DAYS BETWEEN STATIONS – 2007 – Days Between Stations

Days Between Stations - Days Between Stations

1. Requiem For The Living
2. Either/Or
3. Intermission 1
4. How to Seduce a Ghost
5. Radio Song
6. Intermission 2
7. Laudanum :
– Part I – A Long Goodbye
– Part II – Every One Is Here But You
– Part III – Nowhere
– Part IV – The Wake

Rok wydania: 2007
Dystrybucja: Absorption Music


Zacznę nietypowo. Od zabawnej anegdoty związanej z okładką Days Between Stations. Kiedy mój 3-letni syn zobaczył okładkę albumu, krzyknął zadowolony „Tata. Patrz – Shrek!”. Dalsza część tego tekstu nie będzie ani krztynę zabawna. Days Between Stations prezentuje bowiem specyficzne podejście do muzyki. Nie rozpatrywałbym jej w kategorii rozrywki… Kiedy słucha się takich albumów można zrozumieć, ze niektórzy zarzucają muzyce progresywnej, że jest to muzyka dla muzyków…

Album Days Between Stations zawiera siedem kompozycji, z których pierwsza i ostatnia są bardzo ciężko przyswajalne. Po pierwsze ze względu na długość utworów (pierwszy 13 minut, ostatni 22 minuty), po drugie na długo zawiązującą się akcję. Tak naprawdę na płycie zaczyna się coś dziać dopiero w 6 minucie.
Należy podejść do tego albumu z pełną świadomością jego zawartości. Tylko wtedy muzyka zawarta na krążku może sprawiać nam przyjemność. Wiele osób zapewne przesłuchując w sklepie album na próbę… po prostu, odpuści sobie. W tym momencie daję minus zespołowi za brak strategicznego podejścia do kolejności kompozycji,
To co czyni muzykę Days Between Stations jeszcze bardziej trudną w odbiorze to fakt, ze mamy tu do czynienia z albumem instrumentalnym. Jeśli nie liczyć zawodzeń i nucenia…
Z drugiej strony trzeba przyznać, ze zorientowany na melodię słuchacz może wychwycić tu wiele ciekawych motywów… a że są one ubrane sporą dawką sprawiających wrażenie improwizacji dźwięków tworzy muzykę Days Between Stations jeszcze bardziej żywą i urozmaiconą. Na kanwie tych motywów można by zbudować naprawdę porywające utwory.
Days Between Stations natomiast woli budować utwór, zanim przechodzi do meritum.
Mam zastrzeżenie co do solówek gitarowych. Otóż są grane tak wysoko, że czasem aż bolą uszy… Pochwała należy się za to klawiszom, które występują tu w roli typowego instrumentu solowego (i tu prezentują się bardzo art rockowo) oraz budując tła.
Słuchając muzyki Days Between Stations należy nastawić się na klimat. Sceptycznie nastawionym polecam zacząć obcowanie z zespołem od utworu drugiego. Jest bardziej konkretny, skondensowany i bardziej przypomina zwykłą kompozycję.
Generalnie kawałki od 2 do 6 bardziej zorientowane są na progrockowe granie (którego nie powstydziłby się choćby Marillion) niż na klimaty instrumentalne.

Podsumowując – Days Between Stations jest albumem ciekawym, ale i wymagającym. Ukierunkowanym na słuchaczy cierpliwych i lubiących wychwytywanie perełek w gąszczu muzyki. Moim zdaniem kolejność utworów została dobrana niezbyt szczęśliwie.

7/10

Piotr „Piospy” Spyra

Dodaj komentarz