CROSS – 2009 – The Thrill of Nothingness

CROSS - 2009 - The Thrill of Nothingness

1 Universe inside
2 Animation
3 Innocence
4 Hope
5 Chameleons
6 Magnifico Giganticus
7 Eternity

Rok wydania: 2009
Wydawca: Progress Records


Hansi Cross to taki szwedzki Ryszard Kramarski. Tak jak właściciel studia, wytwórni Lynx Music, producent oraz lider grupy Millenium, tak Hansi (tyle, że w Szwecji) dowodzi całkiem prężnie działającej firmie Progress Records, nagrywa w studio o tej samej nazwie a do tego przewodzi formacji Cross. Ostatnie lata dla fanów grupy nie były najłatwiejsze, u muzyka wykryto poważną chorobę a efektem jej postępu była stopniowa utrata słuchu. Możecie sobie wyobrazić co musi czuć człowiek, który żyje dźwiękami, który je kocha ponad wszystko, są jego pasją i hobby gdy dowiaduje się, że grozi mu całkowita utrata słuchu? Rokowania nie były najlepsze, dzielny Szwed nie poddał się jednak chorobie, zdecydował na nowatorską metodę leczenia i… wygrał! Jak mówi sam Hansi, nie jest jeszcze idealnie, ale obecnie jest w stanie komponować i tworzyć, a życie znów nabrało barw!

The Thrill of Nothingness to efekt wieloletniej i ciężkiej pracy przerywanej kolejnymi rehabilitacjami i kuracjami. Warto dodać, że album zaczęto nagrywać jeszcze w 2005 roku, a ukończono we wrześniu tego roku!

Heroizm oraz bagaż doświadczeń i przeżyć skutkuje płytą niezwykle delikatną i wyciszoną, melodie wywołują nostalgię i wprowadzają w stan melancholii. Szkoda, że album rozpoczyna się od najsłabszego na tym wydawnictwie Universe inside. Po ciekawym i dynamicznym wstępie utwór zwalnia a moment, w którym pojawia się wokal niestety nie wypada najlepiej. Zresztą partie wokalne są jedynym elementem tego wydawnictwa do którego można się w jakiś sposób przyczepić. Niestety głos Hansiego nie jest jego największym atutem. Jest nieco zbyt delikatny. Szkoda, że tak jak w utworze Chameleons, w którym zaczyna śpiewać mocniej i zdecydowaniej nie robi tego częściej. Partie wokalne są jednak tylko dodatkiem, Cross to przede wszystkim długie instrumentalne pasaże, z wyśmienitymi gitarowymi solówkami (kłania się szkoła panów Gilmoura i Rothery’ego) i ciekawym basem uwypuklony w Animation czy wspominanym już przebojowym Chameleons. Klejnotem The Thrill of Nothingness jest bez najmniejszych wątpliwości (niestety najkrótsze) instrumentalne Hope. Praca gitarzysty wręcz powala, mamy tu tyle uczuć i …nadziei (z ang. hope) a przepiękne dźwięki snują się na tle przestrzennego klawiszowego tła. Gdybym musiał wskazać jakie mam skojarzenia to skierowałbym osobę zadającą to pytanie do Bijou Queen z albumu Innuendo.

Cross to przedstawiciele szwedzkiej szkoły. Choć dźwięki powstające w głowie Hansiego Crossa nie są aż tak zagmatwane ja te, którymi raczy nas Flower Kings czy Brighteye Brison to już po kilku pierwszych taktach słychać, że to Skandynawowie! Najnowsze dzieło grupy to wspaniały przykład tego, że nawet przy przeciwnościach losu należy uparcie przeć do przodu i co najważniejsze nie można się poddawać. Osoby, które lubują się w nastrojowych, gitarowych solówkach i klawiszowych pasażach, które lubią przy muzyce odpocząć i zaczerpnąć relaksu będą usatysfakcjonowane.

8/10

Piotr Michalski

Dodaj komentarz