabelskie pazurki.
Any Sign At All znowu atakuje ostrzej, szczególnie ścieżką basu, aczkowlwiek wszystko pozostaje pod słuszna kontrolą.
Akustyczny Fear łagodzi nagromadzony potencjał, nie na długo jednak,
gdyz Further Down przywołuje znowu mocne gitarowe riffy, z tym że
niestety w mało uporządkowanej formie.
Album zamyka tytułowe nagranie, ze spokojnym piano na początku, by
później jeszcze raz zmetalizować co nieco. To nagranie z pewnością
należy do czołówki na płycie, jednakże mimo tytułowej nominacji nie
odbiega znacząco i nie podporządkowuje sobie jednoznacznie
poprzedzających.
Warto jeszcze wspomnieć o dwóch dodatkowych wartościach płyty –
intrygujących słowach oraz znakomitej jakości nagrań (InsideOut Records,
po prostu)
Ostatecznie okazało się, że nie taki diabeł straszny. Usnąć przy tej
kołysance ciężko byłoby nawet komuś o wyjątkowo rogatej duszy. Płyta
jest zbyt energetyczna, aby dać uciec myślom. Ma jednak w sobie to coś,
co nie odstrasza, a wręcz wchłania. Po właczeniu, od tej płyty się nie
odchodzi, nagrań się nie pomija.
Polecam szczególnie miłośnikom Tool i Pain Of Salvation.
6,5/10
Krzysiek Pękala