DEADEND IN VENICE – 2011 – See You On The Ground

Deadend In Venice - 2011 - See You On The Ground

1. Hate Sweet Hate
2. Personal Decay
3. Brain Execution
4. War
5. Long Way Home
6. Last Chances
7. The Monkey In My Closet
8. Dirty Little Princess
9. Tomorrow Never Comes

Rok wydania: 2011
Wydawca: Casket
www.deadend-in-venice.de


Często bywa, że opisuję album jako dobry, mimo zarzutu, że kompletnie nic nowego nie wnosi do stylistyki. W tym przypadku będzie na odwrót. Materiał mimo, że oparty na pewnych ramach stylistycznych, co rusz próbuje się z nich wydzierać. Zaskakuje miks z pozoru nie przystających do siebie środków wyrazu, a o tego płyta potrafi porwać od pierwszego przesłuchania.

Deadend In Venice swoim albumem „See You On The Ground” sięgnęli głęboko w stylistykę zarezerwowaną dla skandynawskiego melodyjnego death/black… heavy metalu spod znaku płomieni czy jeziora Bodom.
Zaskakują jednak osadzeniem w szorstkim brzmieniu i growlach, damskich wokaliz i bardzo melodyjnego heavy/powerowego wręcz zorientowania gitar solowych. Od razu uwaga do wokalu. Nie jest to typowy gotycki czy operowy damski glos jakich wiele w zespołach metalowych. Annabell Klein ma wysoki czysty wokal, który nieco zaskakuje, ale w tej muzyce sprawdza się doskonale. Jedynym moim zarzutem jest jego zbyt sterylne osadzenie go w miksie. Realizacja jest bardzo czysta – i właśnie damski wokal sprawia wrażenie jakby był nagrany nieco obok… mimo brzmienia instrumentarium (w które z kolei growle wklejono pierwszorzędnie). Słychać do szczególnie na początku utworu „Dirty little princess”, gdzie wokale pojawiają się w zasadzie na podkładzie samej sekcji.

Po kolejnych przesłuchaniach elementy, które na początku mogą wydawać się eksperymentami ryzykownymi postrzegamy jako patenty oryginalne. Co więcej (i tu chyba znowu przykład wzięto z Children of Bodom), album jest bardzo skondensowany i krótki – mimo tego, że w przeciwieństwie do protoplastów kolejne kompozycje absolutnie się ze sobą nie zlewają. Ale takie konkretne podejście zaliczę grupie in plus. Jeśli uznali, że nie ma sensu dopychać na płytę kolejnego kwadransa na siłę – to ja jestem jak najbardziej za. Kto wie, czy kolejne utwory tak intensywne i utrzymane w podobnym duchu nie dałyby efektu przesady… lepiej zostawić mały niedosyt. A jest on odczuciem słuchacza po wysłuchaniu tego niewiele ponad półgodzinnego albumu.

Deadend In Venice wpisują się w tzw. death’n’roll, ale to co mają do zaprezentowania jest świeże i płyty słucha się z wypiekami na twarzy. Lubię takie ciekawe odkrycia i przyznam, że mimo iż fascynację gatunkiem mam już lata za sobą, płyta „See You On The Ground” mile mnie połechtała.

7/10

Piotr Spyra

Dodaj komentarz