D PROJECT – 2006/2019 – Shimmering Lights

D PROJECT - Shimmering lights

1. Shimmering lights (8:54)
2. They come and grow (6:23)
3. Hide from the sun (8:00)
4. What is done is done (Rat) (3:32)
5. End of the recess (3:55)
6. September solitude (10:08)
7. That’s life (7:39)

Rok wydania: 2006 / wznowienie 2019
Wydawca: OSKAR

Pamiętam mój zachwyt nad monumentalną płytą „The Sagarmatha Dilemma” (2008 rok), nowego projektu, byłego muzyka Red Sand, Stéphane Desbiensa. Tak naprawdę, nie był to wówczas projekt całkiem nowy, bo debiutancki krążek The D Project -„Shimmering lights” (niedostępny wcześniej w szerokiej dystrybucji), ukazał sie dwa lata wcześniej. Dopiero teraz, dzięki pięknie wydanej przez firmę OSKAR reedycji mogę stwierdzić, że debiut ten był nie mniej udany, niż wyżej wymieniona płyta druga.

Stéphane Desbiens (jako klawiszowiec) nagrał z zespołem Red Sand w 2004 roku debiutancki album „Mirror Of Insanity”, płytę bez wątpienia przemiłą, ale do bólu schematyczną, jeżeli chodzi neo progresywne wzorce (Marillion, IQ, Pendragon…). „Shimmering lights” udowadnia, że ciasno mu było w takiej konwencji. W swoim własnym projekcie, mógł pokazać się światu bardziej wszechstronnie jako muzyk, jak również udowodnić, że jest nie tylko klawiszowcem, ale przede wszystkim świetnym gitarzystą.

Pierwsza płyta projektu Desbiensa, wolna jest jeszcze od wyraźnych „gilmouryzmów” i „floydyzmów”, od których nie ustrzegł się na kolejnych wydawnictwach. Późniejsze albumy są już nieco „przysłodzone”, natomiast „Shimmering lights” wydaje się bardziej szorstka, naturalna. Muzyk chciał się chyba uwolnić od neo progresywnej sielskości. Fragmenty płyty brzmią naprawdę ostro, zagrane z prawdziwym rockowym pazurem, a nawet prog metalową mocą. Wystarczy posłuchać „Shimmering lights”, zagranego z rockową werwą, czy zdecydowanie krótszego, wręcz metalowego „What is done is done (Rat)”. Zdecydowanie spokojniejszy jest „They come and grow”, z subtelną partią smyczków i soczystą gitarową solówką. Rozświetlony smykami „Hide from the sun”, jest jeszcze bardziej liryczny i wzniosły. Króciutki „End of the recess”, to natomiast zagrana na gitarę akustyczną miniatura ozdobiona pięknymi klawiszami (jak u Hacketta). Najdłuższy, dziesięciominutowy, rozkołysany „September solitude”- ponownie klimatyczna, dźwiękowa magia. Ostatni na płycie „That’s life”, to gitarowy popis Desbiensa, wymiata tutaj jak nie jeden wirtuoz instrumentu, w samej końcówce to już prawdziwe fusion.

Już na tej pierwszej płycie D Project, mózg przedsięwzięcia Stéphane Desbiens udowodnił, że jest nie tylko wszechstronnym muzykiem, ale i świetnym kompozytorem. Już tutaj otoczył się również gronem znamienitych gości, m.in: Tomas Bodin, Martin Orford, Fred Schendel…

8,5/10

Marek Toma

Dodaj komentarz