1. Born dead
2. Opening chapter
3. The voice within your soul
4. Eternal love
5. The inner struggle
6. What you’ve been throught
7. Dying
8. Death
9. Ending chapter
Rok Wydania: 2010
Wydawca: –
Pierwszy kontakt z muzyką gitarzysty pochodzącego z Francji miałem na
popularnym serwisie Youtube…i już wtedy zauważyłem że ten pan gra
muzykę która jest w stanie do mnie trafić … Pierwsze skojarzenie? Jeśli
chodzi o brzmienie, nie zawaham się porównać do ostatnich płyt moich
faworytów czyli Skandynawów z Evergrey….następnie? Adagio…ale czy może
być inaczej skoro w czterech utworach tego projektu swojego głosu
użyczył Gus Monsanto (ex-Adagio, Revolution Renaissance)?
Ale mózgiem całej tej ciekawej operacji jest Julien Damotte który nie
tylko gra tutaj na gitarze, ale również na basie oraz śpiewa, a trzeba
powiedzieć że wychodzi mu to bardzo dobrze….
Album otwiera intro Pt.” Born Dead” gdzie słychać bawiące się dzieci i
świetnie pianino, które porusza…I za chwile mocne uderzenie „Opening
Chapter” kompozycja nr 2 pokazuje nam czego możemy się spodziewać po
francuskim kompozytorze, mocne riffy, mroczny klimat i rozbudowana
kompozycja tego utworu daje nam ochotę aby brnąć dalej w ciemne
czeluście tego mrocznego koncept albumu….
Aczkolwiek można także zobaczyć wychodzące słońce, chociaż na moment,
tak jak w utworze „Eternal Love” , doprawdy rewelacyjny utwór! Świetne
gitary akustyczne, przeplatane z mocnymi elektrycznymi brzmieniami oraz
rewelacyjny głos Monsanto!
Jedyna piosenka która mnie zaskoczyła i jeszcze (podkreślam jeszcze) nie
przekonała do końca to „The Inner Strugle”, jeśli zwrotka dostosowałaby
się tutaj do refrenu, nie miałbym się naprawdę do czego przyczepić, ale
tutaj właśnie wokalista przesadził troszkę z szatanem heheh, (growle),
co o mało nie przyprawiło o zawał śpiącego psa ;). W kolejnych utworach
jest ponownie lepiej i album wraca na właściwe tory a właśnie w
dalszych kawałkach Julien daje nam poznać swój głos, bo to właśnie w
drugiej części albumu autor sam chwycił za mikrofon…
A w utworach „Dying” oraz „Death” człowiek naprawdę może zacząć
zastanawiać się nad swoim życiem…. Ale chyba też takie zadanie ma
tematyka albumu.
Album kończy „Ending Chapter” gdzie muzyk tworzy świetny klimat razem z
bardzo ładnym kobiecym głosem za którym stoi niejaka Maya, artystka
która na co dzień para się muzyką r’n’b, ale podobnie jak w reszcie
utworów mamy tutaj zmiany tempa, dobrą solówkę, świetne brzmienie a
pianino które kończy ten utwór to po prostu rewelka .. no i ten ostatni
oddech…jak dla mnie „miodzio”! Jest to zarazem najbardziej rozbudowany
utwór na płycie, sięgający momentami do estetyki rocka progresywnego.
Warto zwrócić tu szczególną uwage na pracę klawiszy oscylująca od
delikatnych Hammondów i pianin przez atmosferyczne, przestrzenne
brzmienia elektroniczne, po brzmienia stricte prog metalowe.
Podsumowując – jeśli lubicie mroczny klimat w prog metalu, mocne riffy,
świetne wokale, i nie marudzicie jeśli ktoś używa ztriggerowanej stopy
ten album jest dla Was!
Ja go szczerze polecam i bez problemu daje temu albumowi wysoką ocenę.
9/10
Mariusz Spyra