CRADLE OF FILTH – 2017 – Cryptoriana – The Seductiveness of Decay

CRADLE OF FILTH - 2017 - Cryptoriana - The Seductiveness of Decay

1. Exquisite Torments Await…
2. Heartbreak and Seance
3. Achingly Beautiful
4. Wester Vespertine
5. The Seductiveness of Decay
6. Vengeful Spirit
7. You Will Know the Lion by His Claw
8. Death and the Maiden

Rok wydania: 2017
Wydawca: Nuclear Blast
http://www.cradleoffilth.com/


CRADLE OF FILTH pomimo hermetycznej specyfiki gatunkowej osiągnął ogromny sukces, skupiając wokół siebie rzeszę oddanych fanów. Z drugiej strony zespół dorobił się wielu przeciwników uważających ich muzykę (szczególnie późniejszą) za jedno wielkie nieporozumienie, a nawet profanację black metalu. Osobiście zaliczam się do pierwszej grupy, osób sympatyzujących z charakterystyczną twórczością charyzmatycznego Dani’ego Filtha i spółki. Od razu dodam, że poczynania piewców wampirycznych opowieści śledzę w zasadzie od początku, bo od momentu wydania „The Principle of Evil Made Flesh”. I choć grupa miała w swojej karierze także i słabsze momenty, to w ich dyskografii przeważają wydawnictwa udane (niektóre można uznać nawet za przełomowe). Stąd dorobek artystyczny tejże formacji traktuję jako coś unikatowego, innego, a nowy album tylko i wyłącznie utwierdził mnie w takim przekonaniu.

„Cryptoriana – The Seductiveness of Decay” to już dwunasty album długogrający wampirycznej brygady z Anglii (z czeskim akcentem za bębnami w osobie Martina Škaroupki, który osiadł w zespole, jak się zdaje, na dobre). Na pierwszy rzut oka, premierowe wydawnictwo zdaje się wyraźnie nawiązywać do swojego poprzednika z 2015 i to pod wieloma względami. Pierwsza rzecz, to charakterystyczna szata graficzna, za którą i tym razem odpowiada Arthur Berzinsh. W obu przypadkach mamy do czynienia z podobną konwencją twórczą oraz prawie identyczną kolorystyką. Również i tym razem (choć tego akurat nigdy nie brakowało w przypadku CRADLE OF FILTH) okładka jak i pozostałe obrazy są przesycone lubieżno – wampiryczną erotyką drwiącą z niewinności, a zarazem będącą odzwierciedleniem pruderyjnej i ciemnej strony epoki wiktoriańskiej. Dlatego byłoby lepiej trzymać płytę poza zasięgiem oczu małych dzieci (jeżeli ktoś takowe posiada). Druga rzecz to produkcja płyty; ponownie zdecydowano się skorzystać z usług Scotta Atkinsa i myślę, że było to dobre posunięcie. Ukręcone brzmienie oraz jego laboratoryjnie nieskazitelna jakość idealnie zazębiają się z samą muzyką.

Ta robi spore wrażenie stanowiąc tym samym największy atut wydawnictwa. Dani Filth dokonał udanej próby połączenia wszystkiego, co do tej pory przewijało się w twórczości zespołu, i co? Ów zamierzenie – mniej lub bardziej świadome – okazało się strzałem w dychę. Co istotne, prezentowane pomysły nie trącą stęchlizną strychowych pamiątek… Powiem więcej, bije zeń wiarygodna energia, siła. Jakby zespół był żądny metalowej krwi, chęci do grania! Być może moje odczucia są błędne, ale „Cryptoriana – The Seductiveness of Decay” sprawia właśnie takie wrażenie. Tradycyjnie muzyka jest atmosferycznie nabrzmiała, to jakby ścieżka filmowa do horrowej „baśni” dla dorosłych. Stąd nie brakuje niepokojących ornamentacji klawiszowych, orkiestracji jak również znamiennych elementów natury wokalnej. Oprócz dominującej roli upiornych wrzasków Dani’ego płyta nafaszerowana jest licznymi szeptami, inwokacjami, chóralnymi zaśpiewami oraz żeńskimi partiami (np. przy okazji „Vengeful Spirit” słyszymy Liv Kristine). Na płycie można znaleźć ponadto elementy znamienne dla wczesnej twórczości zespołu. Tak też oprócz momentów gdzie w oparciu o galopujące podziały rytmiczne bębnów (i to bez większego udziału reszty instrumentarium, jak to ma miejsce w „Wester Vespertine”) tworzone są istotne momenty utworów; odważnie propagowane są pomysły przesiąknięte zwierzęcą drapieżnością, dziką agresją. Doświadczyć tego można m.in. przy okazji „Achingly Beautiful” czy też fragmentarycznie podczas „The Seductiveness of Decay”. Na tym tle ciekawie prezentują się klasyczne wtrącenia, ściśle nawiązujące do specyfiki heavy metalu, nawet spod znaku IRON MAIDEN. To najlepiej oddaje wspomniany powyżej „The Seductiveness of Decay”. Jak widać, oprócz zdeklarowanej przynależności do metalowej ekstermy, tradycyjne klimaty nie pozostają bez znaczenia. W ogóle panowie (i pani) nie zapominają o melodiach traktując ten element muzyki w sposób dość uprzywilejowany. Daje się to także poczuć przy okazji gitarowych popisów solowych (jest ich całkiem sporo) – mają one charakter uporządkowany, a ich styl nierzadko przybiera klasyczne formy. To być może zmiękcza nieco poziom brutalności, ale z drugiej strony nadaje całości jaśniejszych barw, w sposób znaczący urozmaicając i tak już rozbudowane struktury. Choć już wcześniej podobne elementy pojawiały się w twórczości Anglików, tak tym razem wydają się one być jakoś bardziej namacalne. Być może na tle licznych i do tego śmiałych wyskoków w stronę dzikości gatunku, obecność nośnych motywów nabiera na sile… No cóż, nowy album wampirów z Suffolk jest pełen tego typu zestawień (czasem sprzeczności) i choć pozornie mogą się one wydawać bez sensu, to rzeczywistość pokazuje, że jest zupełnie inaczej.

Jestem przekonany, że zwolennicy atmosferycznego black metalu o wampirycznym wydźwięku, nie powinni mieć zahamowań wobec „Cryptoriana – The Seductiveness of Decay”. CRADLE OF FILTH mimo wielu płyt na swoim koncie, diabli wiedzą skąd i w jaki sposób, potrafili nagrać album nie tylko wyjątkowy, ale również wiarygodny i pełen przekonującej energii. Nowy materiał Anglików to wydawnictwo nie tylko solidne, ale przede wszystkim udane. Według mnie jest to jedno z najlepszych osiągnięć twórców pamiętnego „Dusk and Her Embrace”.

9/10

Marcin Magiera

Dodaj komentarz