DAMNATIONS DAY – 2017 – A World Awakens

Damnations Day - 2017 - A World Awakens

1. The Witness
2. Dissecting The Soul
3. Colours Of Darkness
4. I Pray
5. Into Black
6. To Begin Again
7. The Idol Counterfeit
8. A World Awakens
9. Diagnose

Rok wydania: 2017
Wydawca: Sensory Records
http://www.damnationsday.com/


Na nowy album DAMNATIONS DAY czekałem z niecierpliwością, której dodatkowo towarzyszyła ogromna ciekawość. Głównym tego powodem było wspomnienie świetnego debiutu z 2013 roku. To właśnie za pośrednictwem „Invisible, The Dead” australijska formacja wkupiła się w moje łaski, a sobie zawiesiła poprzeczkę naprawdę wysoko. Dlatego też pojawiała się obawa czy jego następcy uda się przebić poziom świetnego poprzednika? Teraz w zasadzie wszytko jest jasne, a jak to faktycznie wygląda? O tym poniżej.

Od razu dodam, że „A World Awakens” mimo naturalnych odniesień i podobieństw do swojego poprzednika, pokazuje zespół w innym świetle. Inicjuje to już sama okładka przedstawiająca miejski pejzaż, który okala obłok rysujący oblicze ludzkiej twarzy. Rzekomo jest ona uosobieniem umysłu, odzwierciedlającą alternatywną rzeczywistość, na której swoje piętno odcisnęły m.in. takie stany jak lęk, depresja, żal czy też bezsenność. Ten lekko „senno – arealny” widok – przynajmniej mnie – wprowadza w specyficzny nastrój zachęcając do zgłębiania zawartości muzycznej. Równie ciekawie prezentuje się warstwa liryczna – według zespołu, nie tylko odzwierciedla przeżycia muzyków z ostatnich latach, ale przede wszystkim pokazuje, jaki wpływ na codzienne życie mogą mieć różne doświadczenia i stany psychiczne. Poruszają przy tym kwestię marzeń, koszmarów, a dokładniej ich niebezpiecznego wpływu, jaki mogą wywrzeć na życie codzienne. Niekiedy może się to okazać tak silne, że normalna rzeczywistość zostaje odmieniona, realnym staje się to co faktycznie realnym nie jest. Brzmi intrygująco, czyż nie?

Jeżeli chodzi o dźwięki – od samego początku oferują one słuchaczowi szeroki wachlarz muzycznych doznań w mocno emocjonalnym wydaniu oraz – tak jak i poprzednio – melodyjnym wydaniu. Faktem jest, że DAMNATIONS DAY wciąż pozostają w obrębie szeroko pojętego prog metalu, jednak tym razem zdecydowali się ubarwić swoją muzykę pod względem atmosfery, co przyniosło pozytywne rezultaty. Już otwierający całość „The Witness”, do którego zrealizowano mroczny teledysk, zdaje się to doskonale potwierdzać. Mimo, że kompozycja jest żywiołowa, to już w trakcie jej trwania daje się poczuć skłonność zespołu wobec klimatycznego grania w wydaniu, które może budzić skojarzenia z ostatnimi dokonaniami EVERGREY. Chodzi tu wyłącznie o atmosferyczne zintensyfikowanie muzyki, bo już w kwestii wokalnej oba zespoły dzieli ogromna przepaść. Mark Kennedy, w odróżnieniu do Toma Englunda, preferuje śpiewanie w wyższych rejestrach i robi to naprawdę wyśmienicie. Jego wokal jest jednym z największych atutów zespołu, czyniąc ich muzykę oryginalną. Śpiewa w sposób naturalny, niewymuszony, a jego głos jest cholernie mocny, donośny. Ponadto Mark dysponuje nieprzeciętną barwa głosu oraz wysokimi umiejętnościami umożliwiającymi mu śpiewanie w różnych zakresach. Praktycznie każdy kolejny utwór, oprócz tego, że jest potwierdzeniem jego ogromnego talentu, to również przynosi ciekawe rozwiązania wokalne, charakterystyczne linie melodyczne. Pod tym względem „A World Awakens” to pełen profesjonalizm.

Pomimo mniejszej kaloryczności, wydawnictwu nie można odmówić energii i choć ma ona (tym razem) nieco inne oblicze, na pewno nie brakuje jej mocy. Najlepiej oddają to: wspomniany powyżej „The Witness” czy też najbardziej żywiołowy, a do tego najszybszy „The Idol Counterfeit”. Przy okazji innych utworów także występują mocniejsze momenty, ale ich obecność jest mniej priorytetowa. Nie zabrakło również akcentów balladowych, czego potwierdzeniem są: najspokojniejszy na płycie „Into Black”, wykorzystujący akustyczne brzmienia oraz zamykający całość „Diagnose”, który miarowo nabiera na sile, by pod koniec pokazać mocniejsze oblicze.

Panowie stawiają na przejrzystość form, dzięki czemu poznanie utworów nie jest drogą przez męki, nawet podczas pierwszych odsłuchów. Sprzyja temu również „piosenkowa” struktura, gdzie wyraźnie wyodrębniono zwrotki i refreny. Te drugie są naprawdę mocne, jeżeli chodzi o charakterystyczne melodie oraz chwytliwość. Niektóre z nich dość szybko zapadają w pamięć, przyjemnie krążąc w świadomości – to kolejny atut wydawnictwa. W odbiorze pomaga także ciepłe, pełne i zarazem głębokie brzmienie, które idealnie pasuje do zawartości muzycznej. Jest ono dużą zasługą Deana Wellsa (na co dzień gitarzysty TERAMAZE), który oprócz realizacji nagrań oraz produkcji, zarejestrował partie basu. Jak widać, jego wkład w powstanie tej płyty był znaczący, a to co udało się osiągnąć zasługuje na pełne uznanie.

Uwagę zwracają również instrumentalne momenty, szczególnie gitarowe solówki zagrane z finezją, polotem. I w tej kwestii „A World Awakens” cechuje wyjątkowo zdrowe podejście, umiar, wrażliwość i odpowiednie wyczucie. Partie solowe mają melodyjne usposobienie, bez parcia na eksplozje „miliona” dźwięków, wedle reguły im więcej i gęściej tym lepiej. Zamiast tego zespół preferuje subtelne podejście do tematu, nacechowane wrażliwością, uczuciem. Daję się to również odczuć w pracy sekcji rytmicznej, szczególnie partii perkusji – Dean Kennedy (bębni także w TERAMAZE) zachowuje umiar, nie próbuje zdominować reszty, wyjść na pierwszy plan. To wszystko ma swoje odzwierciedlenie również w samych kompozycjach, ich aranżacjach. Dlatego nie są one wyzywające, a raczej miarowe, świadome i na pewno dojrzałe. Dzięki temu „A World Awakens” jest płytą pozytywnie skromną, kompletną, pełną i spójnie różnorodną. W miarę lepszego poznania odkrywa przed słuchaczem coraz więcej atutów, niuansów. Człowiek ma ochotę do niej wracać, nie czując zmęczenia, przesytu formy. Całość jest wyważona, dogłębnie przemyślana, a do tego nad wyraz naturalna.

„A World Awakens” to bez wątpienia materiał wciągający, niezwykle udany, zrobiony z pomysłem, wyczuciem. To płyta z duszą, emanująca emocjami, zmiennością nastrojów. Jest kolejnym przykładem na to, że australijska scena prog metalowa rośnie w siłę – potwierdzają to również dokonania takich grup jak: VANISHING PIONT, VOYAGER, TERAMAZE. To grono idealnie dopełnia DAMNATIONS DAY, o czym dobitnie przekonuje ich najnowszy krążek. Dlatego jeżeli lubicie bardziej atmosferyczne odmiany progresywnego metalu, a do tego cenicie sobie wokale, które często zahaczają o wysokie rejestry, prawdopodobnie docenicie premierowy materiał DAMNATIONS DAY. Jest ta album bardzo udany, w pewnym stopniu subtelny, a momentami delikatny, choć nie brakuje mu również energii – świetna robota i tyle!

10/10

Marcin Magiera

Oficjalny teledysk:

Oficjalne lyric video:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *