DANUTA GRECHUTA, JAKUB BARAN – Marek. Marek Grechuta we wspomnieniach żony Danuty

marek

DANUTA GRECHUTA, JAKUB BARAN – Marek. Marek Grechuta we wspomnieniach żony Danuty

Wydawca: Wydawnictwo Widnokres
Rok Wydania: 2012


            „…zdecydowałam się być żoną artysty”. Te najważniejsze słowa rozpoczynają książkę, która jest swoistym wywiadem-rzeką Jakuba Barana z Danutą Grechutą. Są to wspomnienia i anegdoty związane z jedną z najważniejszych postaci polskiej muzyki – Markiem Grechutą. Któż nie zna takich kompozycji, jak „Dni, których nie znamy”, „Korowód”, „Nie dokazuj” czy „Wiosna, ach to ty”? Pani Danuta zgrabnie i z wdziękiem rysuje portret swojego nieżyjącego (zm. 9 października 2006 r.) małżonka w dość nietypowy sposób. Nie jest to zwykłe przedstawienie faktów z życia pana Marka, lecz za sprawą rozmowy – może gdzieś przy kawie na galerii krakowskich Sukiennic, a może w klubie „Pod Jaszczurami” albo w „Vis-a-vis”, tuż obok innego wielkiego artysty, Piotra Skrzyneckiego – mówi wiele różnych rzeczy. Co ważne, robi to ciekawie, momentami z humorem, czasem z żalem.

Zgrabnie poprowadzona rozmowa sprawia, że to czytelnik zasiada na miejscu Jakuba Barana i zadaje pytania, które z pewnością nurtowały wielu słuchaczy – jaki Marek Grechuta był poza sceną? Jak tworzył? Jak powstała Anawa i co właściwie oznacza ta nazwa? Można także dowiedzieć się jak powstała jedna z ostatnich kompozycji („Kraków”), do napisania której Marka Grechutę namówili członkowie zespołu Myslovitz. Niektóre z odpowiedzi na te pytania są szczere do bólu, ale momentami (mam wrażenie, że wyłącznie po to, by nie robić przykrości niektórym osobom) nie padają żadne konkretne nazwiska. Książka (i jej współautorka) z pewnością nie szuka sensacji, ale chce przekazać w możliwie jak najlepszy sposób to, jaki był jej mąż, pan, artysta (pani Danuta zresztą nazywa go w przeróżny sposób). Nie omija tematów trudnych, jak choćby zniknięcie z domu Łukasza, syna Państwa Grechutów, oraz to, jak mocno przeżył to pan Marek. Nie brakuje wspomnień dotyczących wypadków samochodowych, które mocno odcisnęły swe piętno na dalszym życiu Marka Grechuty. Czytelnik jest również świadkiem irytacji Pani Danuty, będącej następstwem nagromadzenia się po śmierci artysty przeróżnych dziwnych festiwali. Stąd też pewna, stanowcza, ale i w pełni zrozumiała jej decyzja w sprawie twórczości męża, którą wyjaśnia na kartach książki. Są także wspominane te radosne chwile, na przykład z Markiem Grechutą strojącym żarty, bo, jak się okazuje, oprócz artystycznej duszy miał on również niesamowite poczucie humoru. To także portret człowieka o wielu pasjach.

„Marek…” to książka bardzo mocno ilustrowana najróżniejszymi fotografiami z każdego okresu życia artysty (swoje pierwsze fotograficzne szlify podczas uwieczniania poety i muzyka stawiał na przykład Adam Bujak). Są tu więc zdjęcia prywatne, z koncertów, fragmenty dokumentów, reprodukcje partytur, itd. Zadbano także o ucztę muzyczną – do książki dodano płytę CD z dziesięcioma największymi piosenkami w wykonaniu Marka Grechuty. Czy można czegoś więcej? Do pełni szczęścia brakuje chyba już tylko koncertowego DVD z występem artysty (np. z krakowskiego Teatru Stu) lub z „Szaloną lokomotywą” (choć, jak wiadomo, po przedstawieniu pozostała tylko wersja audio).

Ta książka trafiła do mnie poniekąd przez przypadek i długo czekała na swoją kolej w literackiej poczekalni. Lecz kiedy wreszcie zacząłem przewracać kolejne strony zapisanej na papierze rozmowy, niewątpliwie była to uczta. Zdecydowanie polecam włączyć się do tej rozmowy, ponieważ jestem pewny, że (podobnie jak ja) odkryjecie Marka Grechutę na nowo.

9/10

Mariusz Fabin

Dodaj komentarz