CRAYON PHASE – 2019 – Two Hundred Pages

CRAYON PHASE - 2019 - Two Hundred Pages

1. Prologue (3:19)
2. Two Hundred Pages (11:34)
3. Turn of Fortune (9:48)
4. Procession | Empty Grave (10:00)
5. Paralyzed (9:22)
6. The Music Box (8:41)
7. Retrospective (12:20)
8. Salvation (8:52)
9. 201 (1:08)

Rok wydania: 2019
Wydawca: Progressive Promotion Records
https://www.facebook.com/crayonphase/


CRAYON PHASE zadebiutowało w roku 2013 „czerwonym” albumem „Within My Recollection”. Wydanie płyty numer dwa – „niebieskiego” „Two Hundred Pages” zajęło siedem długich lat, ale za sprawą Progressive Promotion Records od jakiegoś czasu jest już na rynku. Lider projektu/zespołu Frank Wendel zaprosił do współpracy wokalistę Raphaela Gazala (na debiucie śpiewał osobiście) i w nowym składzie postanowił zawojować świat progresywnego grania.

„Two Hundred Pages” to, co nie jest w przypadku prog-rocka/metalu żadną nowością, koncept album, w tym przypadku opisujący historię człowieka, który każdy kolejny dzień zaczyna nie mogąc sobie przypomnieć wydarzeń z dna poprzedniego. Koncept całkiem ciekawy (pamiętacie film „Memento”?) a jak wypada muzyka?

CRAYON PHASE to dobrze skrojony neoprogresywny rock, z pewnymi naleciałościami niemieckiego prog rocka spod znaku Subsignal, ale i ciągotkami w stronę prog metalu. Znakomicie spisuje się wokalista, a barwa jego głosu to jeden z najmocniejszych atutów wydawnictwa. Na płycie znalazło się raptem dziewięć kompozycji, ale poza otwierającym całość „Prologue” i zamykającym „201” czas trwania pozostałych oscyluje w okolicach 10 minut każdy. Kawał muzyku, sporo różnorodności, od delikatności Marillion po prog metalową estetykę zbliżona do dokonań Jon Oliva’s Pain (wokale!). Płyta może się podobać, ale na pewno nie jest łatwa… już czas trwania wymaga cierpliwości, a że muzyka nie jest oparta na systemie „zwrotka-refren” to słuchacz musi się zaangażować i to nie może być tło do np. sprzątania… w takiej formie ta płyta nie „chwyci”…

Fani progrockowej estetyki i poszukiwacze nowych, mało znanych kapel powinni po to wydawnictwo sięgnąć. „Two Hundred Pages” to kawał solidnej muzyki, która może się podobać, ale na pewno nie będzie w przyszłości kanonem gatunku…

7/10

Piotr Michalski

Dodaj komentarz