1.Owlwood 07:40
2.Eternal Kingom 06:41
3.Ghost Trail 11:50
4.The Lure (Interlude) 02:34
5.Mire Deep 05:11
6.The Great Migration 06:32
7.Osterbotten 02:20
8.Curse 06:31
9.Ugín 02:44
10.Following Betulas 08:56
Rok wydania: 2008
Wydawca: Earache Records
Szwecja to jeden z tych krajów, z których wywodzi się wiele znanych
zespołów, zasłużonych nie tylko dla mocniejszych gatunków muzycznych.
Nie sposób tu nie wspomnieć o takich formacjach jak Abba, Roxette, czy
twórcach hitowego „Final Countdown” z Europe. W tym kraju powstały także
formacje z kręgu Death Metalu, których styl grania stał się na tyle
charakterystyczny, iż zaczęło się mówić o europejskiej odmianie tego
gatunku. Mowa tu o takich grupach jak Grave, Dismember, czy Entombed.
Ponadto takie formacje jak In Flames i At the Gates zapoczątkowały inny
nowy gatunek, potocznie nazwany stylem Götebordzkim, a będący niczym
innym jak melodyjną odmianą Death Metalu.
Co rusz pojawia się kolejna, nowa ekipa z tego kraju, która mimo
ogromnego nasycenia na rynku, ma jednak coś świeżego do zaoferowania.
Tak właśnie jest z formacją Cult of Luna. Nie jest to już taki młody
zespół, bo jego początki sięgają końca lat 90-tych, a na swoim koncie
posiada już w sumie pięć albumów i z całą pewnością zdążył przez ten
czas, zgromadzić sporą rzeszę zwolenników. Tym niemniej za sprawą nowego
wydawnictwa „Eternal Kingom” ich liczba może wzrosnąć..
Zespół podpinany jest pod różne style muzyczne, takie jak Atmospheric
Sludge, Progressive Metal, czy Post-Hardcore, co utwierdza jedynie w
przekonaniu, iż określenie ich stylu nie jest takie proste. Cult of Luna
najczęściej porównywani są do amerykańskiej formacji Neurosis i to
faktycznie jest trafione porównanie, choć należy tu zwrócić uwagę na
fakt, iż w przypadku Szwedów jest jeszcze mniej melodii, co potęgują
dodatkowo growlujące wokale.
Płyta zawiera wiele psychodeli, co czyni ten album raczej mało
przystępnym. Ciężko jest się również doszukać na tym wydawnictwie
typowych struktur, a mianowicie zwrotek i refrenów. Wszystko płynie
swoim własnym życiem w bliżej nieokreślonym kierunku. Nie znajdziemy
tutaj szybkich numerów, bo całość oscyluje raczej w wolnych, wręcz
topornych, doomowych tempach. Utwory mają charakter dość mantrowy, gdzie
dany motyw jest powtarzany przez dłuższy czas. Podobnie było chociażby
na „Brave Murder Day” Katatonii. Czasem atmosfera przywodzi na myśl
dokonania Tiamat z albumu „A Deeper Kind of Slumber”, a tytułowy
„Eternal Kingom” będący też jednym z przystępniejszych momentów tego
wydawnictwa, brzmi jak kompozycja Tool.
Zaczynając obcowanie z tym albumem, już od pierwszych dźwięków „Owlwood”
powiewa chłodem. Nie ma tutaj zbyt wielu ciepłych i wesołych elementów.
Całość jest utrzymana w zdecydowanie mrocznym, przygnębiającym
klimacie, aczkolwiek trzeba przyznać, iż właśnie ta atmosfera jest
ogromnym plusem „Eternal Kingom”.
Przeplatają się tu motywy spokojne, akustyczne będące swego rodzaju
wyciszeniami z momentami ciężkimi, w których panuje spory zgiełk i
pewien chaos, co doskonale obrazuje „Ghost Trail”, czy nawet „Curse”
Album zawiera również trzy krótkie kompozycje, „The Lure”, „Osterbotten”
i „Ugin” o dość dziwnym klimacie i można je chyba śmiało potraktować
jako tzw. łączniki, czy też przerywniki. Są to najspokojniejsze momenty
na tym albumie, gdzie gitary wymieszane są z elektroniką, w większym lub
mniejszym stopniu, umiejętnie budując i tak już mocno wyczuwalną,
ciężką atmosferę.
Wszystkie numery są dość podobne w swojej formie, przez co trudno jest
wyróżnić i opisywać któryś z osobna. Tych dziesięć utworów, tworzy tak
jakby jeden długi kawałek i to może zniechęcać niektórych do słuchania
tego materiału.
Ten album przyciąga, a zarazem odpycha, co trzeba przyznać nie jest
spotykane dość często. Nie jest to również muzyka prosta i
przewidywalna. Cult of Luna z pewnością nie zamierza też tworzyć muzyki
łatwej w odbiorze, czego przykładem jest właśnie „Eternal Kingom” .
Faktem jest, że panowie posiedli moc tworzenia niepowtarzalnej,
wyjątkowej atmosfery, a jak wiadomo nie jest to zabieg prosty i możliwy
do zrealizowanie przez każdego. Myślę, że to wydawnictwo przypadnie do
gustu, tym którzy lubią ponure, psychodeliczno – depresyjne klimaty
okraszone growlingującymi wokalami. Tak więc osoby o skłonnościach
samobójczych, zdecydowanie powinny omijać szerokim łukiem formację Cult
of Luna..
8/10
Marcin Magiera