1. Vagabond Stomp
2. Black Cloud
3. Disappears
4. Start Runnin
5. Sugar Moon
6. Pushpin
7. Lipstick & Chrome
8. River
9. Pocket
10. Let’s Bring It Back
11. Bee Sting
12. Crosseyed
13. Carry Him With You
14. Vagabond Stomp
Rok wydania: 2011
Wydawca: Roustabout Records
http://davinaandthevagabonds.com/
Dla wielu byli objawieniem Rawa Blues Festival AD 2012. Robert Cray i
Eric Sardinas stanęli na wysokości zadania, ale wypadli…
przewidywalnie. Miały być znakomite koncerty i po prostu takie zagrali.
Natomiast Davina & The Vagabonds jeszcze tuż przed 18.00 stanowili
pewną zagadkę dla tych kilku tysięcy fanów bluesa, którzy w
październikową sobotę zawitali do katowickiego „Spodka”. Trzy kwadranse
później muzyków żegnał gorący aplauz, a w przerwie ze stoiska na
antresoli błyskawicznie zaczęły znikać kompakty z czarną chmurką na
okładce…
Już sam pomysł na zespół jest niezwykły, biorąc oczywiście pod uwagę
współczesne realia i standardy. Davina Sowers – charyzmatyczna
pianistka, obdarzona niesamowitą barwą głosu. No i do tego połączenie
tatuaży ze scenicznym strojem stylizowanym na modę obowiązującą kilka
dekad wstecz… Vagabonds to natomiast czterej goście w eleganckich
garniturach, białych koszulach i ciemnych krawatach. Wyglądają jakby
właśnie zeszli z planu jakiegoś gangsterskiego filmu, którego akcja
toczy się w czasach prohibicji w USA.
Instrumentarium – tak klasyczne, że bardziej już chyba się nie da:
kontrabas (Michael Carvale, współzałożyciel kapeli), trąbka, puzon i
skromna perkusja. Żadnych elektrycznych gitar, żadnej rozkręconej na
full ściany wzmacniaczy. A jaka w tej muzyce tkwi moc…
O wokalu liderki można by napisać osobny rozdział. Niesie w sobie cały
bagaż niemałych życiowych doświadczeń, tych radosnych, jak i smutnych,
pewnie nieraz bolesnych… Czysta prawda, żadnego fałszu, tanich
chwytów, lukrowanej tandety…
Czy będzie to przepiękny, leniwie snujący się „River”, czy skoczny,
oparty na fajnym motywie „Lipstick and Chrome” (to mógłby być hicior,
gdyby tylko w większości stacji radiowych nie pracowali „głusi”
prezenterzy), czy balansujący między Brechtem a Nowym Orleanem kawałek
tytułowy – słucha się tego wybornie…
Gdybym poznał ten album rok temu – na 100 procent znalazłby się w moim
prywatnym podsumowaniu. Mam nadzieję, że Davina & Vagabonds
przywędrują jeszcze do naszego kraju ze swoją Muzyką. Z Minnesoty aż tak
daleko w końcu nie mają…;)
10/10
Robert Dłucik
Ps. Koncertowe wcielenie zespołu można poznać dzięki albumowi „Live at
The Times”, zarejestrowanym w jednym z kameralnych klubów. Na dwóch
płytach – oprócz autorskich utworów Daviny Sowers – znalazły się również
interpretacje bluesowych i jazzowych standardów oraz ich wersje
kompozycji Dylana i Beatlesów.